wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział I część 6

*oczami Seta*
Wschód słońca wyglądał wspaniale. Był jak lekki deszczyk w trakcie suszy. Po nieprzespanej nocy, poświęconej myśleniu i poukładaniu sobie różnych spraw, pierwsze promienie słońca pomogły mi odpocząć. Wpatrywałem się w nie widząc rodzącą się na nowo w moim życiu nadzieję, widziałam, że jest ciąg dalszy. Widziałem w nich Cat i rodziców ubranych w piękne złote ubrania, widziałem, jak biegają, śmieją się i trzymają za ręce. Byli szczęśliwi. Byli tacy jakich ich zapamiętałem do samego końca. To oni mnie wychowali i oni mnie uratowali, przed zepsuciem tego świata. To ich za każdym razem widziałem patrząc na wschodzące słońce. Oni mnie kochali a ja byłem im winny choć trochę uwagi. Tęskniłem za nimi. Chciałem do nich dołączyć. Gdyby Willow widziała to co ja we wschodzie to też by chciała tam być. Zrozumiałaby. Dopóki nie rozumiała, nie mogłem jej zostawić. Odwróciłem wzrok od mojej rodziny tańczącej w porannym blasku pierwszych promieni słońca i spojrzałem na W. Spała delikatnie otulona kocem, którym przykryłem ją po zaśnięciu. Wyglądała jak Śpiąca Królewna. Nie chciałem jej budzić więc delikatnie jak paluszkach wyszedłem z jej pokoju. Było bardzo wcześnie, reszta domowników spała, więc zostawiłem kartkę na lodówce - jak zawsze w ramach komunikacji - z wiadomością, że poszedłem pobiegać. Założyłem specjalne buty i pobiegłem do parku. Biegnąc poczułem rześkie powietrze, które, jak deszcz przylegało do moich ubrań. Czułem wolność i wiedziałem, że taki poranny bieg pomoże mi zapomnieć o moich problemach...
....
Do szkoły poszedłem z Ethanem. Jack kazała Willow zostać w domu i zadeklarował, że pojedzie z nią do lekarza, bo ma dosyć patrzenia jak się męczy. Poparłem go w stu procentach, więc Lena nawet nie miała prawa głosu, choć wiem, że na pewno była takiego samego zdania co my. Specjalnie obraliśmy z Ethem dłuższą drogę, żeby trochę pogadać.
- Wczoraj spotkałem się z Natalie na rolkach. Było całkiem spoko, nie licząc tego, że wywaliłem się jakieś 30 razy. - kątem oka dostrzegłem jego rozbawienie, kiedy opowiadałem mu co robiliśmy i jak wgl doszło do tego, że postanowiliśmy się spotkać. Poza rozbawieniem, które było wyraźne, zobaczyłem głębsze emocje, które nim targały. Ethowi podobała się N. byłem tego świadomy, ale mnie na niej nie zależało. Gdyby nie Eth, może bym się nią zainteresował, ale w takich okolicznościach nie chciałem tego robić. Postanowiłem go więc uspokoić. - Ethan, słuchaj znamy się od podstawówki. Wiesz, przecież że bym Ci tego nie zrobił. Zaufanie, nie?
- Jasne, przecież wiem. Nie chodzi o Ciebie. Chodzi o nią. To widać, jak na Ciebie patrzy, jak uśmiecha się jak Ciebie widzi. Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę. Też bym chciał, żeby się tak na mnie patrzyła. - muszę przyznać, że po jego słowach doznałem lekkiego szoku. Nie wiedziałem, że N. na mnie leci. Byłem przekonany, że chce być moją przyjaciółką. Od tego czasu postanowiłem bardziej jej się przyglądać i zachować czujność. Nie mogłem pozwalać jej się za bardzo do mnie zbliżać.
- Daj spokój! - rzuciłem do przyjaciela, kiedy ocknąłem się z lekkiego szoku. - Jeśli chodzi o mnie to nie szukam miłości życia jak na razie, także bądź spokojny. Natalie jest spoko, ale to tylko kumpela. - dodałem na pocieszenie.- Mnie się wydaje, że powinieneś coś zdziałać w tym kierunku, żeby Tobie stała się bliższa.
- To co mam zrobić? - zapytał bezradnie. - Za każdym razem, jak któraś mi się podoba, to zostaję odtrącony. To jest kurde, diabelskie koło. Żadna mnie nie chce.
- Ogarnij się, bo zaczynasz mówić jak baba. Weź !
- Zmieńmy temat, błagam, bo czuję się jak na babskim pidżama party. - dodał z uśmiechem. - Chciałem Ci to powiedzieć wczoraj, ale jakoś nie miałem okazji. Shane, zaprosił mnie do drużyny piłki nożnej i kosza. Od teraz będę gwiazdą.
- Żartujesz? - zawołałem nie kryjąc zaskoczenia. - To świetnie! Kiedy pierwszy mecz?  Kiedy będziemy mogli Cię oglądać gwiazdo piłki.
- Za dwa miesiące, ale pewnie na pierwszym będę grzał ławę...
- Bzdury gadasz. Będziesz błyszczał.
- Chyba jak lukier na pączku. - zaśmiał się czym zakończył temat jego kariery. Ethan był osobą, która rzadko lubiła opowiadać o sobie, także cieszę, się, że pomimo tego powiedział mi aż tyle. Musiałem sprawić, żeby bardziej uwierzył w swoje możliwości. Ale najpierw musiałem zrobić coś innego. Musiałem spełnić swoją obietnicę, musiałem kogoś zgnoić.
....
- Cześć Harry ! - zawołałem do wujka zamykającego klasę. Spojrzał na mnie i zobaczyłem na jego twarzy szczery uśmiech.
- Witaj świeżak. Jak tam?
- Jest dobrze, ale mam sprawę.
- Jeśli chodzi o autograf. - powiedział używając naszego szyfru w razie, jakby ktoś z kujonów i wielbicieli Cook`a z jego FanClubu przechodzili obok. Autograf  to podpis dyrektora, który podrabiał Harry za każdym razem kiedy historyk wysyłał kogoś do dyrki. Dewiza uczniów naszej szkoły to "Naszym dyrektorem jest Nelson" - niczym nie ujmując pani Baker - ale to z natury sztywna babka zapatrzona w swojego bratanka - Petera. Oczywiście Harry był dyrektorem tylko dla wtajemniczonych reszta chodziła do pani Baker. - Mam pieczątkę w gabinecie, tam Ci podstempluje. - dodał z uśmiechem.
- Nie, nie o to chodzi. - rzuciłem szybko.
- Jakże miło to słyszeć, że nie masz problemów z historią, w przeciwieństwie do W. Ta to zapada w sen zimowy na każdej lekcji. Niedługo przebije rekord  szkoły. Już brakuje jej tylko 5 lekcji. - mimowolnie się zaśmiałem. Lubiłem słuchać, jak nauczyciele mówią o W. Wszyscy ją uwielbiali, no oprócz Cook`a. Ten jej szczerze nienawidził. - Myślę, że da radę. Jej poprzednik zostawił poprzeczkę wysoko, ale ona jest najlepsza. Jeszcze żadna dziewczyna tyle do mnie nie przychodziła.
- Oj tak. Will jest wyjątkowa. - powiedziałem z rumieńcem. - No ale wujku, nie o tym przyszedłem porozmawiać. Masz chwilę?
- Dla mojego siostrzeńca zawsze. - otworzył z powrotem klasę i zaprosił mnie do środka. Usiedliśmy i opowiedziałem mu o moim planie a on tylko kiwał głową z uznaniem. Widziałem dumę w jego oczach.  Poczułem, że policzki mnie pieką.
- Lepiej bym tego nie wymyślił! - powiedział napinając pierś - Uczeń przerósł mistrza.
- Tylko będę potrzebował jeszcze jednego nauczyciela.
- Anthony się ucieszy. Już chciałbym zobaczyć jego minę. Może nawet Nell będzie chciała pomóc. - wiedziałem, że Harry ma dobry kontakt z państwem Rogers - przyjaźnili się od podstawówki i poszli na najbliżej siebie leżące uczelnie. Obydwaj byli zakochani w Nell, ale to Anthony zdobył jej serce. Teraz często z tego żartują. Wiedziałem, że Harry pogodził się z tym i wyzbył się wszelkich uczuć do żony swojego najlepszego przyjaciela. Cała trójka przypominała mi trochę Huncwotów z Harrego Pottera. Wujek to zdecydowanie James a Anthony to Syriusz, Nell mogłaby być w ostateczności profesorem Lupinem, choć sto razy ładniejszym.
- To kiedy działamy - zapytał wyrywając mnie z transu myśli.
- Jutro, jak W będzie w szkole. - powiedziałem uradowany.
- No to już nie mogę się doczekać. Teraz nie będę mógł skupić się na lekcji. Jutro rano opowiem wszystko Anthon`emu. A za chwilę pójdę do pani dyrektor i przedstawię jej oficjalną wersję.
....
Jak wujek mówił tak wujek zrobił. Teraz wystarczyło wtajemniczyć we wszystko wybrane osoby i sprawa załatwiona. Zacząłem od Ethan`a i Shan`a którzy mieli trening. Było też tam wielu innych chłopaków, którzy bardzo lubili Will a także osoby, którym była obojętna, także łatwo było wszystkich przekonać. Opowiedziałem im, jak Peter skarży na W. a także podkoloryzowałem wszystko mówią, że słyszał jak skarży na paru chłopków z piłkarskiej drużyny panu Cook`owi. Powiedziałem, że pewnie, teraz zamiast na treningi będą przychodzić na dodatkową historię. Tak się wkurzyli, że w pierwszej chwili, myślałem, że go skopią. Uspokoiłem ich jednak i przedstawiłem lepszy plan.
- Panowie, bez brutalności fizycznej. - powiedziałem i natychmiast usłyszałem zawiedzione westchnienia. Wiedziałem, że niektórzy trenują MMA. - Dyplomacja i perswazja. Nie potrzeba siły tu - wskazałem na mięśnie - ale tu - mówiąc to pokazałem głowę. - Zgnoimy dupka jak on gnoi wszystkich. Myślicie, że dlaczego, niektórzy z was są na zajęciach. To chyba oczywiste. Kabluje na was. Cook może i jest nudny, ale nie głupi. Wie, że będziemy przychodzili, bo chcemy nie iść do dyrki.
- Śmieć - rzucił chłopak, mocno uderzając piłkę o ziemię. - Patałach
- Zgadzam się. Dlatego musimy działać. Peter marzy o tym stanowisku a my mu je skrzętnie zabierzemy sprzed nosa. Będzie miał poparci tylko kółka historycznego i oczywiście Cooka i Dyrki. Poza tym niektórych dziewczyn, które żywią trwałą urazę do W. - powiedziałem i spojrzałem na Shana. Obaj wiedzieliśmy o czym mówię. Naomi, Cornalia i ich FANCLUB. Ciężko będzie go pokonać, ale damy radę. - Eth załatwi poparcie wśród Naukowców z pierwszej. Ja wśród Mózgowców z pierwszej a Shane Mózgowców z drugiej i trzeciej. Charlie zajmie się Językowcami ze wszystkich trzech. - rozrządzałem wszystko bardzo skrupulatnie zapisując na kartce poszczególne zadania. - Dean, mógłbyś pogadać z Naukowcami z drugiej i z chłopakami z trzeciej. Na dziewczyny z twojej klasie nie liczę, bo nie przepadają za W.
- Jasna sprawa, ale wydaje mi się, że pomimo tego, że jej nie lubią. - mówił ustawiając się do rzutu do kosza. - to wybiorą mniejsze zło. Petera nienawidzą. - powiedział i trafił do kosza z widoczną perfekcją.
- To ja pogadam z Naomi. - powiedział Shane. - Ona rządzi tymi wstrętnymi dziewuchami. Całym stadem.
- Georgia - pasterz. - skwitował jeden ze sportowców.
- No coś w tym stylu.
- Shane, może ja z nią pogadam. Ona może okazać się .. no wiesz... trochę zazdrosna. - Shane tylko pokiwał głową, rozumiejąc doskonale całą sytuację. - To co panowie, wszystko załatwione.
- A Mc`Donalds?
- Humaniści będą głosowali na Petera, bo są przyjebani. - powiedział ktoś ze śmiechem.
- Dokładnie. Także ich nawet w to nie angażuje. Jeśli będziemy mieli 250 głosów uczniów to sprawa wygrana. Tylko tyle potrzebuje. Chłopaki musimy się postarać.
- Witajcie chłopacy! - krzyknęła Cornelia wchodząc do sali gimnastycznej, bardzo mocno kręcąc biodrami.
- Corni, nie kręć tak tyłkiem bo Ci wyleci. - rzucił Dean.
- Nie może mi wylecieć.
- Może, słyszałem, że wielu modelką wylcał... I do końca życia na wózku były. Ale nie mogły siedzieć.
Cornelia spojrzała na niego z przerażeniem. Chyba wzięła na serio słowa Deana, bo złapała się pod boki jakby chciała wepchnąć swoje biodra i tyłek na właściwe miejsce. Chłopaki parsknęli śmiechem a Georgia przeszła obok niej i powiedziała.
- Oni żartowali idiotko. - rzuciła i podeszła do Shana. - Zapomniałeś. - podała mu bidon i witaminy.
- Dzięki kotek. Tylko po to przyszłaś? - zapytał biorąc ją na bok, korzystając z tego, że chłopaki nadal śmieją się z Cornelii.
- Nie, chciałam Cię przeprosić, ale dzisiaj nie będę mogła go Ciebie przyjść. Przepraszam.
- A coś się stało? Przecież planowaliśmy to od tygodnia. - dodał a w jego głosie słychać było zawód.
- Wypadło mi coś bardzo ważnego. Musisz zrozumieć. - powiedziała tracąc pewność siebie i opuszczając wzrok. Shane to zauważył i nie pytał o nic więcej. Pocałował ją tylko w czoło i podziękował za bidon.
- A co Ci wypadło Georgia? - zapytał Sam - Malowanie paznokci?
- Nie, paznokcie były wczoraj, dzisiaj mam depilacje okolic intymnych, idziesz ze mną? - rzuciła sarkastycznie, ale Cornelia, tego nie załapała.
- Ja pójdę. Też miałam się zapisać, ale ..
- Cornelia pustaku, nie idę na żadne depilacje. Ale Ty masz mały móżdżek. - dodała i wyszła. Bell tylko powiedziała coś do siebie pod nosem i poszła za koleżanką a za nią inne dziewczyny.
....
Znalazłem Naomi w damskiej łazience jak rozmawiała z Cornelią. - nie to żebym kiedyś wchodził do damskich toalet, ale to była wyjątkowa sytuacją wymagająca wyjątkowych środków. Kiedy wszedłem spotkał mnie tylko pisk dziewczyn. Myślałem, że z tego wyrosły, są już w liceum. Zamknąłem oczy, żeby mogły wybiec z toalety przy okazji nawet dostałem torebką w głowę słysząc tylko:
- Wariat.
- Kretyn.
- Brak wychowania.
- Fajny jesteś, może się bzykniemy?
To ostatnie było kuszącą propozycją, ale musiałem odmówić w tym czasie miałem ważniejsze sprawy. Nie omieszkałem jednak spojrzeć na jej plakietkę z imieniem, nazwiskiem i klasą. Jeniffer Stones klasa I LO A.
- Myślałem, że humaniści to same sztywniaki! - dodałem patrząc na jej nieziemski tyłek.
- Nie podniecaj się tak ogierze, nie jednemu już dała. - powiedziała Naomi malując rzęsy.
- To chyba dobrze, nie? - zażartowałem, ale chyba tego nie załapała. Dziewczyny są trudne pod względem żartowania na ich punkcie. Nie rozumieją naszego poczucia humoru. Żadna nawet Willow.
- Wyjaśnisz mi zboku po co wchodzisz do damskiego kibla gdzie dziewczyny przebierają się, zapinają stanik, malują, plotkują, siedzą, gadają a rzadziej strają i sikają?
- Dziękuję za wyjaśnienie co tutaj robicie. Naprawdę nie musiałem tego wiedzieć.
- Nie musisz dziękować. - dodała z uśmiechem. - No?
- Aaa... wiem, chciałem pogadać.
- Wal.
- Tu? Teraz?
- Nie konia idioto! Powiedz o czym chcesz pogadać.
- Nie chodziło mi o walenie konia.... Chodziło mi, że niezręcznie mi gadać w damskim kiblu.
- Jak już tu wszedłeś i wytrzymałeś widok podpasek w koszach na śmieci czy testów ciążowych to chyba jest git, nie?
- Nie widziałem wcześniej tych podpasek... Bleee, czy to krew?
- Nie czerwona herbata. Oczywiście że krew Set, nawet nie wiesz jakie to bolesne.
- Nie chce wiedzieć. - powiedziałem nie ukrywając zażenowania, przerażenia i obrzydzenia jednocześnie. Zakryłem uszy i oczy bo nie chciałem więcej tego słuchać. Wydostałem się stamtąd po omacku a później gwałtownie nabrałem powietrza.
-  Jeśli chciałeś pogadać o mojej wczorajszej wizycie w domu Evansów, to wiedz, że to sprawa między mną a W. Nie chce Cię w to mieszać, bo będziesz musiał stanąć po jednej ze stron a wtedy zrobi mi sie przykro, bo na pewno nie będzie to moja strona. Więc pozwól, że uznam sprawę za zakończoną a to, że Willow podskarżyła mnie to zostawię bez komentarza.
- Stój! Po pierwsze nie wiedziałem nic o twojej wizycie nic mi o niej nie mówiła a powinna. W domu z nią pogadam. - okey, przyznaje skłamałem. Coś wspomniała, ale że od razu mówiła czy skarżyła. - Po drugie przychodzę z prośbą a nie z żalem.
- Ooo Set, wiesz że dla Ciebie zrobię wszystko. - dodała czując ulgę.
- Yyyy.... doprawdy?
- Nie dam Ci jeśli o to Ci chodzi! - spojrzała na moją krzywą minę po czym szybko dodała. - Żartowałam. Coś mi dzisiaj to nie wychodzi. No więc w czym rzecz?
- Yyyy..... w tym roku.. jak co roku odbędą się wybory na przewodniczącego szkoły.
- Oooo chcesz być przewodniczącym? Jak słodko. Pewnie, że na Ciebie zagłosuję, choć sama myślałam nad tym żeby wystartować. Jestem w końcu taka znana.
- Rzecz w tym, że chce żebyś zagłosowała na kogoś innego. Ale z mojego polecenia.
- Mów. Kto jest tym wybrańcem? - ale zanim jeszcze skończyła, domyśliła się o co mi biega. - Nie ma mowy Set! - wiedziałem, że się domyśli. - Setonie Sanders czy to sobie kpiny urządzasz? Mam głosować na Evans? Chyba bym musiała być tak narąbana żeby nie wiedzieć jak mam na imię, żeby na nią zagłosować.
- Da się zrobić. - dodałem z sympatycznym, czarującym uśmiechem, który zawsze działał na wszystkie kobiety. Ta była widocznie inna, co miałem wrażenie, że zaraz przywali mi torbą. A tak swoją drogą, to ciekawe co one tam noszą, że są takie ciężkie.
- Set! Nie ma mowy!
- Nie uciekaj Naomi! Bo poskarżę pani Baker że to ty wypuściłaś jej ukochane słowiki, które później zjadł jej kot morderca! Wkurzy się.
- Nie takim tonem Setonie. Nie zrobisz tego, bo mamy do siebie szacunek  a to jest żywy szantaż. Ona jest moim wrogiem i nie zrobię tego.
- W tej grze chodzi tylko o wyrolowanie Petera i zrobienie z niego tego czwartego w samorządzie, który pisze wszelkie protokoły za przewodniczącego i zastępcę.
- No to w czym problem. Będę przewodniczącą, Cat zastępcą a ona reprezentantem szkolny a Peter jak chciałeś sekreterze i skarbnikiem. - Nie wiem czy zdawała sobie sprawę, ale popełniła mały, bolesny błąd.
- Cornelia.
- Co Cornelia?
- Cornelia a nie Cat będzie zastępcą.
- Powiedziałam Cat? Miałam na myśli Catie z pierwszej klasy. Taka mały i chudziutka, podobno bardzo mądra. - obroniła się szybko, ale wiedziałem, że nie miała jej na myśli. Nie ma takiej dziewczyny o takim imieniu. Cat była jedyna o tak wspaniałym imieniu. Zauważyła to, że nie patrzę na nią. Szybko kontynuowała. - No to jak pasuje? Albo lepiej Ty będziesz zastępcą. Hmm?
- Nie dzięki takie rzeczy to nie dla mnie. Powinnaś pomyśleć o osobie, która naprawdę będzie zawsze gotowa coś zrobić dla Ciebie bezinteresownie.
- Set, wiesz, że jestem taką osobą dla Ciebie. Tylko nie w tej sprawie. Jak dla mnie byłbyś cudownym przewodniczącym, ale nie ona.
- Przyjąłem, bez odbioru. - rzuciłem i wyszedłem. Nie chciałem jej dłużej słuchać. Jutro są zgłoszenia kandydatów, dlatego trzeba się sprężać Willow musi wygrać czy to się podoba Naomi czy nie.
....
- Fajnie Cię znowu widzieć. - powiedziała żartobliwie W. (nie widziała zbyt dobrze na oczy, taki żarcik.) - Jak w szkole?
- To było suche wiesz?  No ale w szkole jak w szkole. Pogadałem trochę z wujkiem i w sumie tyle. Nic ciekawego się nie działo z wyjątkiem że niejaka Jeniffer Stones chciała się ze mną przespać w kąciku na miotły.
- Ho ho ho. Jeden dzień mnie nie ma a ty już szalejesz na prawo i lewo wyrywając jakieś laski z pierwszych klas.
- Skąd wiesz, że jest z pierwszej. - zapytałem nie ukrywając zdziwienia.
- Plotki szybko się roznoszą z resztą nie ważne.
- Jakie plotki?
- No wiesz, że wszystkim daje.
- Serio? Czyli Naomi to dobre źródło informacji.
- Zdecydowanie, najlepsze.
- Co powiedział lekarz?
- A co miał powiedzieć? To samo co wszyscy. Alergia na wszystko, zespół nadwrażliwych oczu i te sprawy. Gadał to co inni.
- Aha.. I tyle tak? Jakoś nie wierzę, że Jack tak to zostawił. Kręcisz.
- I mieszam. A co do kręcenia to zakręć się przy kuchni bo obiad na Ciebie czeka. Odgrzałabym Ci, ale za to że jesteś taki wkurzający to sam to zrobisz. Nie mam zamiaru ruszyć się z łóżka.
- Jak zjem to do Ciebie dołączę poleżakujemy razem.
- Nie wiem czy chce razem leżakować. - rzuciła kiedy wychodziłem a ja wiedziałem, że to zachęta, żebym po obiedzie do niej poszedł i tak zrobiłem. Zjadłem, umyłem naczynia, wykąpałem się a później ubrany w piżamki poszedłem do niej odrabiać lekcje. Pomagała mi zrozumieć podstawy hiszpańskiego a ja jej pomagałem w przeglądaniu pudelka. Znaczy ja czytałem jej najświeższe newsy a ona leżała z rumiankiem na oczach. Uważam, że to był dobry układ.  Dowiedziałem się, że "Gwiezdne wojny. Przebudzenie mocy" zarobiło miliard dolarów w 12 dni. No przeliczając to na książki, różne substancje chemiczne i sprzęt laboratoryjny to dużo... zdecydowanie dużo. Kiedy skończyliśmy się śmiać z różnych gwiazd telewizji, kina i polityki poszedłem do swojego pokoju gdyż do Willow zadzwonił Nate. Nie wyprosiła mnie jednak sam miałem na tyle godności aby samemu opuścić jej pokój i dać im trochę prywatności. Pomyślałem sobie, że to nie byłby głupi pomysł, żeby pogadać z Ethanem, może już wymyślił jakiś sposób jak oczarować swoją ukochaną.