środa, 4 listopada 2015

Rozdział I - część 4

*oczami Seta*
Byłem wściekły po wczorajszej kolacji. Lena nigdy nie zachowywała się w ten sposób a w szczególności do Willow. Nie wiem co było powodem tego dziwnego zachowania, ale nie miałem zamiaru tego sprawdzać, nie teraz kiedy nadal byłem na nią zły. Do szkoły poszedłem sam, bo W. wyszła wcześniej bez jakiegokolwiek powiadomienia mnie. Kiedy byłem w szatni i odkładałem książki, przy mojej szafce stanęła Natalie.
- Hej przystojniaczku! - przywitała się dając mi buziaka w policzek i opierając się o sąsiednią szafkę. - Co porabiasz dzisiaj po południu?
- Witam piękny naukowcu! Szczerze, nie mam pojęcia, ale pewnie będę w domu robił szkice, na zajęcia z architektury.
- A kiedy ty masz czas na siłkę. Za każdym razem, kiedy się pytam co robisz, to zawsze mówisz, że siedzisz w domu. Kiedy ćwiczysz?
- Nie chodzę na siłownię. Rzeźbie swoje piękne ciałko przy rozwieszaniu prania. - powiedziałem i puściłem do niej oczko. - Dawno już nie ćwiczyłem, może przydałby mi się ruch.
- Też tak uważam. Dlatego składam ci propozycje, nie do odrzucenia. Ty i ja - dzisiaj - park - rolki.
- Wszystko pięknie, ładnie - ale co to rolki?
- Bez jaj! Czekam na Ciebie w parku o 19:00.
- Ja nie mam rolek. - krzyknąłem za nią, kiedy znikała w gąszczu ludzi na korytarzu.
- Coś załatwię.  - dodała i zniknęła.
 - No pięknie! Będę jeździł na rolkach...
....
Przez cały czas w szkole szukałem Willow, ale dosłownie nigdzie jej nie było. Non stop mijałem Naomi i wydawało mi się, że ona też kogoś szuka, więc zaproponowałem pomoc.
- Dzień dobry słoneczko! Czego lub kogo tak poszukujesz od rana?
- Mogłabym zapytać o to samo cukiereczku. - powiedziała z uśmiechem, ale zaraz jakby wyparował z jej twarzy. - Mam nieodparte wrażenie, że szukamy tej samej osoby. - usłyszawszy to poczułem ukłucie w żołądku. Jeśli ona szuka Willow, to to na pewno, nie wróżyło nic dobrego.
- Jest jakaś szansa, że nie mówimy o tej samej osobie? - zapytałem z nadzieją
- Zerowa. Gdzie ona jest?
- To jest dobre pytanie. Co się stało?
- Set, chciałbym Ci to powiedzieć, ale  nie zamierzam się kłócić. Mam do Ciebie szacunek, ale do tej szmaty, nie zamierzam być miła.
- Mówisz o mojej siostrze.
- Mówię o szmacie, która zabrała mi twoją siostrę. Która ją zabiła. - i wtedy, jakby ktoś zaczął pode mną kopać dół. Czułem jak w niego wpadam, jak zanurzam się w nim, jak ziemia przykrywa mnie pod samą głowę i nie słuchałem więcej. Nie musiałem, nie chciałem, nie potrzebowałem więcej złotych myśli Georgi. Po co rozdrapywać rany, które się zabliźniają. Po co? Nie wiem co czułem w tamtej chwili - nie mam pojęcia... Nie umiałem nazwać swoich uczuć. To był stan pustki, kiedy czujesz, że nie masz nic w środku. Odszedłem od niej, choć wiedziałem, że chce mnie zatrzymać. Po prostu szedłem przed siebie, pomimo tego, że teraz miała odbyć się moja ulubiona lekcja w wujkiem, nie miałem zamiaru iść do szkoły. Szedłem prosto, cały czas, kiedy dotarłem do drzwi. Otworzyłem je i znowu poszedłem prosto. Robiliśmy tak z Cat, kiedy byliśmy mali. Nawet, nie wiem, kiedy, ale znalazłem się na placu zabaw, naszego dzieciństwa. Na początku było to miejsce spotkać moich i Catrine a później dołączyła do nas W.  Usiadłem na huśtawce i siedziałem, siedziałem do chwili, kiedy ktoś do mnie nie przyszedł i nie usiadł obok.
- Co jest? - zapytała ze spokojem w głosie Natalie.
- Chyba mam zły dzień. - powiedziałem, nie mając zamiaru mówić jej o co właściwie chodzi.
- Chłopakom też się zdarzają te gorsze dni? Myślałam, że tylko dziewczyną się to przytrafia. Masakra, teraz wiesz, co przeżywamy co miesiąc.
- Masz racje, masakra. A tak wgl to czemu wyrwałaś się ze szkoły?
-  Bo chciałam. To samo pytanie do Ciebie.
- Bo musiałem.
- Pamiętaj nic, nie musisz.
- Bo miałem na to ochotę, lepiej? - zapytałem tym razem patrząc się na jej srebrne oczy. - Masz piękne oczy. - natychmiast uderzyła mnie pięścią w ramię.
- Uważaj, bo się zakocham.
- Lepiej, nie.
- Czemu? Czemu jesteś taki tajemniczy? - zapytała marszcząc brwi.
- Normalnie człowiek zagadka, nie? Wiem tyle, że lepiej, żebyś nie była zbyt blisko, bo jestem jak tykając bomba.
- To ja chce być jak Bruce Willis ze "Szklanej Pułapki" ! Kocham ten film.
- Wyjdź za mnie! - powiedziałem, bez zastanowienia nadal wpatrzony w piękno jej oczu. To co powiedziałem, musiało wywołać u niej zakłopotanie, bo zaczęła rozcierać sobie kart i natychmiast zmieniła temat.
- Gdzie W.? Zawsze jesteście razem. Aż dziwię się, że teraz jej tu nie ma. Nie mogła wyrwać się z historii? - powiedziała ze śmiechem.
- Też chciałbym wiedzieć, gdzie teraz jest. A co do tej pojebanej historii, to muszę znaleźć i zgnoić Petera raz na zawsze.
- Który to? Co zrobił? Jak mogę go znaleźć, bo odczuwam potrzebę, że muszę to zrobić w tobą.
- Nic nie musisz. - powiedziałem i najdelikatniej jak mogłem uderzyłem ją w ramię tak po przyjacielsku. Była taka chudziutka, bałem się ją uszkodzić. - To kujon z 3d. Nienawidzę śmiecia i muszę dać mu nauczkę, że na W. się nie kabluje.
- Co za idiota. Nie cierpię skarżących ciot.
- To co, idziemy mu nakopać do dupy?
- Jasna sprawa.
- Dobra, ale najpierw muszę się napić. - wstałem i położyłem jej rękę na ramieniu kierując się w stronę monopolowego.
....
Po wypiciu paru piw, nie miałem ochoty wracać do domu a tym bardziej do szkoły, także stałem. Po prostu stałem. I stałem tak, przez 10 minut, ale później ruszył we mnie mechanizm i się ruszyłem. Natalie wiernie dotrzymywała mi kroku. W pewnym momencie zagadała do mnie, kiedy szliśmy bardzo powoli w kierunku mojego domu.
- Nie widziałam dzisiaj mojego brata w szkole. To dziwne.
- Może zgubił się w drodze.
- A może obściskuje się z W. Przecież jej też nie było.
- O kurwa. To możliwe. Że ja na to wcześniej nie wpadłem - wybełkotałem, nie zdolny do większych emocji. - Idziemy odpocząć, bo już nie mam siły chodzić.
- Czyli, nie będziemy się pieprzyć? - zapytała z ironicznym smutkiem na twarzy.
- Chciałabyś co?
- Myślałam, że spiłeś mnie, żeby mnie przelecieć, ale widzę, że jesteś gorzej najebany ode mnie także... Cieszę, się, że taki nie jesteś.
- Jestem fajniejszy. Spiłem Cię, żebyś zagrała ze mną w SRS.
- Ty geniuszu zła! - powiedziała ze śmiechem, który zaraz potem udzielił się mnie. Weszliśmy do domu, zaprosiłem ją do siebie do pokoju u chyba godzinę graliśmy, ale później musiałem usnąć, bo nic nie pamiętam.
....
- Śmierdzisz piwem. - powiedział ktoś anielskim głosem, którego mógłbym słuchać przez całe swoje życie, było w nim tyle złości, ironii i cynizmu, że marzyłem, żeby powiedziała coś jeszcze. - Ruszaj dupe, zaraz będą rodzice, jak zobaczą Cię takiego, to zabiją Ciebie i mnie przy okazji.
- Jesteś piękna. - powiedziałem patrząc na zmartwioną twarz W.
- Spieprzaj!
- W. powiedz mi słońce, gdzie Ty byłaś? Szukałem Cię 1/3 dnia, później szukałem Petera a jeszcze później monopolowego! Gdzie to się było, co?
- Nie twoja sprawa. A teraz do łazienki i to biegusiem. Naszykowałam już wannę, także zakładaj kąpielówki i wskakuj.
- Pod warunkiem że wejdziesz ze mną. - dodałem bez możliwości zgłoszenia sprzeciwu.
- A mam inne wyjście...
.....
- Wymyj mi jeszcze raz plecyki, było tak przyjemnie. - powiedziałem z rozmarzeniem wyciągnięty w dużej w wanie.
- Set, weź się w garść. Powiedz, mi po co szukałeś Petera? Powiedziałam przecież, że sama się z nim uporam. Nie potrzebuje twojej pomocy.
- Tak samo, jak uporałaś się z Naomi. - skwitowałem, bez żalu w głosie. - Tak spotkałem ją dzisiaj i powiedział mi, że chce Cię zabić.
- To też nie twoja sprawa Set.
- Chyba moja, bo powiedziała, że zabiłaś mi siostrę. - powiedziałem ze łzami w oczach i chyba niepotrzebnie, bo dopiero teraz, kiedy już padły zdałem sobie sprawę, że zrobiłem W. to co Naomi mnie. Willow spojrzała na mnie tymi wielkimi oczami, w których była bezradność, poczucie winy, rozpacz i poczucie beznadziei. Obiecałem sobie, że już więcej, nie będzie musiała tego przeżywać a teraz ja idiota życia, sam do tego doprowadziłem. - Boże, przepraszam W. - szybko dodałem, ale to chyba nic nie zmieniło. Will, tylko wstała i wytarła swoje kąpielówki ręcznikiem i wyszła. - Ty pojebie coś ty najlepszego zrobił? - krzyknąłem, jak mogłem najgłośniej i zacząłem pięściami uderzać w taflę wody. Szybko wstałem, chwyciłem za ręcznik i pobiegłem za nią. Stała przy drzwiach i z kimś rozmawiała. Gdy spojrzałem w kierunku, nieznajomego - znajomego, dotarło do mnie, że to Nate.
- Hej stary! - krzyknął na mnie z wyciągniętą ręką, ja również uniosłem lekko swoją na znak przywitania i podszedłem do W.
- W. możemy pogadać, błagam.
- Chyba, nie mamy o czym. - powiedziała nawet na mnie na patrząc. - O co chodzi N.?
- Chciałem się zapytać, czy nie pójdziesz ze mną na imprezę? - zapytał podrygując w miejscu zachęcająco.
- W. błagam - powiedziałem ściszonym głosem.
- Będzie alkohol?
- Morze !
- Idę. To kiedy?
- Teraz.
- Poczekaj w salonie, pójdę się przebrać. - powiedziała i skierowała się na górę. Może powinienem zabawiać gościa i być dla niego milutki, ale zawsze się wpieprzał wtedy, kiedy nie był potrzebny, więc nie zamierzałem być miły. Poszedłem do jej pokoju, drzwi było otwarte a ona akurat zdejmowała stanik.
- Wynocha. - krzyknęła trzaskając drzwiami.
- Chce porozmawiać.
- Już chyba powiedziałeś za dużo.
- Nie chciałem - krzyknąłem - Kurwa, nie chciałem! Ile mogę Cię przepraszać?
- Nie potrzebuje twoich przeprosić Set. Powiedziałeś to co myślałeś, za to się nie przeprasza. - kiedy to powiedziała otworzyła drzwi i wyszła w czarnych dość ciasnych skórzanych spodniach, czarnych butach na koturnie i szarej bluzce z koronki. Jednym słowem wyglądała cudownie. Gdyby tylko, nie była moją siostrą...
- Wybacz, błagam. Nie przeżyje tego, bo będę non stop o tym myślał.
- Wybaczam - powiedziała całując mnie w czoło i schodząc do tego palanta.  Pokiwałem tylko głową na znak że przegrałem i poczułem bezradność. Chciałem się stąd wyrwać, ale nie miałem gdzie. Spojrzałem na zegarek była 19:05. O kurde, rzuciłem się na dwór, bo przecież miałem spotkać się dzisiaj z N. Pognałem schodami, najszybciej jak umiałem. Słyszałem jak Will krzyczy za mną, ale ja już byłem spóźniony, także, nie chciałem marnować więcej czasu. Jeśli ona może się zabawić to ja też chce skorzystać z życia...