czwartek, 29 czerwca 2017

Rozdział III - część 4

*oczami Seta*
Zanim poszedłem do domu Ethana skręciłem na cmentarz, który znajdował się w połowie drogi między nami. Usiadłem na ławce przed pomnikiem z imionami moich rodziców i siostry i zapaliłem znicz, który ze sobą przyniosłem. Kwiaty w wazonie zdawały się być świeże co jest oznaką, że ktoś tu przychodzi codziennie i je zmienia. Niestety nie robię tego ja, bo w rzeczywistości nienawidzę tego miejsca. Wiem, że już ich nie ma wśród nas a te nagrobki tylko to przypominają. Przypominają również dzień pogrzebu oraz mnie idącego za trzema trumnami. Wszyscy na cmentarzu składali mi kondolencje i ze współczuciem zerkali na płaczącego chłopca, tego jedynego który przeżył.Pomodliłem się zwracając się do Boga, aby zaopiekował się ich duszami i żeby przebaczył wszystkie grzechy, których nie zdążyli naprawić. Pogadałem chwilkę do pomnika, jakkolwiek to brzmi, powiedziałem co u mnie słychać i jak za nimi tęsknię. W czasie mojego patetycznego monologu niemal słyszałem śmiech Cat kiedy opowiadałem, że pocałowałem Low. Uśmiechnąłem się sam do siebie wyobrażając sobie minę rodziców na wieść, że ich mały synek się zakochał. Chciałbym ją zobaczyć w rzeczywistości ... 
Ze łzami w oczach wyszedłem poza mury cmentarza i wtedy głośno odetchnąłem. Poczułem ulgę, bo tamto miejsce przyprawiało mi o ciarki. Otarłem rękawem bluzy łzy i skręciłem do sklepu spożywczego znajdującego się kilka kroków od domu Ethana. Kupiłem jakieś przekąski i nuggetsy do odgrzania, idealne na wieczór użalania się nad sobą. Gdy podałem kasjerce piwo od razu poprosiła o dowód, którego JESZCZE nie posiadałem. Nawet dobra gadka i uwodzicielski uśmiech nie pomógł w osiągnięciu celu, więc odłożyłem zakazane produkty na bok gdzie będą czekały aż łaskawie skończę 18 lat. Jeszcze 2 miesiące i 2 dni - pomyślałem płacąc za zakupy i wychodząc ze sklepu. 
Jak już wspominałem, dom mojego przyjaciela znajdował się zaledwie kilka kroków od sklepu, więc nawet nie minęła minut a ja już stałem pod drzwiami. Ze środka dobiegały dzikie hałasy, które nieco wybiły mnie z rytmu. Zapukałem, ale nikt nie otworzył więc delikatnie nacisnąłem na klamkę. Wszedłem i zobaczyłem 15 umięśnionych facetów i strojach reprezentacji drużyny futbolowej, dwóch w zwykłej koszulce i jedną dziewczynę. Udałem się najpierw do kuchni zanieść przyniesione rzeczy a za chwilkę przyszli do mnie bliźniacy. 
- Siema Set! - powitał mnie radośnie Shane, ściskając mocno. Był już nieco pijany, co zdradzały jego zapach i postawa. - Miło Cię widzieć! W końcu będzie można pogadać z kimś trzeźwym. 
- Nie długo Shane, też zamierzam dzisiaj wyluzować. - rzuciłem szczerząc się jak głupi. - Cześć Charlie. - uścisnąłem dłoń bliźniaka a ten poklepał mnie po ramieniu. 
- Witamy na najmniej kulturalnej imprezie tego roku! 
- Raczej nie spodziewałem się tego po Ethanie. - rzuciłem nie kryjąc zdziwienia. Oparłem się o blat, tak aby mieć dobre pole do obserwacji towarzystwa z salonu. Charlie zrobił to samo a Shane opadł ciężko na krzesło i wziął do ręki nowe piwo. 
- Prawda? My to samo. No ale zaproszenie poszło, wzięliśmy piwo i jesteśmy. 
- Też bym przyniósł, ale niestety, za młodo wyglądam. - dodałem z zażenowanym uśmiechem. 
- Nie krępuj się i bierz z naszej skrzynki. Mamy drugą w samochodzie. 
- Rozumiem, że impreza na cześć wygranej w międzyszkolnych zawodach? Mogę już gratulować Shane? 
- A daj spokój. Wypadłem z formy. Zwycięstwo zawdzięczamy Prestonowi i Ethanowi, uratowali honor szkoły. 
- Shane, nie było tak źle, nie przesadzaj! Użalasz się nad sobą odkąd zszedłeś z boiska. 
- Użalałem się już w przerwie, dla przypomnienia. 
- To nie działa na twoją korzyść, ale dzięki że to zauważyłeś. Może teraz Set, przejmie moją rolę, bo mieszkanie pod jednym dachem z tym marudą daje za swoje. 
- Gdyby nie Charlie, to byłoby źle. - powiedział smutno Shane bardzo, ale to bardzo bliski płaczu. Spojrzałem zdezorientowany na Charliego a ten tylko machnął ręką mówiąc bezgłośnie " Ja to załatwię". 
- Shane - zaczął Charlie klękając przez płaczącym Shanem. - Jestem twoim bratem bliźniakiem, nigdy nie opuściłem żadnego meczu z twoim udziałem i mimo to, że dzisiaj poszło Ci troszkę słabiej to widziałem Cię na treningu i tam wymiatałeś. Każdy ma gorszy dzień i to nic złego, słyszysz? 
Shane przytaknął, otarł łzy i wziął głęboki oddech. 
- Chodzisz na moje treningi? - zapytał rozczulony a ja bałem się, żeby znowu się nie popłakał tym razem z rozczulenia. - Nie masz w tym czasie kółka z hiszpańskiego? 
- Uczę się online. Na trybunach, oglądając trening. Przez te 3 lata nie zauważyłeś mnie? - zapytał rozbawiony bezradnością brata. 
- Nie widziałem, przepraszam. - zapłakał znowu a ja nie wiedziałem co zrobić, więc postanowiłem zostawić braci samych przynajmniej na chwilkę, żeby Charlie doprowadził Shana do porządku. Skierowałem się w stronę salonu , gdzie siedziała imprezowa ekipa. Oparłem się o futrynę i przysłuchiwałem opowieści Nata, którego tu być nie powinno. 
- I wtedy przechodził Cook a Willow spojrzała na mnie błagalnie. No pomyślałem sobie, jestem gentlemanem i nie mogę zostawić kobiety w opałach. Więc porwałem ją w ramionach i zaczęliśmy się całować. 
 Po całej sali dobiegły mnie pomruki aprobaty. Chłopaki zbili z nim pione a Nate wyglądał na zadowolonego z siebie kretyna który stał się gwiazdą wieczoru zwierzeń. 
- Cook, zapytał co się dzieje między nami. Powiedziałem, że Low to moja laska i znowu się z nią przelizałem. Nie protestowała zanadto. 
Wezbrała we mnie złość, której nie mogłem stłumić. 
- Może, grzeczniej jak mówisz o mojej najlepszej przyjaciółce. - warknąłem gniewnie. 
- Set! Co Ty tu robisz Stary? - zapytał zdezorientowany Ethan zdejmując sobie z kolan jeszcze bardziej zaskoczoną Natalie, która momentalnie zrobiła się czerwona. 
- Przyszedłem pogadać z kumplem, ale widzę, że nie jestem tu mile widziany. 
- Żartujesz? - podbiegła do nas Natalie i rzuciła mi się na szyję. Też była już nieźle wcięta. - Musisz zostać, chłopaki opowiadają takie śmieszne historie. 
Odsunąłem ją delikatnie od siebie a ona zaraz przylepiła się do Ethana co bardzo mu się spodobało. 
- Właśnie słyszałem jedną z nich, bardzo ładnie podkoloryzowana. Szkoda, że Nate, nie umie opowiedzieć czystej prawdy, tylko musi dowodzić swojej wyższości nad nieobecnymi w tym towarzystwie. Możesz się wtedy popisać, co Nate? Możesz pokazać jakim to jesteś kozakiem. - krzyknąłem gniewnie zbliżając się do chłopaka. 
Nie robiło to na nim wrażenia. 
- Uspokój się Set, nie słyszałeś całej historii więc nie prowokuj bójki. Zresztą Willow sama tego chciała, jak powiedziała Ci inaczej, to chyba tylko po to, żebyś był zazdrosny. 
- Zazdrosny o Ciebie, a kim Ty w ogóle jesteś? Przybyłeś znikąd i nagle Low miałaby Ci się rzucić w ramiona? 
- Prędzej w moje niż w twoje. 
Musicie uwierzyć, naprawdę starałem się opanować, ale nie wytrzymałem. Ściągnąłem go z fotela za koszulę i pociągnąłem do siebie. Co do wagi należeliśmy do tego samego przedziału, jeśli chodzi o wzrost górowałem a co do mięśni.... Trudno ocenić, ale wiem, że po tym co się dzisiaj stanie idę na siłowanie, bez gadania. Trzymałem go za koszulkę a jego mina zmieniała się z dumnego siebie kretyna, na wkurzonego i pewnego siebie kretyna. Z pokoju zaczęły dobiegać odgłosy dopingu zagrzewającego do walki. 
- Co Małolacie? Przyznaj się, że sam byś chciał być na moim miejscu. 
- To moja siostra. 
- Doprawdy? Myślałem, że twoja siostra .... - zamilkł a w jego oczach było widać zbierające się łzy.Czyżby współczuł mi? A może tylko udawał, żeby wykorzystać okazję. 
- Dokończ. Co moja siostra.... - wykrzyczałem mu prosto w twarz. - Gdzie jest moja siostra? Co robi moja siostra? No powiedz. 
- Willow nie jest Cat. - powiedział spokojniej. - Wiem, że W. nie jest Ci obojętna. 
- Nie jest i nigdy nie będzie, niech to do Ciebie dotrze w końcu! 
- Puść mnie, bo zrobi się nieprzyjemnie. - rzucił wściekle zaciskając pięści. Jednak ja nie miałem zamiaru tego robić po tej uwadze o mojej siostrze, moich dwóch siostrach. 
I wtedy nie wiem co się stało, może straciłem gardę a może się zamyśliłem ale dostałem cios prosto w lewe oko. Lewy sierpowy i całkiem niezły do tego. Potoczyłem się do tyłu i wpadłem na Natalie i Ethana stojących za mną. Kiedy wyprostowałem się Nate, stał tyłem do mnie widocznie dumny z siebie jakby pozbył się natrętnego robaka. Ale nie pozbył, zapewniam. Przyszykowałem pięść, wrzasnąłem na niego, żeby się odwrócił i zrobiłem nokaut. Innymi słowy, buła na ryj. No wiecie o co mi chodzi. To wystarczyło, żeby przewrócił się przez fotel i upadł na podłogę. Nadal widziałem pełno gwiazdek, więcej niż na fladze Unii, znacznie więcej, ale byłem gotowy na odwet za jego słowa. Byłem gotowy na wszystko. Jednak innym zachciało się przerwać tę farsę. Do Nata, podbiegła Natalie i inni z ekipy, na mnie rzucił się Ethan trzymając żebym się nie wyrwał zaraz za nim przybiegli Charlie i Shane. 
- Dosyć tego! - Rzucił wkurzony Eth. - Set, przykro mi że to mówię, ale wyjdź z mojego domu natychmiast. 
Zabolało i to cholernie. Takie słowa z ust najlepszego przyjaciela są jak trucizna na serce drugiej osoby, w tym przypadku moje. Pokiwałem głową z dezaprobatą. 
- Znalazłeś sobie innego przyjaciela? - zapytałem kąśliwie. 
- Wyjdź Set. - powiedział i poszedł do Nata. 
Odwróciłem się i wyszedłem, zaraz za mną poszli Charlie i Shane. Jeden z nich obrócił mnie, tak, żebym mógł popatrzeć im w oczy. Nastała długa chwila milczenia aż odezwał się Shane. 
- Ale mu dojebałeś! Buuuja! - strzelił ze mną pione. - W końcu ktoś go utemperował i cieszę się, że to byłeś Ty. Bo ja mimo to, że chciałem, to kurcze nie miałem powodu, jakby Naomi dowiedziała się, że pobiłem się o Low to byłoby cienko. A i tak już nie jest kolorowo. 
- Będzie śliwa. - dodał Charlie kręcąc głową. - Wejdźcie do samochodu i zaczekajcie na mnie, zabieram nasze piwo i zaraz będę. 

Charlie kierował. Udaliśmy się do ich domu, gdzie zrobili mi okład na bolące oko. Wypiliśmy kilka piw, tyle aż zrobiło nam się niedobrze i wtedy wyjąłem telefon. 
Kiedy Shane to zobaczył natychmiast mi go wyrwał. 
- Nie pozwolę Ci na to stary. Jestem narypany i zaraz stracę kontakt z rzeczywistością, ale dzwonienie do osoby na której Ci zależy w takim stanie to same kłopoty. Wiem to z własnego doświadczenia. 
Zaśmiałem się w głos na jego słowa wypływające jak mądrość starego senseia po chwili słyszałem też śmiech Charliego. Wpadłem w taki głupawy nastrój, że nie mogłem przestać się śmiać aż brzuch zaczął mnie boleć. 
- To nie jest śmieszne, stary! Takie telefony powodują więcej złego niż dobrego. Charlie, przecież Ty wiesz. - powiedział jakby chciał przekonać brata do swojej racji. 
- Ty jesteś takim przypadkiem - zaczął łapiąc głośno oddech. - że powinni zaprogramować Ci w telefonie, oprócz trybu samolotowego, wibracji i wyciszonego, tryb chlanie. W końcu byłbyś bezpieczny.
- Ale ja już go mam.- buchnął śmiechem pokazując nam wyświetlacz telefonu. 
Nie mogliśmy opanować śmiechu. Po 10 minutach doszliśmy do siebie. 
- Chciałem tylko wysłać Lenie wiadomość, że nie wracam na noc do domu. 
- To by było mądre. - dodał z uznaniem kapitan drużyny - Ja bym o takich rzeczach nie myślał będąc pijanym. - pokazał mi wiadomość, którą po pijaku chciał wysłać do pokłóconej z nim Naomi. 


Pomyślałem, że to wcale nie takie głupie i może też powinienem to sobie zainstalować. Chłopaki rozłożyli dwa materace w części Charliego, bo tego wieczoru to właśnie tam mieliśmy pozostać. 
- Powiem wam, że nigdy nie czułem się gorzej potraktowany jak dzisiaj. Przez Ethana. Przez najlepszego przyjaciela. 
- Stary, on był pijany, nie masz się czym przejmować. Jutro o niczym nie będziecie pamiętać i wszystko będzie brało jak nigdy przedtem. 
- Nie to nie przejdzie. Jego słowa akurat zapamiętam jak nigdy. Nie sądziłem, że ten dzień kiedyś nadejdzie, gdzie zostawi mnie najlepszy kumpel. 
- Set, on był zdenerwowany, chciał was po prostu rozdzielić i wiedział, że któryś musi wyjść. 
- Czemu akurat ja byłem tym kimś? 
- Wiedział, że Ty to zrozumiesz i mu wybaczysz. Jakby wyrzucił Nata to Natalie też by mu powiedziała "Sajonara" Poza tym, to ty go zniszczyłeś i to jednym ciosem! Buuuum! - wrzasnął Shane zbijając ze mną pione. Którąś z kolei tego wieczoru. 
- To nadal mnie nie przekonuje. Ja bym go tak nie poświęcił dla dziewczyny. 
- Dla Natalie, pewnie nie, ale dla Low.... - zaczął Charlie wpatrując się we mnie badawczo. - Dzisiaj naprawdę się wkurzyłeś chyba pierwszy raz od ...- zamilkł nagle jakby każdy znał to bolesne zakończenie zdania. 
- Pierwszy raz od śmierci rodziny. Spokojnie Charlie, to nie zabawa w zakazane słowa. Uodporniłem się na nie, choć rana czasami jeszcze szczypie. 
Poklepał mnie po ramieniu a ja westchnąłem. 
- Może coś w tym jest. Lubię mieć Willow dla siebie. Lubię, gdy może na mnie liczyć, gdy zwierza mi się, gdy wzajemnie możemy się wspierać i jesteśmy dla siebie.... Wiecie co mam na myśli, nie? - zapytałem z nadzieją, że zrozumieją. 
- To na pewno nie przyjaźń ani nie siostrzana miłość. 
- Dlaczego nie? Widziałem was dzisiaj razem. Nasza relacja z W. wygląda identycznie. 
- Chryste.... To by się nazywało kazirodztwo. 
- Nie rób z nas gejów. Stary! 
- Set, jesteśmy bliźniakami. Jesteśmy blisko to fakt, ale no nie aż tak jak Ty z Low. Między wami widać coś więcej niż przyjaźń i możesz zaprzeczać lub nie, ale my wiemy lepiej. Nawet zrobiliśmy już zakłady. Shane powiedział, że do twojej osiemnastki będziecie już razem, ja myślę, że do świąt. Daje wam więcej czasu na uporanie się z tą krępującą sytuacją.
- Jesteście okropni. - żachnąłem się.
- Weź przestań. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, nie wrogami, na nas zawsze możesz liczyć. 
- Wiem i dziękuję, bo gdyby nie wy to pewnie spałbym dzisiaj w domku na drzewie. 
Zapadła chwila ciszy, którą przerwał Charlie. 
- Zdaję sobie sprawę, że to raczej osobiste pytanie, ale czy byłeś od pogrzebu rodziców w domu? 
Wziąłem głęboki oddech aż powietrze zaczęło palić mi płuca. 
- Jeszcze nie. 
To wystarczyło. Dwa proste słowa po których nie trzeba pytać o więcej. Byłem im wdzięczny. Wypiliśmy jeszcze jedno piwo a gdy nastała 3 już leżeliśmy na swoich legowiskach. Zmęczeni, pijani i poobijani. Przynajmniej ja. 

Pobudka rano przez panią Carter, nie należała do przyjemnych. Nie dość, że weszła stukając obcasami to wykrzykiwała niemiłe słowa do chłopaków za mój stan. Jakby to oni ponosili winę, że się upiłem. Na koniec swojej przemowy oblała ich wodą, ale i na mnie troszkę skapnęło.Chłopaki zawołali tęsknie.
- Jeszcze tej cudownej wody.
- Tylko mniej na nas więcej na twarz.
- Już ja wam dam łobuzy wstrętne więcej wody. Przecież z wami to jak z dziećmi! Pod prysznic i tu już! Jeden za drugim. A ja przygotuje jakieś śniadanie. - zamilkła na chwilkę ale zaraz znowu krzyknęła. - Shane, podnoś się leniu! - I Shane mimo tego, że nie chciał to wiedział, że następnym razem już tak miło nie poprosi. - Wiecie która jest godzina? - zapytała zniecierpliwiona.
- Wczesna. - wybąkał naburmuszony Shane.
- Zbyt wczesna. - dorzucił Charlie.
- Dla waszej wiadomości, właśnie zaczęła się pierwsza lekcja i tak, nie jesteście na niej, bo leżycie śmierdzący, upici i .... ach. Mam za słabe nerwy na waszą dwójkę. - dodała a ja wstałem i dopiero wtedy zobaczyła moją śliwę na oku. Której ja jeszcze nie widziałem, ale czułem że była i to nie mała.
- Nawet nie wiem jak to mam skomentować. - powiedziała po chwili trzymając ręce na ustach.
- W porządku, wiem, że nie wygląda to najlepiej. - odrzekłem z uśmiechem najbardziej szczerym na jaki było mnie stać.
- Kochanie, nie idź dzisiaj do szkoły, zadzwonię do rodziców, że źle się czujesz a oni Cię usprawiedliwią.
Propozycja była bardzo kusząca, ale nie chciałem okazać słabości przed Natem i resztą szkoły, że dostałem. On na pewno będzie w szkole więc ja też muszę tam być.
- Dziękuję, ale czuję się naprawdę dobrze. - skłamałem w nadziei że jej przenikliwe brązowe oczy tego nie dostrzegą. Po krótkiej chwili westchnęła głośno i potaknęła.
- Jak wolisz, ale jak coś to od razu poproś kogoś o pomoc, jakbyś czuł się gorzej.
- Tak zrobię. - dodałem z uśmiechem po czym zacząłem sprzątać puste butelki leżące wokół naszych materaców.
- Rozumiem Charlie, że promile jeszcze krążą w krwi i nie pojedziesz samochodem? - westchnęła żałośnie pani Carter.
- Charlie.... nie ... jest ... w .. stanie... wstać ... z ... łóżka... co ... dopiero... prowadzić... samochód...- wydukał w poduszkę.
 - Obraz nędzy i rozpaczy. Żałuję że nawet zapytałam.
Charlie wygonił ją z pokoju proponując zrobienie w końcu obiecanego śniadania i sam zwlekł się z łóżka.
Wykąpani zeszliśmy na śniadanie, wypiliśmy aspirynę, kawę a ja dodatkowo poprosiłem o coś mocnego przeciwbólowego. Pani Carter skrzywiła się na moją prośbę.
- To tak na wszelki wypadek. - rzuciłem i wsiadłem do samochodu.

Do szkoły weszliśmy razem. Trafiliśmy na dzwonek 30 minutowej przerwy, więc mieliśmy oglądalność. Dosłownie wszystkie oczy zwróciły się na nas i nie wiem czy patrzyli na wyglądającego jak zombie kapitana drużyny czy pozbawionego resztek siły witalnych lingwistę bez podstawowych znajomości hiszpańskiego czy na posiniaczonego pierwszoklasiste idącego z elitą tej szkoły.  Nie miałem pojęcia, ale widziałam, że zaraz zaczną gadać a jak pójdzie plotka to trudno będzie ją zatrzymać.
Idąc korytarzem pełnym ludzi dostrzegłem ją. Siedziała sama i z daleka poznałem że czytała kolejną książkę z serii "Olimpijscy Herosi" jej ukochanego autora. Momentalnie chciałem się zatrzymać i udać się w przeciwnym kierunku, żeby tylko mnie nie dostrzegła, żeby odłożyć w czasie nasze i tak nieuniknione spotkanie, ale w chwili kiedy chciałem zrobić manewr oderwała wzrok od książki i spojrzała prosto na mnie. Twarz jej momentalnie spoważniała i nie można było doszukać się na niej pasji czy zainteresowania ale strach i przerażenie. Wstała z miejsca zostawiając wszystkie swoje rzeczy i podeszła do mnie. 

piątek, 9 czerwca 2017

Rozdział III - część 3

*oczami Willow*
Kochałam słuchać o podróżach mamy, były moją inspiracją i nadzieją na wyrwanie się w trudnych chwilach z koszmaru codzienności. Wówczas marzyłam o lataniu samolotem i dreszczyku z nim związanym. Nie miałam nigdy 100% pewności że dolecę na miejsce lecz nigdy się nie bałam. Było w tym coś szalonego i niezwykłego zarazem. Wsiadanie do samolotu to wydanie na sobie dobrowolnego wyroku śmierci, ale także możliwość przełamania swoich barier i dosięgnięcie niemożliwego. Kto słyszał, żeby człowiek latał? A jednak. Wzbijanie się było momentem próby. Czymś co przekreślało szanse i jednocześnie dawało nowe. Sam przebieg lotu natomiast zbliżał mnie do Cat. Wówczas na wysokości 10 kilometrów nad ziemią w mojej głowie była tylko ona. Przeglądałam nasze wspólne zdjęcia, jej pamiętnik, mój pamiętnik, smsy, których nigdy nie wykasowałam, choć zajmują połowę miejsca w moim telefonie. To był czas na rozpamiętywanie. Na takiej wysokości niemal czuło się jej obecność, bo w końcu gdzie może być Cat skoro nie ma jej na Ziemi? Dla mnie jest zawsze ze mną, gdzieś w przestrzeni która mnie otacza. Która otacza mnie i Seta. Jednak na ziemi jest zakłócona różnymi wydarzeniami, zjawiskami i ledwo co wyczuwalna. W chmurach czuję się ją we wszystkim. Taka była Cat, była wszędzie dla wszystkich którzy jej potrzebowali oraz dla tych którzy nigdy prośby o pomoc nie powiedzieli głośno. Szybując marzyłam o cudownych chwilach które mogły być a których nigdy nie było. Marzyłam o jej życiu. Śmiałam się w duchu widząc ją u boku Charliego. Dwójka najlepszych przyjaciół razem, przecież to praktycznie niemożliwe... albo naprawdę niemożliwe. Wówczas napływały łzy. Wzbierały i wzbierały aż w reszcie przestałam marzyć o życiu i marzyłam o śmierci. Wyobrażenia spadającego samolotu nie wywoływały we mnie strachu, wywoływały obraz czekającej na mnie Cat. Jednak jako osoba wierząca, nie spodziewałam się, że będę godna stać u niej boku w Niebie, gdzie na pewno trafiła razem z rodzicami. Byłam świadoma konieczności poprawy swojego życia by móc stać gdzie ona stała teraz i prosiła w moich intencjach do Boga. Tak wyglądały zawsze fazy mojego lotu. Lądowanie było postawieniem kropki nad i. Wyrokiem niemal krzyczącym : Niewinna...
Mama skończyła pokazywać na mapie całą trasę nowej podróży. Egipt. Brzmi dumnie. Bardzo chciałam udać się tam z nią czego oczywiście, nie powiedziałam tego na głos. Będę czekała aż przyśle mi list z wyjazdu z dołączonym zdjęciem, po przeczytaniu zapakuje go do kuferka pamiątek i zaznaczę na mapie podróży Egipt ze statusem : "do zobaczenia w najbliższym czasie".
To nie była prawda, że nie lubię słuchać o jej podróżach. To wręcz kłamstwo. Ja nie umiem słuchać, bo odpływam wówczas do innego świata. Do świata widzianego jej oczami i nie rejestruje pewnych szczegółów opowieści. Nie wsłuchuję się w historyczne dzbanki, pergaminy, ikony które tam znajduje. Wsłuchuję się w wygląd miasta, kulturę tamtejszych ludzi oraz przygody jakie ją spotkały. Wtedy kocham jej uśmiech, kiedy żartuje z sytuacji które w czasie wyprawy miały miejsce. Kocham go i nie oddałabym go za żadne skarby. Teraz miała podobny uśmiech, kiedy mówiła o spotkaniu przygotowawczym. Straciłam rachubę czasu tak się w nią wpatrując gdyż na zegarze wybiła 21:00.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała lekko zawstydzona. - Tylko mi nie mów, że jestem gdzieś brudna. Pewnie się rozmazałam, tak?
- Dla mnie wyglądasz idealnie. - powiedziałam czołgając się do niej by dać jej buziaka.
- Kochanie! - przytuliła mnie mocno. - Bardzo mocno...
- Ja Ciebie też!
.....
Po pełnej emocji rozmowie z mamą poszłam się odświeżyć. Wcześniej jednak dałam jej kilka rad odnośnie taty i obiecałam jej wsparcie w razie, gdy będzie tego naprawdę potrzebowała. W normalnych sytuacjach staram się nie stawać po stronie żadnego z nich, żeby drugie nie zostało samo. W łazience chyba też zapomniałam o istnieniu czasu, bo po dłuższej chwili dopiero usłyszałam pukanie.
- Willow, kiedy zwolnisz łazienkę? - usłyszałam zza drzwi głos Seta
- Chcesz się wykąpać?
- Hmmm... odpocząć.
- To wejdź.
Kąpałam się rano więc tak jak on wpadłam na pomysł, żeby posiedzieć w wannie tylko żeby posiedzieć. Przeważnie kiedy któreś z nas miało gorszy dzień szło do łazienki, żeby posiedzieć w wannie, wtedy miało ciszę i spokój. Kiedy wszedł i zobaczył mnie w ubraniach uśmiechnął się łagodnie.
- Zły dzień?
- Troszkę gorszy niż pozostałe.
- To tak jak ja. Nie wolałabyś nalać trochę wody, to bardziej odprężające.
- Nie, bo zaraz będzie zimna.
- Będziemy dolewali ciepłej.
- Nie chce mi się zakładać kostiumu.
- No proszę...
- Dobra. W czwartej szufladzie jest strój. Podasz?
- Już.
Kazałam mu się odwrócić plecami, chwilę później napuściliśmy gorącej wody i oboje w lekkim ścisku z powodu jego długich nóg - odpoczywaliśmy.
- Z Cat było to łatwiejsze. - powiedział uśmiechając się do mnie.
- Może dlatego, że byliście młodsi i nie miałeś takich długich nóg geniuszu.
- To możliwe.. - przytaknął zamyślony.
- Z Cat wszystko było łatwiejsze. - dodałam zataczając na wodzie koła palcem wskazującym.
- To prawda.  Nie działała mi na nerwy jak Ty, nie była taka zazdrosna o mnie, nie rozpychała się w wannie i zawsze wołała mnie na wannowe dumanie.
- Ja zazdrosna ? - zapytałam  zaskoczona. - O co niby albo od razu o kogo?
- O moje perfumy.
- Tak racja, podobają mi się. Też by takie chciała.
- No toteż mówię, że dostałaś jakieś tandetne i teraz się boczysz. - powiedział szczerząc się jak to potrafi najlepiej. Zmiękkło mi serce.
Po dłuższej chwili bezczynnego siedzenia, przerwał milczenie.
- Pamiętasz naszą poranną rozmowę?
- Hmm, ciężko byłoby zapomnieć. Powiedziałeś wtedy.. - zaczęłam, choć wiedziałam, że może to doprowadzić do kolejnej kłótni.
- To było głupie, poniosły mnie emocje. Przepraszam. To wszystko dlatego, że tak mi na Tobie zależy a w Natcie nie widzę odpowiedniego chłopaka dla Ciebie. - dodał ściszając głos.
- Całowałam się z nim. - dokończyłam zawstydzona, opuszczając głowę, byle na niego nie spojrzeć. Gdy w końcu zebrałam się na odwagę by na niego zerknąć, zrobił minę zbitego psa. Nie dało się ukryć, że uraziłam jego "męską dumę".
- Przecież powiedziałaś....
- Wiem co mówiłam i wszystko to było prawdą. Dzisiaj, kiedy poszłam wyjaśnić z nim tę sprawę pocałował mnie, żeby nie oberwało mi się od Cook`a.
Set nie odezwał się ani słowem. Siedział pocierając chłodne od temperatury wody kolana. Widziałam jego twarz, była zupełnie inna niż zawsze, brakowało jej tej bystrości. Wpatrywałam się w niego w nadziei, że zrozumie sytuację w jakiej się znaleźliśmy..... Zrozumiał. Po chwili uśmiechnął się blado i złapał mnie delikatnie za szorstkie dłonie.
- Już dobrze. Nie gniewam się, po prostu jesteś dla mnie najważniejszą osobą i nie chcę, żeby ktoś taki jak Nate Cię skrzywdził.
- Ohhh Set! - westchnęłam wdzięczna za jego słowa. - Przecież wiesz, że jestem twardą dziewczyną i nie dam się tak łatwo wpuścić w maliny. Poza tym pomimo długiego i dość przyjemnego pocałunku nie wiążę z nim żadnej przyszłości. To nie mój typ.
- Masz swoje typy? A to interesujące. - powiedział zaciekawiony pomijając temat pocałunku. - Może zdradzisz mi, który chłopak jest w twoim typie?  Na pewno musi być ktoś taki.
- O takich rzeczach zawsze gadałam z Cat. Jednak teraz kiedy jej już..... - nie byłam wstanie dokończyć zdania tak bolesnymi słowami jak " nie ma". - To nie wiem czy umiałabym z kimś o tym rozmawiać.
- Nie będę naciskał, ale wiesz, że teraz to my jesteśmy rodziną i mi możesz powiedzieć wszystko. Postaram się jak najlepiej zastąpić Cat, choć wiem z własnego doświadczenia, że to nie jest wykonalne przez nikogo.
....
Kiedy wróciłam do siebie, odpaliłam laptopa i odłożyłam go na łóżko. Przyniosłam z dołu zieloną herbatę z miętą, nazwaną przez rodziców "herbatka na każdą okazję" i odłożyłam na stoliku nocnym. Nałożyłam na stópki ciepłe skarpetki i przytuliłam do siebie termofor ukryty w wełnianym sweterku. Zaciągnęłam kołdrę na kolana i zabrałam się za czyszczenie mojego laptopa z niepotrzebnych rzeczy. Na tapecie po odblokowaniu ekranu ujrzałam zdjęcie Cat z wiankiem na głowie. Było zdobione trzy lata temu w wakacje, kiedy to z Setem i Cat wybraliśmy się do nowo otwartego parku. Uplotłam jej wtedy wianek, który nauczyła mnie robić moja babcia i oddałam jej go mówiąc: 
- Od dziś możesz się nazywać oficjalnie "Królową serca Willow".
- To jest dopiero zaszczyt! - odrzekła z szerokim uśmiechem ukazującym jej proste, białe zęby. - Nigdy go nie zdejmę! 
- Uschnie do jutra. - burknął Set. 
- To nigdy nie zdejmę go dzisiaj. 
- To nie ma sensu. - warknął jej młodszy brat. 
- A czy całe życie musi być osensowione? - upierała się na swoim . Taka własnie była! Kiedy miała idee, zawsze do niej dążyła w wmawiała ją innym tworząc przy tym nowy słownik liczący co najmniej 500 stron. 
- Trzeba mieć sens w życiu. 
- Nie mówię o życiu Set. Mówię ogólnie. Co Ty jesteś taki ponury dzisiaj? 
- Po prostu ustawcie się w końcu do tego zdjęcia, bo nigdy go nie zrobię. 
Nie było rady, trzeba było ustawić się skoro pan fotograf tak kazał. Obok pięknej Cat, znalazła się moja sylwetka przegięta na pół w histerycznym śmiechu. Śmiałam się z głupiej miny Seta, bardzo głupiej. A nawet mogę pokusić się o myśl, że w rzeczywistości śmiałam się z jego głupoty. Set od dziecka był głupi.  
Dotknęłam opuszkami palców twarzy Cat i łza napłynęła mi do oczu. Nie wiem ile czasu minęło ale jedna kropla zamieniła się w powódź. Topiłam się we własnych łzach. Za każdym razem kiedy tylko wspominałam każdą chwilę spędzoną z nią tak było.Chwilę później do pokoju wparował Set z grymasem na twarzy. 
- Jak mogę szybko zarobić dużą ...? - rzucił, ale gdy zobaczył moją zaryczaną twarz nie zdołała dokończyć. Podskoczył do łóżka i chwilę później był koło mnie. - Tylko nie płacz! Błagam. Powiedz, co się stało. 
- Nic takiego. To był ciężki dzień i nie zapanowałam nad emocjami. 
- Ktoś coś powiedział? - zapytał zdeterminowany i gotowy żeby zrobić krzywdę tej osobie. - Naomi? 
Nie mogłam z siebie wydusić głosu. Pokiwałam przecząco głową, nie patrząc w jego piękne oczy. W oczy podobne do oczu Cat. Chwile mijały a ja nie zdawałam sobie sprawy, że moje palce nadal przyciskają monitor laptopa. Set usiadł koło mnie na łóżku i już wiedział co było powodem łez. 
- "Królowa serca Willow"? - zapytał z delikatnym uśmiechem. 
- Jedyna. 
- Możemy do tego tytułu dorzucić "i Seta"? 
- Oczywiście, będzie brzmiało bardziej szlachetnie. - dodałam z uśmiechem. Naprawdę się uśmiechnęłam, zerknęłam na niego a on odwrócił wzrok z ekranu, żeby spojrzeć na mnie. - A "Król mojego serca" stał wówczas za obiektywem. 
To jedno proste aczkolwiek szczere do bólu zdanie wywołało w nim taką falę emocji, że w jednej chwili łzy napłynęły i jemu do oczu. Położył swoje dłonie na moich policzkach i przełknął głośno ślinę. 
- A teraz "Król twoje serca" pocałuje Cię a Ty nie uciekniesz z przerażeniem i nie uderzysz go w nerwach, gdyż ostrzegł Cię przed tym. W porządku? 
W jednej chwili byłam sparaliżowana, ogarnęła mnie fala ciepła na twarzy. Czyżbym spaliła buraka? I to pewnie nie jednego a dwa. Wypieki zaczęły szczypać a oddech jakby się zatrzymał. Set chce mnie pocałować? Przecież jest moim bratem... znaczy no nie do końca ale mentalnie to brat!!! Nie może tego zrobić. Nie może.... Nie rozumiem, więc czemu serce wariuje i krzyczy "TAK" ...  Żeby nawet serce dopingowało Seta, to już za dużo. "On jest młodszy" - pomyślałam - "Nie możesz się w nim zakochać, bo on jest młodszym bratem!" I nie wiedząc czemu w tej samej sekundzie potaknęłam a jego wargi dotknęły delikatnie moich warg. Nasze nosy się styknęły i zaczęły przeszkadzać tak cudownej chwili. Po co są w ogóle te nocy? Odchyliłam delikatnie głowę, żeby "te nosy" już nie przeszkadzały i dałam się pocałować. Jego oddech pachniał nową pastą zakupioną przez mamę w drogerii oraz gumami Airwaves. Czy to nie idealne połączenie? - pomyślałam.  Czy każdy człowiek tak dużo myśli podczas całowania? Za dużo tego. 
Oderwałam głowę od części całującej i odwzajemniłam jego delikatny pocałunek. Po jakimś czasie powoli oderwał się ode mnie i odsunął nadal nie zdejmując dłoni z mojej szyi i policzka. 
- To było....
- Dziwne? Niesamowite? Niegodne? Niemoralne? 
- To było nasze. I nikt mi tego nie zabierze. 
- Set... 
- Nic nie mów. Nie oczekuję, że zaraz skoczysz mi na szyję i powiesz, te dwa magiczne słowa. Spokojnie. Po prostu od kiedy Cię poznałem chciałem to zrobić. 
- Byliśmy wtedy dzieciakami. 
- I od tego czasu nie zmieniłem swoich uczuć do Ciebie. 
Zamurowało mnie. Czy ja coś do niego czułam? To zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. 
- Set, ja nie wiem czy czuję to samo. Zaskoczyłeś mnie. 
- Wiem Willow. - powiedział uśmiechając się. - Od zawsze chciałem być twoim chłopakiem i tym który jako pierwszy Cię pocałuje dlatego dzisiaj poczułem taką zazdrość z powodu Nata. 
- Ochh... - westchnęłam próbując zebrać myśli. 
- Nie poczekaj! - przerwał mi - Nic na Tobie nie wymuszam. Chciałem po postu żebyś wiedziała poza tym Cat zawsze się ze mną droczyła, że muszę to zrobić przy niej, żeby mogła zobaczyć moją pierwszą porażkę. Wiem, że ją widziała. I wiem, że jest szczęśliwa, że tego dłużej nie tłumię w sobie. - westchnął - Jak chcesz to wszystko może wrócić do normy i możemy udawać, że nic się nie stało. - dodał. 
Wrócić do normy? Jakby nic się nie stało? - Niezły jest
- Set stało się. 
- Jeśli nie chcesz, nic nie musiało się stać. - rzucił już  poważniej. 
- Ja nie wiem czego chcę. - wydęłam wargi które jeszcze miały na sobie smak Seta. 
- To dopóki się nie dowiesz, będziemy się zachowywać jak dawniej. Tylko błagam nie nazywaj mnie swoim bratem, bo w tych okolicznościach byłoby to troszkę niezręczne i wyszedł by totalny FRIENDZONE. 
- Obiecuję już tak nie mówić, choć na początku może być ciężko. 
- Dzięki. - mruknął wstając z łóżka. - Zanocuję dzisiaj u Ethana, żebyś mogła sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, poza tym domyślałam się, że będziesz chciała po raz drugi zająć wannę a mamy jedną więc ja skorzystam z tej u Ethana. 
- Nie musisz.... 
- Ale tak zrobię. Dobrej nocy piękna! Widzimy się jutro w szkole.
I wysłała mi buziaka i odwrócił się i wyszedł. Tyle spójników więc jak między nami włożyć partykułę? 
Położyłam głowę na poduszce wiedząc, że sen dzisiejszej nocy nie nadejdzie.