poniedziałek, 28 września 2015

Rozdział I - część 3

*Oczami Willow* 
 Obudziłam się nad ranem i tak bardzo wzbraniałam się przed spojrzeniem na komórkę, żeby nie ujrzeć na wyświetlaczu, że jest 3:00. Tak tak, boję się, tej godziny, bo każdy wie, że wtedy zło czai się wśród nas. W końcu, nie wytrzymałam i spojrzałam na zegarek. - No pięknie - pomyślałam. - Równa 3:00. Nosz cholera.
Było mi bardzo niedobrze, chyba po tym śmieciowym żarciu, którym opychałam się razem z Setem w kinie.
Druga część "Avengers" czyli "Czas Ultrona" było czadowe. Kocham w filmach akcje i efekty komputerowe, podobnie jak S. Wychodząc mijaliśmy pary wychodzące z sali obok, gdzie leciał jakiś dramat, albo komedia romantyczna - nie wiem co to było, ale wszystkie dziewczyny, kobiety i nawet niektórzy mężczyźni płakali, więc pewnie film był aż tak słaby. Też kiedyś płakałam po wyjściu z kina, ponieważ  Natalie Portman grając dziewczynę Thora, była beznadziejna i zepsuła mi tym całe piękno tego dzieła. Wracając jednak do obecnej sytuacji. Bardzo źle się czułam i  obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie tknę Fast Fooda w takiej ilości. Kochałam obiadki mamy i nie miałam zamiaru z nich rezygnować, bo rodzice się jak to ujął Set "grzmocili " w pokoju obok. Na samą tę myśl zrobiło mi się bardziej niedobrze i tym razem byłam zmuszona do wyjścia z łóżka. Skierowałam się prosto do toalety i zaczęłam wymiotować całą moją wczorajszą kolacje. Kiedy tak sobie siedziałam i płakałam nad moimi boleściami, do łazienki wszedł zaspany Set.
- Co się dzieje? - zapytał i szybko oprzytomniał patrząc na mnie. - Co Ci jest mała? - przyklęknął koło mnie i objął mnie ramieniem.
- Set, to nie właściwy moment na czułości, bo zaraz będę  rzygać. - i tak się właśnie stało. Schyliłam się ku klozetowi a Set trzymał moje włosy. Nie wiem, czy chciałam, żeby widział mnie w tym stanie. Ale trudno. Wiedział o mnie wszystko i widział o wiele gorsze rzeczy niż to. - Strasznie mnie boli brzuch.
- Zrobię Ci gorącą herbatkę? Mama zawsze ją robiła kiedy źle się czułem. Dodam kilka ziół łagodzących i uwierz mi, że przejdzie zanim się obejrzysz. - powiedział spokojnie, wstając i kierując się w stronę kuchni.
Był jaką kochaną osoba. Pomimo tego, że nawet go o to nie prosiłam, to chciał mi pomóc. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Chyba zarzygała się na śmierć. Oczywiście herbatka pomogła natychmiast. Nudności ustąpiły a ja mogła podnieś się z podłogi. Sukces. Brzuch bolał mnie nadal, ale już nie musiałam siedzieć w łazience.
- Będziesz spała w moim pokoju, jak się źle poczujesz, to będziesz miała bliżej do toalety. Poza tym w moim pokoju, jest lepsza atmosfera. - nawet nie miałam siły, nic mówić. Byłam całkowicie wyczerpana. Poczułam jak Set bierze mnie na ręce i kładzie na swoim łóżku. Było bardzo wygodne a cała pościel pachniała potem i jego ulubionym żelem po prysznic. Było bardzo przyjemnie i usnęłam od razu. Obudziły, mnie pierwsze promienie słońca wpadające do pokoju. Przeciągnęłam się, ciesząc że nie odczuwam tak silnie bólu. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam Seta, śpiącego w pozycji siedzącej koło mnie na podłodze. Spojrzałam na zegarek, wskazówki wyznaczyły godzinę 6:50. No pięknie spał na podłodze ponad 3 godziny. Szybko wstałam, ale zaraz tego pożałowałam, bo złe samopoczucie wróciło natychmiast. Zatoczyłam się i uderzyłam w szafkę nocną przewracając lampę. S. przebudził się i ruszył, żeby mi pomóc. Teraz bolało mnie biodro. - Cudownie! - pomyślałam - Teraz to tylko brakuje mi siniaka wielkości kanionu w Kolorado.  Poczułam, że znowu bierze mnie na ręce i kładzie na łóżku.
- Znowu?
- yhmm.. - pokiwałam twierdząco głową.
- Powinnaś zostać w domu albo pojechać do lekarza.
- Wybieram tą trzecią opcję. - dodałam z grymasem bólu na twarzy
- Nie ma trzeciej opcji, na pewno, nie pójdziesz do szkoły.
- Ciąża to nie choroba. - powiedziałam tym razem z uśmiechem na ustach i w tym samym momencie jego twarz zbielała. Zbielała to mało powiedziane, wyglądał jak trup. Chciał coś powiedzieć, ale się zawiesił. - Żartowałam, przecież. Wyluzuj.
- Nigdy więcej tego nie rób. Chyba, że to by było moje dziecko. - skwitował a ja od razu zaczęłam się śmiać. Siedział uśmiechnięty, ale wyczuwałam, że miał spięte ramiona.
- A Tobie co?
- Nic. Tak tylko myślę. Przynieś Ci coś do picia?
- Nie. Sama zejdę na dół i zrobię jakieś śniadanie a Ty do tego czasu się zdrzemnij jeszcze. Spanie na podłodze, chyba nie jest zbyt wygodne, co?
- Miałem gorsze noce, to nic takiego. Jesteś pewna, że chcesz iść do szkoły?
- Pewnie, dzisiaj mam historię na pierwszych trzech godzinach tam odeśpię.
- No dobrze. To ubieraj się a ja zrobię jajecznice, ok?
- Niech Ci będzie.
....
Na historii - zawsze jest cudownie, błogo, wokoło panuje cisza. Charlie czuwa przez 2 godziny kiedy ja śpię a ja czuwam przez godzinę na ostatniej lekcji kiedy on śpi, także uważam to za podział bardzo sprawiedliwy. Nasuwa się więc pytanie jaką mam końcową ocenę z historii. To proste oczywiście, że 4 jestem za mądra, żeby mieć mniej. Mój kolega z ławki ma mocne 5, także on może robić, co mu się żywnie podoba. Nie raz, nawet jak razem nie siedzieliśmy ratował mi tyłem przed Cook`iem. Jest jego klasowym pupilkiem, oczywiście klasowym - ponieważ jego największym faworytem jest Peter. To jest jasne dla wszystkich. Gdyby Peter mnie nie nawidził - a nie wiele do tego brakuje to  miałabym przerąbane. Teraz Moor mnie nie lubi więc mam lekko przerąbane - czyli mogę spać. Jednak dzisiaj zdarzył się przełom i zostałam obudzona, przez profesora historii w takim momencie, że miałam ochotę go udusić. Śniło mi się, że byłam dziewczyną Iron Mana. A Robert Downey Jr. był taki uroczy. Kiedy mieliśmy się pocałował, Cook wpieprzył się do laboratorium i mnie obudził. Spojrzałam na niego z miną zabójcy a on próbował wytrzymać mój wzrok - o dziwo udało mu się to. Jeszcze nikt tego nie dokonał. Twardy z niego zawodnik.
- Panno Evans.
- Panie Cook.
- Bez tych czułości, młoda damo, już nic Cię nie uratuje. Do dyrektora marsz.
- Dzięki Charlie. - powiedział kierując swój wzrok w kierunku.... pustego krzesła. Gdzie on się podział? - Gdzie jest Charlie?
- Pana Cartera nie było dzisiaj na lekcji, także przykro mi, że pani nie ostrzegł. - kiedy chciałam udać się za drzwi do "pani dyrektor" historyk mnie zatrzymał. - Mam dla pani najlepszą propozycje jaka mogła się pani przydarzyć. Chcę panią zaprosić na moje zajęcia dodatkowe, na siódmej i ósmej godzinie w środy. Propozycja jest nie do odrzucenia.
- Domyślam się, to wielki zaszczyt ale muszę powiedzieć nie. Strasznie mi przykro, ale jestem bardzo zajęta w tym dniu. - Spojrzałam na klasę a wszyscy patrzyli się z przerażeniem w oczach na mnie. Biegali swoim wzrokiem ode mnie na Cook`a.  - No ja pierdole - pomyślałam. - Teraz to się wkopałam na całego.
- Postawię sprawę jasno. Jeśli pani, nie przyjdzie, to postawię pani jedynkę za każde spanie na moich lekcjach a wiem, że kilka razy to już się pani zdarzyło. W większości tych przypadków nie chce pani budzić, bo nie przeszkadza mi TWOJE leżenie na ławce. - Robi się grubo, powiedział do mnie TY. Nigdy tego nie robił. Zawsze było per pani. - Budzę tylko tych co chrapią. Jeśli pani nie będzie, za każde lekkie drzemnięcie na ławce będzie kara, albo pomoc w kuchni przy garach, sprzątanie patio albo jedyneczki.
- To widzimy się w środę proszę pana.
- Tak do środy, a tylko mi się spóźnisz.
- Nie planuje tego.
- Domyślam się. A teraz po podpis i pieczątkę do twojego dyrektora.
Jak chciał tak zrobiłam. Jak dla mnie dyrektorem był wujek Harry a nie jakaś pani Baker, także poszłam do niego. Zresztą jak zawsze. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do królestwa Nelsona.
- Cześć wujek. - powiedziałam po czym zobaczyłam, że ma towarzystwo czyli panią Rogers i jej męża mojego ulubionego nauczyciela.  - I dzień dobry państwu Rogers. - Na chwilę przerwali swój histeryczny śmiech i uśmiechnęli się do mnie. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałabym autograf poprosić.
- Znowu historia? Willow, który to już raz.
Teraz mogłam odpowiedzieć z dumną przynajmniej raz w roku. - Pierwszy. - powiedział z podniesioną głową.
- No pierwszy w tym roku, ale 24 w twojej karierze.
- To przez Charliego, nie było go w szkole i mnie nie obudził.
- Piona! - krzyknął Rogers. - Moja dziewczyna! Taka zdolniacha. Też bym usnął u niego na lekcjach. Co tu dużo mówić, ja usypiam jak on podrywa moją żonę. Dziwię się, że ona jeszcze nie usnęła wysłuchując tych nudów. - mówiąc to objął swoją żonę, która wciąż była uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Współczuję. - powiedziałam do niej a ona dodała.
- Cóż takie życie. Profesor ma dość bogate doświadczenie naukowe, ale absolutnie zero obycie wśród kobiet. Siadaj W. - mówiła dalej podsuwając mi krzesło. - Ostatnio trenowałam moich chłopaków z 3 b a on mi wbił na lekcje z tekstem: " Jestem jak Sobieski - Zostać moją Marysieńką". Myślałam, że nie wytrzymam i wybuchnę śmiechem przy nim, ale teraz jak to opowiadam to wydaje się jeszcze śmieszniejsze.
Ja nie miałam takiego pohamowania, jak moja nauczycielka i zaśmiałam się głośno. Pan Roger poklepał mnie po plecach - sam nie będąc lepszym i śmiejąc się głośniej niż ja.
- Cóż za takt. I co powiedziałaś kochanie?
- Powiedziałam, że Sobieski miał syfilis i cierpiał na otyłość.
Wszyscy jak jeden mąż parsknęliśmy śmiechem. Anthony pocałował swoją żonę a później odwrócił się do mnie i do wujka.
- Mam cudowną żonę. Kocham jej poczucie humoru.
- Ja też ją uwielbiam, jak coś powie, to już nikt jej nie podskoczy! Nell wymiatasz! A Ty młoda damo, masz już gotową pieczątkę z podpisem.
- Dziękuję. - kiedy miałam już iść Anthony mnie zatrzymał.
- Nie posiedzisz z nami, nie pogadasz? Myślałem, że jesteś duszą towarzystwa.
- Chętnie bym była, ale już dostałam dzisiaj za swoje. Od środy będę siedzieć na zajęciach dodatkowych z historii dla wszystkich klas.
- O ja pierdole. - powiedział Harry i Rogers - No nie żartuj. Przerąbana sprawa.
- Może uda mi się cię jakoś z tamtą wydostać. Powiem, że w środy jesteś mi potrzeba, przynajmniej na jedną godzinę, to wcześniej będziesz w domu.
- Dziękuję bardzo. Naprawdę bardzo nie chce tam iść ale jeszcze bardziej nie chce sprzątać kuchni albo patio.
- Coś wymyślimy - wspólnie. Nasza trójka zawsze ma najlepsze pomysły.
- Oj już się boję. - powiedziałam chwytając za klamkę. - Koniec końców wyjdzie tak, że będę sprzątała toalety.
- Bez ryzyka nie ma zabawy.
- Skarbie. - powiedział do mnie wujek ze wzbierającym śmiechem  - Wiesz, że dzisiaj jest środa. - i w tym momencie chyba nie muszę mówić, że wszyscy zaczęli się chichrać. Cała trójka a ja stałam z miną w stylu 'Are you fucking kidding me?". Postanowiłam wracać do klasy z myślą, że będę miała w tym dniu pięć historii. - Trzeba było dzisiaj nie iść do szkoły.
....
Przed siódmą godziną spotkałam Shana jak żegnał się z Naomi i Charliego, który właśnie próbował porozumieć się z kimś po hiszpańsku. Kiedy mój największy wróg poszedł podeszłam do nich i wyjęłam telefon z rąk kolegi.
¡perdón! Sí... Sí... Gracias por el cumplido! Adios!
- O co jej chodziło? - zapytał bezradnie. 
- Nazwałeś swoją ciocię "Kurwą" . - powiedziałam ze śmiechem na ustach.
- Ale będziesz miał przerąbane. 
-Nie rozumiałem co do mnie mówiła. Nigdy nie lubiłem hiszpańskiego. 
- Akurat to słowo powiedziałeś dobrze. Jestem z Ciebie dumna. Który z was wybiera się na dodatkowe z Cookiem.
- No proszę. Czy to tylko mi się wydaje czy będziesz nową twarzą na nich? - zapytał Shane.
- Niestety, podziękuj swojemu bratu. Przez niego tu jestem.
- Przeze mnie?
- Nie było Cię i nikt nie czuwał.
- Faktycznie. Dobra to odprowadzę was na lekcje, bo już jesteście spóźnieni.
- No, nie! Miałam się nie spóźnić! Zabije mnie.
- Spokojnie księżniczko panujemy nad sytuacją. Kiedy jestem z Tobą, nic Ci nie grozi.
- A ja to co niby? Też tu jestem braciszku.
- Możesz być koniem. - powiedział śmiejąc się z barta.
- Zabije Cię! - krzyknął ze śmiechem Shane i zaczął gonić brata. Pobiegłam za nimi, nie chcąc jutro myć garów na stołówce.
Zapukaliśmy zdyszani a później wlecieliśmy do klasy nadal śmiejąc się. Cook siedział wyprostowany trzymając zegarek w ręku. Nawet nie odważyłam popatrzeć się na klasę.
- Dzień dobry panie Cook. - odezwał się za naszych pleców Charlie. - Przyprowadziłem spóźnialskich. Dodam tylko, żeby pan był łaskawy, bo Shane, pomagał mi nosić garnki dla pani kucharki, bo zostaliśmy o to poproszeni a W. dawała mi notatki z historii.
- Doprawdy panno Evans. Z chęcią bym zobaczył, co pani tam napisała śpiąc na ostatniej ławce.
- Byłam bardzo wyczerpana po ich napisaniu.
- To gdzie one są?
- Ja je mam. - odezwał się Ch. obszukując swoją torbę i podając mu zwitek papierów.
- Imponujące. Evans nawet w trakcie snu, możesz sporządzić skrupulatną notatkę. Siadać na miejsca.
Spojrzałam na Shana i udaliśmy się na ostatnią ławkę, gdzie było tylko jedno wolne miejsce. Obydwoje wiedzieliśmy o co chodzi i jak jeden mąż ruszyliśmy w stronę krzesełka. Biegłam najszybciej jak się da. Kiedy już myślałam, że usiądę Sh. wepchnął się, posadził swój tyłek a ja nie zdążyłam wyhamować i wpadłam na niego z całym impetem. Przewróciliśmy się a ja leżałam dusząc go swoimi cyckami rozmiaru B.
- Lubię cycki, ale W. zaraz mnie udusisz. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha pomagając mi wstać. Od razu przyszedł do nas Cook za ucho zaprowadził nas na miejsca przed nim i dopiero wtedy złapałam wściekłe spojrzenie Cornelii Bell.  - Jutro będę martwa - pomyślałam. Zauważyłam, że trzy miejsca za nami siedział Set, Natalie i Ethan w trzyosobowych ławkach. Pomachałam rozbawionym towarzyszą, ale nadal byłam w szoku, że Seton też tu był. Te dwie godziny były tragedią. Miałam wrażenie że pod koniec ostatniej przysnęłam na ramieniu Shana, bo wszystko pamiętam jak przez mgłę do czasu, kiedy Cook,  szarpnął mnie za rękę i nie wyprowadził do "dyrektora".
....
- Willow Evans - wytłumacz mi, swojej matce, dlaczego dzisiaj byłaś u pani dyrektor.
- Coo? Nie byłam! - zaprzeczyłam prawdziwemu oskarżeniu. Skąd ona mogła wiedzieć? Przecież dwukrotnie poszłam do wujka.
- Nie kłam! Jak możesz mnie oszukiwać? Co zrobiłaś W. Odpowiedz.
- Mamo, nic nie zrobiłam słowo.
- Ja jej wierzę. - odezwał się po dłużej chwili milczenia tata. Uwielbiałam tego człowieka. Zawsze wiedział kiedy wejść w grę. - Ja jej ufam a nie temu kujonowi z sąsiedniego budynku.
- Peter naskarżył wam na W.? - zapytał zdenerwowany i  zirytowany Set
- Po prostu podzielił się swoimi wrażeniami ze szkoły i tak mu się wymsknęło.
- Jasne, Peterowi się coś tak przypadkiem wymsknęło na mój temat. No ja mu normalnie dupe spiorę. - wyszłam w pośpiechu na werandę i krzyknęłam do otwartego okna moich sąsiadów. - Peter, jak Cie jutro spotkam to ci nogi z dupy powyrywam Ty zasrany kutafonie! Słyszysz! Nogi z dupy! - krzyczałabym dalej, ale za okna zobaczyłam wpatrzoną we mnie wielkimi miodowymi oczami panią Moore. - Dzień dobry ! Czy Peter słyszał?
- Zapewne tak a co znowu zrobił? - zapytała zirytowana bardziej postawą syna niż moją.
- Gada głupoty na mój temat mojej mamie. Proszę mu ode mnie przekazać, że jak jeszcze raz coś powie, to go wyślę na inną planetę i przypomnieć że trenowałam karate . Najlepiej niech się jutro nie pojawia w szkole, bo pożałuje.
- Przekażę. Przepraszam, za niego. Czasami mu coś odbija. Już z nim porozmawiam dzisiaj. W. chciałabyś poczytać książkę J. Greena? Dostałam od męża, bardzo ciekawa.
- Z miłą chęcią. Dziękuję.
- Jutro Ci przyniosę. - powiedziała i pomachała mi na do widzenia. Weszłam do domu i całe ciśnienie opadło.
- Tak się załatwia sprawy. - powiedziałam przybijając piątkę Setowi i tacie i wpatrując się w  wybałuszone oczy mojej mamy, która zasłaniała dłonią usta.
- Moja dziewczyna - powiedział z dumną tata i pocałował mnie w czoło.
- Peter jest pojebany, ale ma zajebistą mamę. Która wierzy MNIE a nie JEMU! - powiedziałam i weszłam na górę do swojego pokoju. Wrzuciłam się na łóżko i włączyłam laptopa. Weszła, na Fb i zobaczyłam, że ktoś do mnie napisał. To była Naomi.
- Widziałam jak LEŻAŁAŚ SWOIM ZASRANYM DUPSKIEM NA MOIM CHŁOPAKU. JUTRO POŻAŁUJESZ, WSZYSTKIEGO. - jeśli to miało mnie przestraszyć, to tak zdecydowanie zadziałało na moją psychikę. Spojrzałam na okno i jedyne co mogłam z siebie wydusić to. " cholera"...