poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział I - część 5

*oczami Willow*
Po wyjściu Seta, poczułam się winna całej zaistniałej sytuacji. Minął lekko ponad tydzień od początku roku szkolnego a ja już zaczynam się kłócić z moim jedynym i najlepszym przyjacielem. Strasznie cierpię, po każdej naszej spinie i dobija mnie kiedy nie odzywamy się do siebie. Kiedy poszedł gdzieś tamtego dnia, byłam wściekła - jednak nie na niego - tylko na samą siebie. Już nie miałam ochoty, na żadne imprezowanie nawet jak miały tam być drinki i inne trunki, których w tedy bardzo potrzebowałam. Zdenerwowałam się na Seta, ale przecież to wszystko to prawda - to ja ją zabiłam i nic tego nie zmieni. Naomi miała racje. Teraz kiedy sobie to uświadomiłam, ogarnął mnie wielki smutek. Nie chciałam go dzielić z Natem,którego praktycznie nie znałam. Potrzebowałam tutaj tylko jednej osoby, właśnie tej, na którą się wydarłam. Jestem chodzącą beznadzieją, bez jakichkolwiek większych uczuć. Byłam niesprawiedliwa. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do niego w tym czasie Nate podłączył swój odtwarzacz Mp5 i puszczał hity tego lata. Niestety po sygnale, nie usłyszałam nic innego jak pocztę głosową.
- Choroba.. - westchnęłam opadając na najbliższe krzesło. Znowu przyłożyłam telefon do ucha i znowu poczta.
- Nie odbiera?
- Geniusz z Ciebie. - rzuciłam sarkastycznie.
- Nie musisz się na mnie wyżywać. Wgl to nie wiem co ja tutaj robię. - powiedział zrezygnowany a na jego twarzy pierwszy raz od kiedy go poznałam zobaczyłam żal. Chwycił skórzaną kurtkę i chciał już wychodzić, ale odezwały się we mnie te moje wyrzuty sumienia i kiedy był już przy drzwiach wstałam i złapałam go za przeguby.
- Przepraszam, nie chciałam być taka nie miła.
- Teraz, czy wgl?
- Teraz. Bo jeśli chodzi o resztę to jesteś mega irytujący.
- W sumie masz rację. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Wybaczam Ci. - dodał i z powrotem rzucił kurtkę na wieszak. - To co wybieramy się na zabawę, czy już do reszty straciłaś humor?
- Przez cały dzień mam przesrany humor, także nie miałam co tracić. Wiesz jak to jest jednocześnie, w jednym budynku, na jednej przerwie unikać Cook`a i Naomi i walczyć z pokusą dokopania czającemu się w kątach Peterowi? Bo ja niestety wiem ...
- Czeka nas długa rozmowa.. To poczekaj, może zrobię naszą ulubioną kawę i wszystko mi opowiesz? - powiedział zgryźliwie cytując reklamę kawy. A ja zamiast pokazać swoją naturę odsłoniłam przed nim wszystkie karty i rozpłakałam się jak małe dziecko. Wszystko to odbyło się tak szybko. Nie mogłam ich zatrzymać. Łzy same napływały mi do oczu. Przez chwilę obraz był tak zamazany, że nawet nie widziałam stojącego koło mnie Nata. On od razu kiedy zorientował się, co się dzieje uklęknął przede mną i delikatnie - nadal nie będąc pewnym czy go nie odepchnę - objął mnie. Nawet gdybym chciała - a nie chciałam - nie miałam siły, żeby uwolnić się z jego uścisku. Był stalowy, mocny, pewny. Czułam się trochę niezręcznie, bo pierwszy raz płakałam przy obcej mi osobie, ale wystarczyła chwila i w jego objęciach uspokoiłam się. Usłyszałam jak szepcze mi do ucha:
- No już mała. Nie płacz. Porozmawiamy zaraz i pomogę Ci. Tylko się nie rozklejaj. Jesteś za ładna żeby płakać.
Mimowolnie odsunęłam się od niego. Choć chciałam płakać przytłoczona skulminowaniem się wszystkich wydarzeń dnia dzisiejszego, to wiedziałam, że nie mogę przy obcej mi osobie pokazywać tyle słabości. Mój dziadek był w wojsku i uczył mnie, że nie wolno płakać, nawet gdyby mieli mi odciąć nogę. Jak zrobili to mojemu dziadkowi. Od tej pory jest ma emeryturze wojskowej i razem z babcią mieszkają w maleńkiej miejscowości w górach. - Także wracając do moich spraw, postanowiłam udać się za radą dziadka i pozostać silna, nawet jakbym miałam zakrztusić się własnymi łzami. Wytarłam twarz rąbkiem bluzki i próbowałam dojść do siebie. Unikałam spojrzeć rzucanych mi przez Nata, jak ognia. Widział mnie słabą i miałam wrażenie że zerka na mnie z litością.
- Masz podpuchnięte oczy. Siostra mówi, że na takie okazje to idealnie działa kompres z ziół. Masz tu jakąś zieleninę? - zapytał próbując niezgrabie zmienić temat.
- W szafce na zlewem kuchennym.
- To mam pomysł. Usiądź sobie na kanapie, albo najlepiej się połóż a ja wszystko przygotuję. Nastawię nastrojową muzykę i odpoczniesz chwilę, hę?
- Nie i tak będzie, choć wiec, że wcale tego nie potrzebuje, bo już mi lepiej.
- Wiem, wiem mała twardzielko.
Kiedy poszedł do kuchni dopiero teraz poczułam jak pieką mnie oczy i policzki. Z racji choroby odziedziczonej przez mojego tatę - nadwrażliwych oczu - wszystko co wiązało się ze łzami, czy dostaniem się do nich innych płynów kończyło się bardzo źle. Także rozpętałam piekło w moich oczach i musiałam je natychmiast ugasić. Zamknęłam je i przyłożyłam pilot od telewizora, który miał zapewnić mi chłód. Jednak nic takiego się nie stało. Kiedy czekałam na Nata usłyszałam dzwonek do drzwi. Kątem oka zerknęłam w stronę kuchni z nadzieją, że nowy kolega okażę się tak dobry i je otworzy, ale w końcu sama postanowiłam zwlec tyłek z kanapy i podeszłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam dostrzegłam w nich twarz pięknej blondwłosej dziewczyny o nieskazitelnej cerze. Była to osoba, której starałam się unikać prze całe swoje życie. A tu proszę królewna Georgia sama zjawiła się w moim domu. Kiedy spojrzała na mnie przez chwilę widziałam w jej oczach współczucie ( jak podejrzewałam  chodziło o moje oczy), jednak szybko zmieniła je w nienawiść.
- Jak Ty do cholery wyglądasz? Zawsze jesteś taka obleśna? Współczuję twojemu chłopakowi.
- Ciebie również miło widzieć. Wejdziesz?
- Oczywiście! - nie czekając na więcej z impetem otworzyła drzwi. Poszła prosto do salonu, który dobrze znała z czasów dzieciństwa i usiadła na fotelu. - To wyjaśnisz mi to grzecznie, czemu obściskiwałaś mojego chłopaka, czy mam użyć do tego innych środków.
- Nie musisz. Niech zgadnę Cornelia zdała już Ci taką relację, że przesłuchanie mnie to tylko nic nie znacząca formalność?
- Coś w tym stylu. - rzuciła gorzko. - To co wysłowisz się wreszcie? Czy mowę też Ci odjęło?
- Po pierwsze nie obściskiwałam się z twoim chłopakiem, tylko upadłam na niego. Po drugie, kiedy usnęłam to uwierz mi, że nie chciałam położyć się na jego ramieniu. Naomi, nie róbmy z tego takiej afery. Błagam Cię ! Nie chce się niepotrzebnie kłócić.
- NIE MÓW DO MNIE NAOMI!  Tylko bliskie mi osoby tak do mnie mówią, Ciebie obowiązuje nadal Georgia i chyba tak pozostanie do końca życia.
- Dobrze, jak sobie życzysz.
- Tak, tak sobie życzę. Charliego możesz sobie podrywać kiedy tylko chcesz, choć wolałabym, żeby się z tobą nie kolegował, ale to nic. Jednak jeśli chodzi o Shana.... - nie mogąc tego słuchać wpadłam jej w zdanie.
- Tak załapałam. Łapy precz. Własność prywatna. jeśli chcesz się nadal na mnie wydzierać o takie głupoty, to umówmy się na inny dzień, dobrze? Dzisiaj naprawdę nie czuję się najlepiej.
- Nie mam zamiaru rozmawiać z Tobą dłużej niż to konieczne.
- Przykro mi, że tak jest. Nadal uważam, że jesteś za mądra, żeby trzymać się z Cornelią i jej słuchać, ale to twoje życie, ja się nie mieszam.
- No i tak powinno być.
- Zioła gotowe - powiedział Nate niosąc tace z herbatą i ziołami. Obie spojrzałyśmy na niego z niedowierzaniem. Wybrał sobie moment. - Cześć Georgia, miło Cię widzieć. - powiedział z uśmiechem na ustach, ku mojemu zdziwieniu doskonale obeznany w relacji jaka jest między mną a Naomi. - Przyszłaś trochę podręczyć umierającą?
- Nate przestań!   - skarciłam go.
- Nie mam zamiaru nikogo dręczyć przynajmniej nie dzisiaj. A tym bardziej osoby, która jest w tym zestawieniu na przegranej pozycji.
- Nie wydaje mi się, żeby była. - Nate naciskał nadal na temat, ale jak zauważyłam ani ja ani G. nie chciałyśmy o tym gadać.
- Dasz mi w końcu te zioła?
- Co to za zioła? - zapytała zaciekawiona.
- Tajna receptura, nie mogę zdradzić.
- Nie wygłupiaj się, pytam serio! - żachnęła się, ale nadal nie chciała odpuścić. - To na oczy?
Pokiwałam lekko głową a ona rozsunęła swoją torbę i wyjęła z niej krople, rumianek i coś opakowanego w pudełeczko.
- Masz, to pomoże lepiej, niż te jego zioła. Weź to na noc - dwie krople i połóż rumianek na jak będziesz zasypiała na waciku. Przejdzie do rana i nie będzie śladu. - dodała łagodnie po czym zakłopotana dodała szybko. - Nie robię tego z dobrej woli. Po prostu chce, żebyś była sprawna pod każdym względem, jeśli masz ze mną rywalizować, bo w takim stanie...
- Jestem na przegranej pozycji. - dodałam z uśmiechem
- No właśnie. - powiedziała z powagą, jednak zauważyłam, że kącik jej ust lekko drgnął w uśmiechu. - Także do jutra w szkole. - rzuciła po czym wyszła. Chciałam wstać, żeby ją odprowadzić, ale dodała szybko. - Leż, sama wiem gdzie są drzwi. - i wyszła.
- Wow, ma styl. - stwierdził Nate i spojrzał na mnie. - Ale ja bym jej nie wierzył. Może chce, żebyś poczuła się jeszcze gorzej.
Sama byłam w tak ciężkim szoku, że nadal trawiła te wszystkie informacje. Naomi, przyszła do mnie, siedziała w moim fotelu, rozmawiała ze mną, pomogła mi i była stosunkowo miła. Natłok tego wszystkiego sprawiał, że miałam wrażenie, że głowa mi eksploduje. Nie umiałam wydusić z siebie słowa, ale moje przeczucie mówiło mi, że chce mi pomóc.
- Nie na pewno nie posunęła by się do tego stopnia. Wezmę jej krople przed snem.
- A moje zioła? Mam zabrać ze sobą, tak?
- Twoje zioła wezmę teraz. - powiedziałam z uśmiechem.
.....
- Kolacja smakowała? - zapytała mama nie kryjąc uśmiechu na twarzy patrząc na N. Nie lubiłam tej miny, bo to znaczyło, że wpadł jej w oko i będzie mnie teraz wypytywała o szczegóły. Jednak w tej rodzinie mogłam liczyć na tatę, zawsze potrafił się zachować, nawet kiedy mama traciła rezon.
- Oczywiście pani Evans. Było wyśmienite. Długo pani już gotuje?
- To było pytanie retoryczne. - rzucił sucho tata. - Moja żona wie, że piekielnie dobrze gotuje.
- Jack, uspokój się. Bardzo się cieszę, że smakowało a teraz może ktoś mi pomoże przy zmywaniu. - powiedziała zerkając na mnie. Nie miałam ochoty iść i z nią gadać a tym bardziej zostawiać Nata z tatą. Tata by go zniszczył.
- Ja pani pomogę. W domu tylko ja się tym zajmuje. Siostra jest lewa w te klocki. - dodał Nate i poszedł za mamą do kuchni.
- Oj naprawdę, nie trzeba, sama dam radę... - zaczęła się śmiać mama, ale później zniknęła za drzwiami do kuchni i już tylko słyszałam stłumione dźwięki.
- Skąd Ty go wytrzasnęłaś. Mega sztywniak. Przez pół kolacji myślałem, że połknął kołek.
- Masakra, nie? -  zapytałam zgryźliwie i bardzo cieszyłam się, że tata poniekąd podziela moją opinię na temat N.
- Porażka. Tylko, mi nie mów kochanie, że to twój chłopak? Błagam. Nie on.
- Spokojnie tato. - dodałam szybko widząc przerażenie w jego oczach. - Nie wytrzymałabym z nim dłużej niż dzień.  Musiałabym być masochistką. A nie jestem.
- Jak dobrze, że odziedziczyłaś te dobre geny po mnie.- skwitował z dumną, uśmiechając się do mnie promiennie. - Oczywiście jeśli chodzi o charakter, bo urodę masz po mamie. Na szczęście.
- Przestań tato. Nie jedne dziewczyny z mojej szkoły się o ciebie pytały. Nie zdziadziej tylko a wszystko będzie git.
- Cóż za wspaniała wiadomość. Muszę się tam pokręcić koło twojej szkoły.
- Koniecznie. - rzuciłam i upiłam łyk wody. Poczułam lekkie pieczenie w okolicy oka, ale nie odezwałam się gdyż nie chciałam sprawiać zawodu tacie. Jednak on wyczuł co się dzieje.
- Kochanie, co się stało? Tylko nie chce słyszeć, że płakałaś.
Skoro nie chciał tego słyszeć, to ja nie zamierzałam mu tego mówić.
- Nie po prostu jak się kąpałam to szampon mi wpadł w oczy. Moja wrażliwość i te sprawy.
- Muszę cię zabrać w końcu do tego lekarza, za długo zwlekamy. A właśnie jeśli o czekaniu mowa, to gdzie Seton?
- Wyszedł z koleżanką i powiedział, że zje na mieście, żebyście się nie martwili. - powiedziałam dobrze znaną mi formułkę zostawioną na specjalnie okoliczności krycia S. On krył mnie, ja jego i nasza przyjaźń się rozwijała. Ufaliśmy sobie bezgranicznie. Nie chciałam na niego kablować tylko dla tego, że się spóźnia. Wiedziałam, że w końcu przyjdzie.
Zdążyłam zamienić kilka słów z tatą i z kuchni wyszła rozbawiona mama trzymająca się pod boki i Nate, który najwidoczniej opowiadał jej jeden ze swoich "najzabawniejszych" dowcipów.
- ...no i właśnie wtedy powiedziałem babci. " Kochana babciu, to nie ja to pies Berni. Przez cały dzień byłaś z psem, nie ze mną"..
- Niech zgadnę, własnie oczarowujesz mamę, jednym z tych swoich komicznych przeżyć? - rzuciłam z sarkazmem.
- W. ! - skarciła mnie mama, przerywając swój śmiech. - Trochę więcej taktu. Nate, to prawdziwy gentleman. Musisz częściej go zapraszać.
- Spokojnie, on sam o to zadba, żeby tu przyjść, ja nie muszę się wysilać, prawda?
- Bądź o to spokojna. Pani Leno było mi bardzo miło z panią pogawędzić, niestety muszę się zbierać do domu.
- Już? Tak szybko? Myślałam,  że posiedzicie chwilę u W... Szkoda.
- Niech pani mi wierzy, chciałbym, ale obiecałem pomoc tacie, także. Życzę miłego wieczoru i do zobaczenia jutro W.
- Na razie. - rzuciłam kiedy mama odprowadzała go do drzwi.
- Wspaniały chłopak i te poczucie humoru. - mama tak się nim zachwycała, jakby zaraz miała kupić mi białą suknię i wystawić z nim przed ołtarz. - Nie powinnaś być tak do niego uprzedzona. Jest wspaniały.I to jak mówi o swojej siostrze... - dalej kontynuowała swoją gadaninę o jego zaletach, których ja nie mogłam słuchać więc spojrzałam błagalnie na tatę a on kiwną do mnie. Także podziękowałam za posiłek, dałam im po buziaku i poszłam na górę. Weszłam do pokoju i podeszłam do toaletki. Kiedy zobaczyłam swoje oczy to uznałam, że wyglądam jak największa ofiara losu. Położyłam się na łóżku i przykryłam się kocem. Z racji tego, że to dopiero początek roku, nie miałam zamiaru odrabiać lekcji. Nawet nie wiedziałam czy jutro pójdę do szkoły, jeśli magiczne leki Naomi, nie podziałają. Przysunęłam bliżej krople i już miałam je wpuszczą kiedy do pokoju wszedł Set.
Podniosłam się natychmiast i rzuciłam się na szyję. Wszystko było takie instynktowne. Nawet nie myślałam, co robię. Poczułam chłód dworu i perfumy... damskie. Odsunęłam się lekko, chcąc spojrzeć na niego, ale w tej samej chwili zapalił światło w moim pokoju. Moje wrażliwe oczy tego nie wytrzymały i aż przewróciłam się na podłogę. Szybko do mnie podszedł i złapał mnie za przegub.
- Co się dzieje? Źle się czujesz? - zapytał zmartwiony, ale kiedy odsłonił włosy z mojej twarzy sam znalazł odpowiedź. - O kurna. Płakałaś?
- To szampon. - rzuciłam krótko starając się przy tym  na niego nie patrzeć. Zawsze wyczuwam moje kłamstwa.
- Kłamiesz. - jak wspomniałam zawsze je wyczuwał. - Tylko, mi nie mów, że to przeze mnie?
Skoro nie chciał tego usłyszeć to po co pytał?
- Nie przez ciebie. - powiedziałam i usiłowałam wstać.
- Znowu kłamiesz.
- Zgaś światło proszę. - dodałam, nie mogąc dłużej wytrzymać rażenia. Zrobił natychmiast to o co prosiłam i usiadł koło mnie na łóżku. - Spokojnie, już jest lepiej. To tylko reakcja uczuleniowa.
- Byłaś na imprezie? - zapytał z nadzieją, że usłyszy odpowiedź nie.
- Nie byłam. Po twoim wyjściu pogadałam trochę z Natem, przyszła Naomi później była kolacja później ten szampon i wyszło jak wyszło.
- Naomi tu była? Dopadła Cię? O pierdziele... Czemu mnie tu nie było?
- Bo byłeś gdzieś indziej. Nie było tak źle. Wszystko było znośne, nawet wspólna kolacja z rodzicami i Natem. Mama go traktuje jak członka rodziny. Ma słabość do sztywniaków.  - po moich słowach zauważyłam jak jego mięśnie się napinają, więc dodałam. - Spokojnie tata ma do niego takie samo podejście jak ja. Uważa go za takie nudziarza jak Petera. - powiedziałam z uśmiechem a jego mięśnie szybko odpuściły.
- W końcu ktoś poza nami się na nim poznał. - uśmiechnął się a później wskazał na opakowanie kropel do oczu. - Połóż się wpuszczę je. - Zgodziłam się bez sprzeciwów, kiedy leżałam poczułam przyjemne zimno, które nawilżało moje spojówki a później kiedy zamknęłam oczy czekając aż położy mi na nich waciki zdałam sobie sprawę, że pocałował moje powieki. Zrobił to tak delikatnie, że prawie tego nie poczułam. Kąciki moich ust drgnęły i ułożyły się na znak zadowolenia.
- Gdzie byłeś, jak Cię nie było? - zapytałam przerywając ciszę.
- Na rolkach z Natalie. Było całkiem spoko. Fajna z niej dziewczyna. Mądra, zabawna w przeciwieństwie do brata, wysportowana no i co tu dużo mówić.
- Czy Ty się nie zakochałeś?
- Nie, oczywiście, że nie. Ethanowi się podoba a nasza zasada to....
- lepiej zostać mnichem, niż męską dziwką i oszustem. - dokończyłam za niego dokładnie znając ich obietnice. Miałam z Cat podobną. Cat....
- Poza tym o kobiecie mojego życia mówiłbym inaczej. Zorientowałabyś się. - miał rację. Po jego opisie nic nie świadczyło, żeby wkładał w to emocje. Może to lepiej, bo wynikła by z tego tylko niepotrzebna, niezręczna sytuacja. Ethan i Set przyjaźnili się od podstawówki. Głupio by było, gdyby zepsuła to nowo poznana dziewczyna.
- Znajdziesz kogoś wspaniałego, zobaczysz. To tylko kwestia kilku dni. - powiedziałam z uśmiechem. Nadal miałam zamknięte oczy, ale wiedziałam, że też obdarzył mnie uśmiechem.
- Już mam kogoś na oku. Zresztą od jakiegoś czasu, ale nic nie mówiłem. Jak kiedyś będziesz grzeczna to powiem Ci o kogo chodzi, ale na razie odpoczywaj. W nocy do Ciebie zajrzę i zmienię okład. A jutro opowiesz mi o rozmowie z Naomi, dobrze?
- Oczywiście. To dobranoc rolkarzu.
- Nawet mi nie mów nic o rolkach! Wywaliłem się ze 30 razy. Porażka życia. Dobranoc gwiazdko.
Słyszałam, jak zamykają się za nim drzwi i chwilę później ogarną mnie niesamowicie przyjemny sen.

środa, 4 listopada 2015

Rozdział I - część 4

*oczami Seta*
Byłem wściekły po wczorajszej kolacji. Lena nigdy nie zachowywała się w ten sposób a w szczególności do Willow. Nie wiem co było powodem tego dziwnego zachowania, ale nie miałem zamiaru tego sprawdzać, nie teraz kiedy nadal byłem na nią zły. Do szkoły poszedłem sam, bo W. wyszła wcześniej bez jakiegokolwiek powiadomienia mnie. Kiedy byłem w szatni i odkładałem książki, przy mojej szafce stanęła Natalie.
- Hej przystojniaczku! - przywitała się dając mi buziaka w policzek i opierając się o sąsiednią szafkę. - Co porabiasz dzisiaj po południu?
- Witam piękny naukowcu! Szczerze, nie mam pojęcia, ale pewnie będę w domu robił szkice, na zajęcia z architektury.
- A kiedy ty masz czas na siłkę. Za każdym razem, kiedy się pytam co robisz, to zawsze mówisz, że siedzisz w domu. Kiedy ćwiczysz?
- Nie chodzę na siłownię. Rzeźbie swoje piękne ciałko przy rozwieszaniu prania. - powiedziałem i puściłem do niej oczko. - Dawno już nie ćwiczyłem, może przydałby mi się ruch.
- Też tak uważam. Dlatego składam ci propozycje, nie do odrzucenia. Ty i ja - dzisiaj - park - rolki.
- Wszystko pięknie, ładnie - ale co to rolki?
- Bez jaj! Czekam na Ciebie w parku o 19:00.
- Ja nie mam rolek. - krzyknąłem za nią, kiedy znikała w gąszczu ludzi na korytarzu.
- Coś załatwię.  - dodała i zniknęła.
 - No pięknie! Będę jeździł na rolkach...
....
Przez cały czas w szkole szukałem Willow, ale dosłownie nigdzie jej nie było. Non stop mijałem Naomi i wydawało mi się, że ona też kogoś szuka, więc zaproponowałem pomoc.
- Dzień dobry słoneczko! Czego lub kogo tak poszukujesz od rana?
- Mogłabym zapytać o to samo cukiereczku. - powiedziała z uśmiechem, ale zaraz jakby wyparował z jej twarzy. - Mam nieodparte wrażenie, że szukamy tej samej osoby. - usłyszawszy to poczułem ukłucie w żołądku. Jeśli ona szuka Willow, to to na pewno, nie wróżyło nic dobrego.
- Jest jakaś szansa, że nie mówimy o tej samej osobie? - zapytałem z nadzieją
- Zerowa. Gdzie ona jest?
- To jest dobre pytanie. Co się stało?
- Set, chciałbym Ci to powiedzieć, ale  nie zamierzam się kłócić. Mam do Ciebie szacunek, ale do tej szmaty, nie zamierzam być miła.
- Mówisz o mojej siostrze.
- Mówię o szmacie, która zabrała mi twoją siostrę. Która ją zabiła. - i wtedy, jakby ktoś zaczął pode mną kopać dół. Czułem jak w niego wpadam, jak zanurzam się w nim, jak ziemia przykrywa mnie pod samą głowę i nie słuchałem więcej. Nie musiałem, nie chciałem, nie potrzebowałem więcej złotych myśli Georgi. Po co rozdrapywać rany, które się zabliźniają. Po co? Nie wiem co czułem w tamtej chwili - nie mam pojęcia... Nie umiałem nazwać swoich uczuć. To był stan pustki, kiedy czujesz, że nie masz nic w środku. Odszedłem od niej, choć wiedziałem, że chce mnie zatrzymać. Po prostu szedłem przed siebie, pomimo tego, że teraz miała odbyć się moja ulubiona lekcja w wujkiem, nie miałem zamiaru iść do szkoły. Szedłem prosto, cały czas, kiedy dotarłem do drzwi. Otworzyłem je i znowu poszedłem prosto. Robiliśmy tak z Cat, kiedy byliśmy mali. Nawet, nie wiem, kiedy, ale znalazłem się na placu zabaw, naszego dzieciństwa. Na początku było to miejsce spotkać moich i Catrine a później dołączyła do nas W.  Usiadłem na huśtawce i siedziałem, siedziałem do chwili, kiedy ktoś do mnie nie przyszedł i nie usiadł obok.
- Co jest? - zapytała ze spokojem w głosie Natalie.
- Chyba mam zły dzień. - powiedziałem, nie mając zamiaru mówić jej o co właściwie chodzi.
- Chłopakom też się zdarzają te gorsze dni? Myślałam, że tylko dziewczyną się to przytrafia. Masakra, teraz wiesz, co przeżywamy co miesiąc.
- Masz racje, masakra. A tak wgl to czemu wyrwałaś się ze szkoły?
-  Bo chciałam. To samo pytanie do Ciebie.
- Bo musiałem.
- Pamiętaj nic, nie musisz.
- Bo miałem na to ochotę, lepiej? - zapytałem tym razem patrząc się na jej srebrne oczy. - Masz piękne oczy. - natychmiast uderzyła mnie pięścią w ramię.
- Uważaj, bo się zakocham.
- Lepiej, nie.
- Czemu? Czemu jesteś taki tajemniczy? - zapytała marszcząc brwi.
- Normalnie człowiek zagadka, nie? Wiem tyle, że lepiej, żebyś nie była zbyt blisko, bo jestem jak tykając bomba.
- To ja chce być jak Bruce Willis ze "Szklanej Pułapki" ! Kocham ten film.
- Wyjdź za mnie! - powiedziałem, bez zastanowienia nadal wpatrzony w piękno jej oczu. To co powiedziałem, musiało wywołać u niej zakłopotanie, bo zaczęła rozcierać sobie kart i natychmiast zmieniła temat.
- Gdzie W.? Zawsze jesteście razem. Aż dziwię się, że teraz jej tu nie ma. Nie mogła wyrwać się z historii? - powiedziała ze śmiechem.
- Też chciałbym wiedzieć, gdzie teraz jest. A co do tej pojebanej historii, to muszę znaleźć i zgnoić Petera raz na zawsze.
- Który to? Co zrobił? Jak mogę go znaleźć, bo odczuwam potrzebę, że muszę to zrobić w tobą.
- Nic nie musisz. - powiedziałem i najdelikatniej jak mogłem uderzyłem ją w ramię tak po przyjacielsku. Była taka chudziutka, bałem się ją uszkodzić. - To kujon z 3d. Nienawidzę śmiecia i muszę dać mu nauczkę, że na W. się nie kabluje.
- Co za idiota. Nie cierpię skarżących ciot.
- To co, idziemy mu nakopać do dupy?
- Jasna sprawa.
- Dobra, ale najpierw muszę się napić. - wstałem i położyłem jej rękę na ramieniu kierując się w stronę monopolowego.
....
Po wypiciu paru piw, nie miałem ochoty wracać do domu a tym bardziej do szkoły, także stałem. Po prostu stałem. I stałem tak, przez 10 minut, ale później ruszył we mnie mechanizm i się ruszyłem. Natalie wiernie dotrzymywała mi kroku. W pewnym momencie zagadała do mnie, kiedy szliśmy bardzo powoli w kierunku mojego domu.
- Nie widziałam dzisiaj mojego brata w szkole. To dziwne.
- Może zgubił się w drodze.
- A może obściskuje się z W. Przecież jej też nie było.
- O kurwa. To możliwe. Że ja na to wcześniej nie wpadłem - wybełkotałem, nie zdolny do większych emocji. - Idziemy odpocząć, bo już nie mam siły chodzić.
- Czyli, nie będziemy się pieprzyć? - zapytała z ironicznym smutkiem na twarzy.
- Chciałabyś co?
- Myślałam, że spiłeś mnie, żeby mnie przelecieć, ale widzę, że jesteś gorzej najebany ode mnie także... Cieszę, się, że taki nie jesteś.
- Jestem fajniejszy. Spiłem Cię, żebyś zagrała ze mną w SRS.
- Ty geniuszu zła! - powiedziała ze śmiechem, który zaraz potem udzielił się mnie. Weszliśmy do domu, zaprosiłem ją do siebie do pokoju u chyba godzinę graliśmy, ale później musiałem usnąć, bo nic nie pamiętam.
....
- Śmierdzisz piwem. - powiedział ktoś anielskim głosem, którego mógłbym słuchać przez całe swoje życie, było w nim tyle złości, ironii i cynizmu, że marzyłem, żeby powiedziała coś jeszcze. - Ruszaj dupe, zaraz będą rodzice, jak zobaczą Cię takiego, to zabiją Ciebie i mnie przy okazji.
- Jesteś piękna. - powiedziałem patrząc na zmartwioną twarz W.
- Spieprzaj!
- W. powiedz mi słońce, gdzie Ty byłaś? Szukałem Cię 1/3 dnia, później szukałem Petera a jeszcze później monopolowego! Gdzie to się było, co?
- Nie twoja sprawa. A teraz do łazienki i to biegusiem. Naszykowałam już wannę, także zakładaj kąpielówki i wskakuj.
- Pod warunkiem że wejdziesz ze mną. - dodałem bez możliwości zgłoszenia sprzeciwu.
- A mam inne wyjście...
.....
- Wymyj mi jeszcze raz plecyki, było tak przyjemnie. - powiedziałem z rozmarzeniem wyciągnięty w dużej w wanie.
- Set, weź się w garść. Powiedz, mi po co szukałeś Petera? Powiedziałam przecież, że sama się z nim uporam. Nie potrzebuje twojej pomocy.
- Tak samo, jak uporałaś się z Naomi. - skwitowałem, bez żalu w głosie. - Tak spotkałem ją dzisiaj i powiedział mi, że chce Cię zabić.
- To też nie twoja sprawa Set.
- Chyba moja, bo powiedziała, że zabiłaś mi siostrę. - powiedziałem ze łzami w oczach i chyba niepotrzebnie, bo dopiero teraz, kiedy już padły zdałem sobie sprawę, że zrobiłem W. to co Naomi mnie. Willow spojrzała na mnie tymi wielkimi oczami, w których była bezradność, poczucie winy, rozpacz i poczucie beznadziei. Obiecałem sobie, że już więcej, nie będzie musiała tego przeżywać a teraz ja idiota życia, sam do tego doprowadziłem. - Boże, przepraszam W. - szybko dodałem, ale to chyba nic nie zmieniło. Will, tylko wstała i wytarła swoje kąpielówki ręcznikiem i wyszła. - Ty pojebie coś ty najlepszego zrobił? - krzyknąłem, jak mogłem najgłośniej i zacząłem pięściami uderzać w taflę wody. Szybko wstałem, chwyciłem za ręcznik i pobiegłem za nią. Stała przy drzwiach i z kimś rozmawiała. Gdy spojrzałem w kierunku, nieznajomego - znajomego, dotarło do mnie, że to Nate.
- Hej stary! - krzyknął na mnie z wyciągniętą ręką, ja również uniosłem lekko swoją na znak przywitania i podszedłem do W.
- W. możemy pogadać, błagam.
- Chyba, nie mamy o czym. - powiedziała nawet na mnie na patrząc. - O co chodzi N.?
- Chciałem się zapytać, czy nie pójdziesz ze mną na imprezę? - zapytał podrygując w miejscu zachęcająco.
- W. błagam - powiedziałem ściszonym głosem.
- Będzie alkohol?
- Morze !
- Idę. To kiedy?
- Teraz.
- Poczekaj w salonie, pójdę się przebrać. - powiedziała i skierowała się na górę. Może powinienem zabawiać gościa i być dla niego milutki, ale zawsze się wpieprzał wtedy, kiedy nie był potrzebny, więc nie zamierzałem być miły. Poszedłem do jej pokoju, drzwi było otwarte a ona akurat zdejmowała stanik.
- Wynocha. - krzyknęła trzaskając drzwiami.
- Chce porozmawiać.
- Już chyba powiedziałeś za dużo.
- Nie chciałem - krzyknąłem - Kurwa, nie chciałem! Ile mogę Cię przepraszać?
- Nie potrzebuje twoich przeprosić Set. Powiedziałeś to co myślałeś, za to się nie przeprasza. - kiedy to powiedziała otworzyła drzwi i wyszła w czarnych dość ciasnych skórzanych spodniach, czarnych butach na koturnie i szarej bluzce z koronki. Jednym słowem wyglądała cudownie. Gdyby tylko, nie była moją siostrą...
- Wybacz, błagam. Nie przeżyje tego, bo będę non stop o tym myślał.
- Wybaczam - powiedziała całując mnie w czoło i schodząc do tego palanta.  Pokiwałem tylko głową na znak że przegrałem i poczułem bezradność. Chciałem się stąd wyrwać, ale nie miałem gdzie. Spojrzałem na zegarek była 19:05. O kurde, rzuciłem się na dwór, bo przecież miałem spotkać się dzisiaj z N. Pognałem schodami, najszybciej jak umiałem. Słyszałem jak Will krzyczy za mną, ale ja już byłem spóźniony, także, nie chciałem marnować więcej czasu. Jeśli ona może się zabawić to ja też chce skorzystać z życia...

poniedziałek, 28 września 2015

Rozdział I - część 3

*Oczami Willow* 
 Obudziłam się nad ranem i tak bardzo wzbraniałam się przed spojrzeniem na komórkę, żeby nie ujrzeć na wyświetlaczu, że jest 3:00. Tak tak, boję się, tej godziny, bo każdy wie, że wtedy zło czai się wśród nas. W końcu, nie wytrzymałam i spojrzałam na zegarek. - No pięknie - pomyślałam. - Równa 3:00. Nosz cholera.
Było mi bardzo niedobrze, chyba po tym śmieciowym żarciu, którym opychałam się razem z Setem w kinie.
Druga część "Avengers" czyli "Czas Ultrona" było czadowe. Kocham w filmach akcje i efekty komputerowe, podobnie jak S. Wychodząc mijaliśmy pary wychodzące z sali obok, gdzie leciał jakiś dramat, albo komedia romantyczna - nie wiem co to było, ale wszystkie dziewczyny, kobiety i nawet niektórzy mężczyźni płakali, więc pewnie film był aż tak słaby. Też kiedyś płakałam po wyjściu z kina, ponieważ  Natalie Portman grając dziewczynę Thora, była beznadziejna i zepsuła mi tym całe piękno tego dzieła. Wracając jednak do obecnej sytuacji. Bardzo źle się czułam i  obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie tknę Fast Fooda w takiej ilości. Kochałam obiadki mamy i nie miałam zamiaru z nich rezygnować, bo rodzice się jak to ujął Set "grzmocili " w pokoju obok. Na samą tę myśl zrobiło mi się bardziej niedobrze i tym razem byłam zmuszona do wyjścia z łóżka. Skierowałam się prosto do toalety i zaczęłam wymiotować całą moją wczorajszą kolacje. Kiedy tak sobie siedziałam i płakałam nad moimi boleściami, do łazienki wszedł zaspany Set.
- Co się dzieje? - zapytał i szybko oprzytomniał patrząc na mnie. - Co Ci jest mała? - przyklęknął koło mnie i objął mnie ramieniem.
- Set, to nie właściwy moment na czułości, bo zaraz będę  rzygać. - i tak się właśnie stało. Schyliłam się ku klozetowi a Set trzymał moje włosy. Nie wiem, czy chciałam, żeby widział mnie w tym stanie. Ale trudno. Wiedział o mnie wszystko i widział o wiele gorsze rzeczy niż to. - Strasznie mnie boli brzuch.
- Zrobię Ci gorącą herbatkę? Mama zawsze ją robiła kiedy źle się czułem. Dodam kilka ziół łagodzących i uwierz mi, że przejdzie zanim się obejrzysz. - powiedział spokojnie, wstając i kierując się w stronę kuchni.
Był jaką kochaną osoba. Pomimo tego, że nawet go o to nie prosiłam, to chciał mi pomóc. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Chyba zarzygała się na śmierć. Oczywiście herbatka pomogła natychmiast. Nudności ustąpiły a ja mogła podnieś się z podłogi. Sukces. Brzuch bolał mnie nadal, ale już nie musiałam siedzieć w łazience.
- Będziesz spała w moim pokoju, jak się źle poczujesz, to będziesz miała bliżej do toalety. Poza tym w moim pokoju, jest lepsza atmosfera. - nawet nie miałam siły, nic mówić. Byłam całkowicie wyczerpana. Poczułam jak Set bierze mnie na ręce i kładzie na swoim łóżku. Było bardzo wygodne a cała pościel pachniała potem i jego ulubionym żelem po prysznic. Było bardzo przyjemnie i usnęłam od razu. Obudziły, mnie pierwsze promienie słońca wpadające do pokoju. Przeciągnęłam się, ciesząc że nie odczuwam tak silnie bólu. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam Seta, śpiącego w pozycji siedzącej koło mnie na podłodze. Spojrzałam na zegarek, wskazówki wyznaczyły godzinę 6:50. No pięknie spał na podłodze ponad 3 godziny. Szybko wstałam, ale zaraz tego pożałowałam, bo złe samopoczucie wróciło natychmiast. Zatoczyłam się i uderzyłam w szafkę nocną przewracając lampę. S. przebudził się i ruszył, żeby mi pomóc. Teraz bolało mnie biodro. - Cudownie! - pomyślałam - Teraz to tylko brakuje mi siniaka wielkości kanionu w Kolorado.  Poczułam, że znowu bierze mnie na ręce i kładzie na łóżku.
- Znowu?
- yhmm.. - pokiwałam twierdząco głową.
- Powinnaś zostać w domu albo pojechać do lekarza.
- Wybieram tą trzecią opcję. - dodałam z grymasem bólu na twarzy
- Nie ma trzeciej opcji, na pewno, nie pójdziesz do szkoły.
- Ciąża to nie choroba. - powiedziałam tym razem z uśmiechem na ustach i w tym samym momencie jego twarz zbielała. Zbielała to mało powiedziane, wyglądał jak trup. Chciał coś powiedzieć, ale się zawiesił. - Żartowałam, przecież. Wyluzuj.
- Nigdy więcej tego nie rób. Chyba, że to by było moje dziecko. - skwitował a ja od razu zaczęłam się śmiać. Siedział uśmiechnięty, ale wyczuwałam, że miał spięte ramiona.
- A Tobie co?
- Nic. Tak tylko myślę. Przynieś Ci coś do picia?
- Nie. Sama zejdę na dół i zrobię jakieś śniadanie a Ty do tego czasu się zdrzemnij jeszcze. Spanie na podłodze, chyba nie jest zbyt wygodne, co?
- Miałem gorsze noce, to nic takiego. Jesteś pewna, że chcesz iść do szkoły?
- Pewnie, dzisiaj mam historię na pierwszych trzech godzinach tam odeśpię.
- No dobrze. To ubieraj się a ja zrobię jajecznice, ok?
- Niech Ci będzie.
....
Na historii - zawsze jest cudownie, błogo, wokoło panuje cisza. Charlie czuwa przez 2 godziny kiedy ja śpię a ja czuwam przez godzinę na ostatniej lekcji kiedy on śpi, także uważam to za podział bardzo sprawiedliwy. Nasuwa się więc pytanie jaką mam końcową ocenę z historii. To proste oczywiście, że 4 jestem za mądra, żeby mieć mniej. Mój kolega z ławki ma mocne 5, także on może robić, co mu się żywnie podoba. Nie raz, nawet jak razem nie siedzieliśmy ratował mi tyłem przed Cook`iem. Jest jego klasowym pupilkiem, oczywiście klasowym - ponieważ jego największym faworytem jest Peter. To jest jasne dla wszystkich. Gdyby Peter mnie nie nawidził - a nie wiele do tego brakuje to  miałabym przerąbane. Teraz Moor mnie nie lubi więc mam lekko przerąbane - czyli mogę spać. Jednak dzisiaj zdarzył się przełom i zostałam obudzona, przez profesora historii w takim momencie, że miałam ochotę go udusić. Śniło mi się, że byłam dziewczyną Iron Mana. A Robert Downey Jr. był taki uroczy. Kiedy mieliśmy się pocałował, Cook wpieprzył się do laboratorium i mnie obudził. Spojrzałam na niego z miną zabójcy a on próbował wytrzymać mój wzrok - o dziwo udało mu się to. Jeszcze nikt tego nie dokonał. Twardy z niego zawodnik.
- Panno Evans.
- Panie Cook.
- Bez tych czułości, młoda damo, już nic Cię nie uratuje. Do dyrektora marsz.
- Dzięki Charlie. - powiedział kierując swój wzrok w kierunku.... pustego krzesła. Gdzie on się podział? - Gdzie jest Charlie?
- Pana Cartera nie było dzisiaj na lekcji, także przykro mi, że pani nie ostrzegł. - kiedy chciałam udać się za drzwi do "pani dyrektor" historyk mnie zatrzymał. - Mam dla pani najlepszą propozycje jaka mogła się pani przydarzyć. Chcę panią zaprosić na moje zajęcia dodatkowe, na siódmej i ósmej godzinie w środy. Propozycja jest nie do odrzucenia.
- Domyślam się, to wielki zaszczyt ale muszę powiedzieć nie. Strasznie mi przykro, ale jestem bardzo zajęta w tym dniu. - Spojrzałam na klasę a wszyscy patrzyli się z przerażeniem w oczach na mnie. Biegali swoim wzrokiem ode mnie na Cook`a.  - No ja pierdole - pomyślałam. - Teraz to się wkopałam na całego.
- Postawię sprawę jasno. Jeśli pani, nie przyjdzie, to postawię pani jedynkę za każde spanie na moich lekcjach a wiem, że kilka razy to już się pani zdarzyło. W większości tych przypadków nie chce pani budzić, bo nie przeszkadza mi TWOJE leżenie na ławce. - Robi się grubo, powiedział do mnie TY. Nigdy tego nie robił. Zawsze było per pani. - Budzę tylko tych co chrapią. Jeśli pani nie będzie, za każde lekkie drzemnięcie na ławce będzie kara, albo pomoc w kuchni przy garach, sprzątanie patio albo jedyneczki.
- To widzimy się w środę proszę pana.
- Tak do środy, a tylko mi się spóźnisz.
- Nie planuje tego.
- Domyślam się. A teraz po podpis i pieczątkę do twojego dyrektora.
Jak chciał tak zrobiłam. Jak dla mnie dyrektorem był wujek Harry a nie jakaś pani Baker, także poszłam do niego. Zresztą jak zawsze. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do królestwa Nelsona.
- Cześć wujek. - powiedziałam po czym zobaczyłam, że ma towarzystwo czyli panią Rogers i jej męża mojego ulubionego nauczyciela.  - I dzień dobry państwu Rogers. - Na chwilę przerwali swój histeryczny śmiech i uśmiechnęli się do mnie. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałabym autograf poprosić.
- Znowu historia? Willow, który to już raz.
Teraz mogłam odpowiedzieć z dumną przynajmniej raz w roku. - Pierwszy. - powiedział z podniesioną głową.
- No pierwszy w tym roku, ale 24 w twojej karierze.
- To przez Charliego, nie było go w szkole i mnie nie obudził.
- Piona! - krzyknął Rogers. - Moja dziewczyna! Taka zdolniacha. Też bym usnął u niego na lekcjach. Co tu dużo mówić, ja usypiam jak on podrywa moją żonę. Dziwię się, że ona jeszcze nie usnęła wysłuchując tych nudów. - mówiąc to objął swoją żonę, która wciąż była uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Współczuję. - powiedziałam do niej a ona dodała.
- Cóż takie życie. Profesor ma dość bogate doświadczenie naukowe, ale absolutnie zero obycie wśród kobiet. Siadaj W. - mówiła dalej podsuwając mi krzesło. - Ostatnio trenowałam moich chłopaków z 3 b a on mi wbił na lekcje z tekstem: " Jestem jak Sobieski - Zostać moją Marysieńką". Myślałam, że nie wytrzymam i wybuchnę śmiechem przy nim, ale teraz jak to opowiadam to wydaje się jeszcze śmieszniejsze.
Ja nie miałam takiego pohamowania, jak moja nauczycielka i zaśmiałam się głośno. Pan Roger poklepał mnie po plecach - sam nie będąc lepszym i śmiejąc się głośniej niż ja.
- Cóż za takt. I co powiedziałaś kochanie?
- Powiedziałam, że Sobieski miał syfilis i cierpiał na otyłość.
Wszyscy jak jeden mąż parsknęliśmy śmiechem. Anthony pocałował swoją żonę a później odwrócił się do mnie i do wujka.
- Mam cudowną żonę. Kocham jej poczucie humoru.
- Ja też ją uwielbiam, jak coś powie, to już nikt jej nie podskoczy! Nell wymiatasz! A Ty młoda damo, masz już gotową pieczątkę z podpisem.
- Dziękuję. - kiedy miałam już iść Anthony mnie zatrzymał.
- Nie posiedzisz z nami, nie pogadasz? Myślałem, że jesteś duszą towarzystwa.
- Chętnie bym była, ale już dostałam dzisiaj za swoje. Od środy będę siedzieć na zajęciach dodatkowych z historii dla wszystkich klas.
- O ja pierdole. - powiedział Harry i Rogers - No nie żartuj. Przerąbana sprawa.
- Może uda mi się cię jakoś z tamtą wydostać. Powiem, że w środy jesteś mi potrzeba, przynajmniej na jedną godzinę, to wcześniej będziesz w domu.
- Dziękuję bardzo. Naprawdę bardzo nie chce tam iść ale jeszcze bardziej nie chce sprzątać kuchni albo patio.
- Coś wymyślimy - wspólnie. Nasza trójka zawsze ma najlepsze pomysły.
- Oj już się boję. - powiedziałam chwytając za klamkę. - Koniec końców wyjdzie tak, że będę sprzątała toalety.
- Bez ryzyka nie ma zabawy.
- Skarbie. - powiedział do mnie wujek ze wzbierającym śmiechem  - Wiesz, że dzisiaj jest środa. - i w tym momencie chyba nie muszę mówić, że wszyscy zaczęli się chichrać. Cała trójka a ja stałam z miną w stylu 'Are you fucking kidding me?". Postanowiłam wracać do klasy z myślą, że będę miała w tym dniu pięć historii. - Trzeba było dzisiaj nie iść do szkoły.
....
Przed siódmą godziną spotkałam Shana jak żegnał się z Naomi i Charliego, który właśnie próbował porozumieć się z kimś po hiszpańsku. Kiedy mój największy wróg poszedł podeszłam do nich i wyjęłam telefon z rąk kolegi.
¡perdón! Sí... Sí... Gracias por el cumplido! Adios!
- O co jej chodziło? - zapytał bezradnie. 
- Nazwałeś swoją ciocię "Kurwą" . - powiedziałam ze śmiechem na ustach.
- Ale będziesz miał przerąbane. 
-Nie rozumiałem co do mnie mówiła. Nigdy nie lubiłem hiszpańskiego. 
- Akurat to słowo powiedziałeś dobrze. Jestem z Ciebie dumna. Który z was wybiera się na dodatkowe z Cookiem.
- No proszę. Czy to tylko mi się wydaje czy będziesz nową twarzą na nich? - zapytał Shane.
- Niestety, podziękuj swojemu bratu. Przez niego tu jestem.
- Przeze mnie?
- Nie było Cię i nikt nie czuwał.
- Faktycznie. Dobra to odprowadzę was na lekcje, bo już jesteście spóźnieni.
- No, nie! Miałam się nie spóźnić! Zabije mnie.
- Spokojnie księżniczko panujemy nad sytuacją. Kiedy jestem z Tobą, nic Ci nie grozi.
- A ja to co niby? Też tu jestem braciszku.
- Możesz być koniem. - powiedział śmiejąc się z barta.
- Zabije Cię! - krzyknął ze śmiechem Shane i zaczął gonić brata. Pobiegłam za nimi, nie chcąc jutro myć garów na stołówce.
Zapukaliśmy zdyszani a później wlecieliśmy do klasy nadal śmiejąc się. Cook siedział wyprostowany trzymając zegarek w ręku. Nawet nie odważyłam popatrzeć się na klasę.
- Dzień dobry panie Cook. - odezwał się za naszych pleców Charlie. - Przyprowadziłem spóźnialskich. Dodam tylko, żeby pan był łaskawy, bo Shane, pomagał mi nosić garnki dla pani kucharki, bo zostaliśmy o to poproszeni a W. dawała mi notatki z historii.
- Doprawdy panno Evans. Z chęcią bym zobaczył, co pani tam napisała śpiąc na ostatniej ławce.
- Byłam bardzo wyczerpana po ich napisaniu.
- To gdzie one są?
- Ja je mam. - odezwał się Ch. obszukując swoją torbę i podając mu zwitek papierów.
- Imponujące. Evans nawet w trakcie snu, możesz sporządzić skrupulatną notatkę. Siadać na miejsca.
Spojrzałam na Shana i udaliśmy się na ostatnią ławkę, gdzie było tylko jedno wolne miejsce. Obydwoje wiedzieliśmy o co chodzi i jak jeden mąż ruszyliśmy w stronę krzesełka. Biegłam najszybciej jak się da. Kiedy już myślałam, że usiądę Sh. wepchnął się, posadził swój tyłek a ja nie zdążyłam wyhamować i wpadłam na niego z całym impetem. Przewróciliśmy się a ja leżałam dusząc go swoimi cyckami rozmiaru B.
- Lubię cycki, ale W. zaraz mnie udusisz. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha pomagając mi wstać. Od razu przyszedł do nas Cook za ucho zaprowadził nas na miejsca przed nim i dopiero wtedy złapałam wściekłe spojrzenie Cornelii Bell.  - Jutro będę martwa - pomyślałam. Zauważyłam, że trzy miejsca za nami siedział Set, Natalie i Ethan w trzyosobowych ławkach. Pomachałam rozbawionym towarzyszą, ale nadal byłam w szoku, że Seton też tu był. Te dwie godziny były tragedią. Miałam wrażenie że pod koniec ostatniej przysnęłam na ramieniu Shana, bo wszystko pamiętam jak przez mgłę do czasu, kiedy Cook,  szarpnął mnie za rękę i nie wyprowadził do "dyrektora".
....
- Willow Evans - wytłumacz mi, swojej matce, dlaczego dzisiaj byłaś u pani dyrektor.
- Coo? Nie byłam! - zaprzeczyłam prawdziwemu oskarżeniu. Skąd ona mogła wiedzieć? Przecież dwukrotnie poszłam do wujka.
- Nie kłam! Jak możesz mnie oszukiwać? Co zrobiłaś W. Odpowiedz.
- Mamo, nic nie zrobiłam słowo.
- Ja jej wierzę. - odezwał się po dłużej chwili milczenia tata. Uwielbiałam tego człowieka. Zawsze wiedział kiedy wejść w grę. - Ja jej ufam a nie temu kujonowi z sąsiedniego budynku.
- Peter naskarżył wam na W.? - zapytał zdenerwowany i  zirytowany Set
- Po prostu podzielił się swoimi wrażeniami ze szkoły i tak mu się wymsknęło.
- Jasne, Peterowi się coś tak przypadkiem wymsknęło na mój temat. No ja mu normalnie dupe spiorę. - wyszłam w pośpiechu na werandę i krzyknęłam do otwartego okna moich sąsiadów. - Peter, jak Cie jutro spotkam to ci nogi z dupy powyrywam Ty zasrany kutafonie! Słyszysz! Nogi z dupy! - krzyczałabym dalej, ale za okna zobaczyłam wpatrzoną we mnie wielkimi miodowymi oczami panią Moore. - Dzień dobry ! Czy Peter słyszał?
- Zapewne tak a co znowu zrobił? - zapytała zirytowana bardziej postawą syna niż moją.
- Gada głupoty na mój temat mojej mamie. Proszę mu ode mnie przekazać, że jak jeszcze raz coś powie, to go wyślę na inną planetę i przypomnieć że trenowałam karate . Najlepiej niech się jutro nie pojawia w szkole, bo pożałuje.
- Przekażę. Przepraszam, za niego. Czasami mu coś odbija. Już z nim porozmawiam dzisiaj. W. chciałabyś poczytać książkę J. Greena? Dostałam od męża, bardzo ciekawa.
- Z miłą chęcią. Dziękuję.
- Jutro Ci przyniosę. - powiedziała i pomachała mi na do widzenia. Weszłam do domu i całe ciśnienie opadło.
- Tak się załatwia sprawy. - powiedziałam przybijając piątkę Setowi i tacie i wpatrując się w  wybałuszone oczy mojej mamy, która zasłaniała dłonią usta.
- Moja dziewczyna - powiedział z dumną tata i pocałował mnie w czoło.
- Peter jest pojebany, ale ma zajebistą mamę. Która wierzy MNIE a nie JEMU! - powiedziałam i weszłam na górę do swojego pokoju. Wrzuciłam się na łóżko i włączyłam laptopa. Weszła, na Fb i zobaczyłam, że ktoś do mnie napisał. To była Naomi.
- Widziałam jak LEŻAŁAŚ SWOIM ZASRANYM DUPSKIEM NA MOIM CHŁOPAKU. JUTRO POŻAŁUJESZ, WSZYSTKIEGO. - jeśli to miało mnie przestraszyć, to tak zdecydowanie zadziałało na moją psychikę. Spojrzałam na okno i jedyne co mogłam z siebie wydusić to. " cholera"...

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział I - część 2

*Oczami Seta*
Wczorajsze rozpoczęcie roku, mogę uznać oficjalnie za udane, szczególnie jeśli chodzi i piwo z przyjaciółmi w parku - O TAK! Dzisiaj prawdziwy pierwszy dzień w nowej szkole, ale powiem wam szczerze, że wiedząc, że mam przy sobie Willow - strach znika. Ona daje mi porządnego kopa do przodu i siłę, do dalszej pracy nad samym sobą. Dla samego przykładu - w te wakacje, postanowiłem poprawić swoje... hmm, jakby tu ująć.. swoje umiejętności fizyczne. Także, kupiłem sprzęt, chodziłem na siłownię, biegałem, podciągałem się, grałem z chłopakami w piłkę a z Willow jeździłem na długie wycieczki rowerowe. Oczywiście ja ze swoim słomianym zapałem.. - znudziło mi się to po dwóch tygodniach, gdyż nie widziałem jakiegokolwiek rezultatu. Will jednak motywowała mnie do dalszej pracy nad sobą i nie kazała zwracać uwagi na rezultat, który notabene był zadowalający. Dzięki niej wyglądam jak chłopak a nie jak chuchro, którym mnie zawsze nazywali. Są też plusy dla niej, bo może się czuć przy mnie bezpieczniej.
Dzisiaj wstałem już sam, bez pomocy Leny. Nie miałem zamiaru być znowu mokrym i przemarznąć . Sądziłem, że Will też nie, dlatego poszedłem rano do jej pokoju, żeby ją obudzić. Kiedy lekko zapukałem jeszcze spała, przytulona do zmiętej poduszki i okryta ciepłą pierzyną. Tak wiem, pomyślicie sobie, że jest jeszcze lato a ona pod puchową kołdrą śpi... - już tłumaczę, straszny z niej zmarźluch, jakby mogła to by jeszcze moją zwędziła, jestem stuprocentowo przekonany. Podszedłem do jej łóżka i usiadłem na brzegu, patrząc na jezioro znajdujące się w oddali. "Siostra" miała najpiękniejszy widok z okna, nawet ja bym sobie lepiej tego nie wymarzył. Czasami przychodziłem do niej i siadałem zawsze w tym samym miejscu i wpatrywałem się w zachód słońca idealnie odbijający się na jeziorze. Potrafiłem siedzieć tak godzinami, bo to mnie uspokajało - znalazłem w tym ukojenie dla mojej duszy. W tym czasie, kiedy ja tak siedziałem i wpatrywałem się pustym wzrokiem w przestrzeń przede mną,  Willow to nie przeszkadzało i na spokojnie, nie odzywając się do mnie i zachowując jakby mnie nie było, wykonywała swoje codzienne czynności. Może pomyślicie, że mnie ignorowała, albo miała mnie dosyć - uwierzcie mi, że z pewnością, nie. Po prostu, wiemy o sobie wszystko i wiemy również, kiedy powinniśmy przestać mówić. Wiemy, kiedy słuchać...
Siedząc tam teraz nawet nie zauważyłem kiedy wpadłem w ten sam trans co zawsze, nie mam pojęcia również, kiedy i jak się z niego obudziłem, chyba wtedy, kiedy widziałem jak W. w samej bieliźnie stoi i wpatruje się w swoją szafę.
- Dzień dobry słoneczko! Jak się spało? - zapytałem patrząc się na jej odbicie w lusterku.
- Oo, miło Cię widzieć Set, myślałam, że będę musiała Cię obudzić, albo co gorsza wezwać do tego mamę!
- To ja przyszedłem Cię obudzić, jakbyś jeszcze o tym nie wiedziała, ale złapałem zawieche.
- Zauważyłam i dziękuję. - powiedziała uśmiechając się do mnie, wgl nie skrępowana, że stoi tyłem do mnie mając na sobie czarną bieliznę. - Set, w co mam się ubrać? - zapytała bezradnie. A co ja miałem jej powiedzieć. Nie znam się na ciuchach. Nie to, że nie umiem się modnie ubrać - umiem, spokojnie, ale jestem facetem - FACETEM! Kobieta, nie powinna pytać się faceta, w co ma się ubrać - wierzcie mi. Zamrugałem w jej kierunku trzy razy i podszedłem z niedowierzaniem do szafy. Teraz stałem koło niej i razem patrzyliśmy się pustym wzrokiem na jej ubrania. W końcu odezwałem się.
- Załóż to. - powiedziałem i podałem jej szare spodnie rurki - I do tego to.- dodałem i wskazałem na bluzkę w kolorze zielonym, bez rękawów. - Lubię Cię w zielonym kolorze.
- Khaki, Set! Khaki. Nie zielony! Naucz się wreszcie tych kolorów. - kiwając głową wyjęła randomową bluzkę. - Ohoo - pomyślałem - Zaczyna się...
- Jaki to kolor? - zapytała pokazując mi czerwoną bluzkę. Czy ona ma za idiotę? Aż taki głupi nie jestem.
- Czerwony. - odpowiadam pewnie, jednak w odpowiedzi dostaję kolejne krzywe spojrzenie.
- Burgundowy baranie! Ewentualnie wiśniowy! Ja nie wierzę, że mieszkasz ze mną pod jednym dachem! Set to podstawa, znać kolory... Przykro mi, że pani w przedszkolu Cię tego nie nauczyła. Postaram się zrobić to za nią. - dodała ze współczującym wzrokiem a ja wiedziałem, że czas się ulotnić, żeby nie wymyśliła kolejnej, jak dla mnie, chorej zgadywanki. Kto słyszał o kolorze khaki albo burgundowym? Ach...
- Dzień dobry mięśniaku mój. Jakie dzisiaj samopoczucie? - zapytała Lena podchodząc do mnie i czochrając mnie po nieułożonych włosach. Spojrzałem na nią zaspanym wzrokiem a ona w zrozumieniu zaproponowała mi kawę. Jak zawsze usiadłem na przeciwko Jack`a, który jak zawsze rano uzupełniał jakieś "ważne" papiery. Przywitał mnie mocnym uściskiem dłoni i schował dokumenty.
- Mam taką dość nietypową prośbę Set. - powiedział, po czym spojrzał się na swoją żonę, która robiła wszystkim kawę i nuciła jakąś melodyjną piosenkę. Kiedy znowu jego wzrok padł na mnie, oznaczało, to, że Lena nie stanowi "zagrożenia". -  Czy mógłbyś dzisiaj zabrać Willow do kina, albo do klubu, albo coś w tym stylu. Chcielibyśmy dzisiaj z Leną zostać sami w domu... Da radę?
- Jasna sprawa. A co imprezka będzie?
- Oj tak, będzie się działo. Może jak wszystko się uda, to za 9 miesięcy będziesz miał się kim opiekować. - powiedział do mnie i zrobił dość dziwną minę poruszając przy tym brwiami. W jednej chwili przeszedł mi apetyt na cokolwiek do jedzenia.
- Nie chcę znać szczegółów. - powiedziałem po czym upiłem łyk pysznej, świeżej kawy. - Miłej zabawy. - dodałem z uśmiechem wstając od stołu.
- Już idziesz? Nic nie zjesz? - dopytywała się Lena.
- Wiesz, co... Jakoś  nie mam apetytu. - rzuciłem posyłając w powietrzu buziaka w stronę mojej kobiety.
Na schodach minąłem się z Willow i muszę wam powiedzieć wyglądała nieziemsko. Już po prostu nie mogłem się doczekać kiedy będziemy w szkole i wszyscy będą mi zazdrościć tego, że jest moją przyjaciółką.
....
Byliśmy w szkole, dokładnie minęła już 4 godzina lekcyjna i jak to po rozpoczęciu roku bywa, panują same nudy i pesymistyczne nastroje na twarzach uczniów. Chyba wcale się, nie dziwcie, co? Na tej przewie, która trwa 20 minut miałem spotkać się z Will a przynajmniej bardzo chciałem, bo musiałem jej przekazać pewną wiadomość, o której dowiedziałem się na lekcji z wujkiem. Kiedy podszedłem po jej klasę, na ławce obok niej siedział ten chłopak, którego wczoraj nazwała - cytuję "Dupek". Widać po jej minie, to raczej zadowolona nie była, że przysiadł się do niej, więc postanowiłem jej trochę pomóc, nie to, żebym czuł jakieś ukłucie zazdrości. Szedłem korytarzem i właśnie miałem przywitać się z Nate`m kiedy od tyłu ktoś mnie przytulił.Pomyślałem, że może Ethan tak za mną tęskni, że wzięło mu się od rana na czułości, ale domyśliłem się, że była to dziewczyna, ponieważ miała bardzo delikatne i małe dłonie. Chwilę później już wiedziałem, że to Naomi, bo zobaczyłem bliznę na jej palcu. W normalnych okolicznościach, bym się ucieszył, ale nie teraz, nie kiedy stałem pięć kroków, przed Willow - jej największego wroga a mojej najlepszej przyjaciółki. Lubiłem Georgie, ale bolało mnie to jak traktuje moją Will! Postanowiłem jednak zrobić dobre wrażenie. 
- Ach, cóż za delikatne i zgrabne rączki.. Hmm, kto to może być... Takie ma tylko jedna dziewczyna w tej szkole. Witaj piękna Naomi. - powiedziałem odwracając się do niej z perlistym uśmiechem na ustach. Odwzajemniła mój uśmiech, który był po prostu cudowny i przytuliła się do mnie. Pogłaskałem ją lekko po włosach i o dziwo nic się nie odezwała. Kiedy byliśmy mali nigdy nie pozwalała mi tego robić...
- Mnie by już za to zabiła i to nie raz. - powiedział, jak zawsze w dobrym nastroju Shane. 
- Bo Set, ma u mnie specjalne względy  i będzie je miał już zawsze a Ty już miałeś swoje pięć minut. - dodała zwracając się do swojego chłopaka. 
- Pfff... I widzisz Set, tak jest zawsze. Ach, gdybym Cię tak nie kochał  N. to bym Cię udusił. - stwierdził i objął swoją dziewczynę w tali, po czym zwrócił się do mnie. - Co u Ciebie stary? Świetnie Cię z nami widzieć. Co wgl skłoniło Cię, żebyś przyszedł akurat do naszego liceum?
No świetnie! Lubiłem tego kolesia i miałem do niego szacunek, ale stary, no tak się nie robi. Stałem na korytarzu mając za sobą swoją najnajnajlepszą przyjaciółkę a przed sobą swoją bliską koleżankę. Świetnie - pomyślałem. Oby tak dalej a na pewno nie wyjdę z tej szkoły żywy...
- No głuptasku - powiedziałem z udawaną miłością - pewnie, że ty, skarbie, ty moje jedyne, mój fistaszku, roślinko, orzeszku. - dodałem ze słodyczą podchodząc coraz bliżej moich przyjaciół i obejmując dwójkę na raz. - Wiem, że związek z Naomi, to tylko przykrywka. Musimy się ukrywać, bo tak bardzo się kochamy! - powiedziałem pchając swojego pięknego buziaczka w stronę Shana. Georgia nie mogła już wytrzymać i wybuchła śmiechem. Sytuacja naprawdę była komiczna, bo blondynka stała między nami i przytulając się do siebie ściskaliśmy ją. Ledwo co uwolniła się z naszego uścisku. 
- Dobra, koniec tych czułości, bo jeszcze ktoś zauważy. Idziesz, na patio z nami, posiedzimy pogadamy jak dawnej, co Ty na to? 
- Bardzo chętnie! Dawno się z wami nie widziałem. - powiedziałem, ale za chwilę poczułem ogromne wyrzuty sumienia, że pozostawiam Willow samą, kiedy obiecałem się z nią spotkać na przerwie. Będzie musiała beze mnie wytrzymać do końca lekcji. Ruszyliśmy przed siebie a Naomi w butach na obcasie i to dużym próbowała nas dogonić. 
- Ja chce po środku. - domagała się, torując sobie miejsce między nami i obejmując mnie ramieniem. Teraz to na bank Willow się wścieknie.
....
- I jak było w świecie panny Geogrie Naomi? - zapytała nie ukrywając swojego sarkazmu i sceptyzmu do całej sytuacji. - Od dzisiaj należysz do jej FanClubu i będziesz Fangirl?
- Willow, przestań. Wiesz, że nie chciałem Cię zostawiać, ale jak ich spotkałem to jakby coś we mnie pękło i jednak część mnie chciała zostać, ale druga aż się rwała, żeby wyjść. - tłumaczyłem się stojąc w kolejne po jedzonko do naszej ukochanej pani kucharki, którą poznałem wczoraj i poprzysięgłem sobie, że nasza przyjaźń przetrwa szkołę. Trzeba się jakoś ustawić w tej szkole, żeby nie umrzeć z głodu. Teraz była moja kolej, także musiałem zrobić dobre wrażenie.
- Dzień dobry pani Maff! Najcudowniejsza kobieto pod słońcem. Jest pani dla mnie jak pierwszy promyk słońca po mroźnej zimie. - kontynuowałem, kiedy Willow przerwała mi westchnieniem.
- Mój ukochany uczeń! Co Ci podać paróweczko? Frytki? - Kiedy pokiwałem głową powiedziała mi na ucho, że dołoży podwójnie, tak po znajomości. Puściłem do niej oczko i wysłałem buziaka w powietrzu. Bardzo miła 60 letnia kobieta - pomyślałem. Kiedy szliśmy w stronę wolnego stolika, zauważyłem, jak Shane i Naomi gwiżdżą - w moich stronach to znak dobrego podrywu. Uniosłem dłoń, jednak widząc niezadowolenie Willow, szybko ją opuściłem i objąłem ją w tali, przyciągając do siebie.
- Może w ramach przeprosin i rewanżu pójdziemy dzisiaj do kina. - zaproponowałem, kiedy siedzieliśmy przy stoliku.
- Nope. - odpowiedziała kiwając głową i gryząc frytkę. - Nigdzie z tobą nie idę zdrajco.
- Zabolało. Poczułem się urażony.
- I dobrze.
- Ty też mnie zdradzasz.
- Ja? Niby z kim?
- Z Nate`m. - dodałem czując ulgę, że mogłem w końcu jej się postawić. Nie to, żebym chciał się z nią kłócić, ale tak chciałem. Oczywiście, tak na żarty, nic poważnego.
- Dobra rozejm. Ale on sam się do mnie przywalił. Nie będę przed nim wiecznie uciekać, choć uwierz - chciałabym.
- No wierzę, wierzę. To co kino, dzisiaj po szkole?
- Nope.
- Willow, tylko utrudniasz. Ja chce po dobroci, a Ty mi karzesz psuć Ci apetyt.
- Co ma apetyt do kina?
- Nie do kina, tylko do twoich rodziców. Będą się dzisiaj, no wiesz... grzmocić.
- Bleee. Obleśne. Set! Po co matole mi o tym mówiłeś? - powiedziała nie ukrywając zniesmaczenia.
- A co ja miałem powiedzieć, kiedy Jack powiedział mi to przy śniadaniu. Nic nie jadłem od rana.
- Dzięki.
- Będziesz to jeszcze jadła? - dodałem z uśmiechem.
- Na pewno nie. Straciłam apetyt.
- Jack dodał, że może będziemy mieli rodzeństwo. - dodałem z uśmiechem od ucha do ucha, co jeszcze bardziej ją obrzydziło.
- Wyjdź Set. Wynocha do innego stolika. - dodała wskazując palcem na grupę naukowców z Ic. Zauważyłem wśród nich Ethan`a i Natalie. Uśmiechnąłem się do nich i pomachałem im. Natalie puściła mi oczko i kontynuowała korepetycje. Wróciłem spojrzeniem do mojej przyjaciółki i zauważyłem skradającego się za nią Nata. No co za idiota. Przecież widzi, że ona go nie chce, to po co się pcha na siłę, tam gdzie go nie potrzeba. No cóż.
- Buuu - uprzedziłem jego wyskok wskazując W. żeby się odwróciła.
- No wiesz, popsułeś wszystko - powiedział podając mi rękę na przywitanie. Wziął ze stolika obok jedno krzesło i odwrócił je oparciem do nas i usiadł okrakiem jak jakiś "bonzo".
- Nic nie zepsuł, tylko oszczędził Ci niepotrzebnego wstydu.
- Mnie wstydu? Nigdy. Jestem za fajny. - dodał zakładając swoje okulary przeciwsłoneczne i co jakiś czas wyglądając za nich, jak przeszła jakaś laska. Rzuciłem okiem na W. która tylko kiwała głową popijając wodę. Nie dziwię się, że czasami miała go dosyć. Typowy debil się jej uczepił. Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.
- No to Will, może skończymy dzisiaj gdzieś? Znam fajny klub "Narkotyk". Co Ty na to?
- Nope.
- Nie daj się prosić. Drugiej takiej szansy nie dostaniesz od nikogo. Darmowe wejściówki i to w takim towarzystwie. - dodał poruszając zachęcająco brwiami.
- Właśnie dostałam, lepszą propozycje. Na dzisiaj zaplanowałam pieprzenie się całą noc z Charliem. To lepsze, niż taniec z Tobą. To lepsze niż robienie czegokolwiek z Tobą.
- Auć. No to może jakiś trójkącik?
- Okey, zapytaj się siostry czy chce dołączyć. - powiedziała niewzruszona patrząc na niego. Po czym uśmiechnęła się do kogoś za mną i pomachała żeby podszedł. To był Charlie Carter.  - Charlie, dzisiaj się spotykamy pamiętasz?
- Jasna sprawa. Góra jest cała nasza. - powiedział i pocałował ją w policzek, bardzo blisko ust.
- Jak widzisz. Mam już towarzystwo.
- Dobra, dobra rozumiem. Zmywam się. widzimy się na dodatkowych zajęciach na historii.
- Chyba śnisz.
- Oj, jeszcze będziesz błagała, żebym z tobą usiadł. - powiedział po czym przyczepił się jakiś dwóch dziewczyn i poszedł z nimi obejmując je w tali.
- Fajna wymówka. Podobała mi się.
- Z Charliem mamy już wszystko obgadane. Do końca życia nie wypłacę się.
- No to teraz został nam tylko wybór seansu i wio. Są dwa tytuły. "Avengers Czas Ultrona" czy " Tylko Ciebie chce" To co?
- Głupie pytanie.
- Tak myślałem. To czekam na Ciebie pod kinem. Kończę dzisiaj o jedną lekcję później. Mam zajęcia z bio-chemem.
- Oki doki, przystojniaczku.
....
Ostatnia lekcja była bardzo ciekawa. Nie mam pojęcia o czym mówiła nauczycielka, ale zabawa z Ethanem i Natie była przednia. Wyśmiałem się, tak jak zawsze śmiejemy się z W. Ach. Było cudownie. Natalie, jest świetną dziewczyną, zupełnie inną jak jej brat. Widać, że znalazła w nas przyjaciół. Dziewczyny się koło niej raczej nie kręciły, także ciesze się, że w kasie ma E.  Umówiliśmy się w weekend na rowerki ja Natalie, Ethan, Nate i Willow, która jeszcze o tym nie wiedziała, ale to nic. Spodoba jej się. Będzie mogła się lepiej poznać z Nate`m. Z opowiadać N. nie jestem podobno taki straszny. Poza szkołą zachowuje się lepiej, nie udaje. Oby miała racje, bo inaczej W. mnie zabije.

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział I - część 1

*Oczami Willow*
Niechęć na myśl, że dzisiaj rozpoczęcie roku wzbierała się we mnie już wczoraj. Leżałam owinięta w ciepły koc i ani myślałam wstawać na śniadanie a co gorsza pójść do szkoły. Postanowiłam leżeć i udawać, że śpię - w planach rozpatrywałam również udawanie gorączki, grypy i takich innych, ale nie chciałam w ten sposób okłamywać mamy więc poprzestałam na udawanym śnie. Minęło, może 10 minut i już słyszałam kroki dochodzące od strony korytarza, byłam pewna, że to mama idzie nas budzić i się wielce nie pomyliłam. Najpierw zajrzała do pokoju Seta, gdyż jemu dłużej zajmowało wstawanie z łóżka. Słyszałam jej ciepły i przyjemny ton głosu, który modulowała na specjalne okazje, takie jak pierwsza pobudka z wakacji do szkoły. Szeptała Setowi czułe słowa ukojenia i zachęty, ale kiedy żadne nie działały musiała użyć drastycznych metod - nie musiałam tego widzieć, żeby wiedzieć, że bierze pistolet na wodę i właśnie taką lodowatą wodą oblewa Setona, który piszczy jak zabawka dla dziecka do kąpieli. Odgłos jej śmiechu słychać było w całym domu, jednak na krótko, bo blondyn zrobił coś, co musiało zwalić ją z nóg. Z uśmiechniętą od ucha do ucha buzią weszła ukradkiem do mojego pokoju, tylko, że ja w przeciwieństwie do "brata" wiedziałam co ta szczwana bestia szykuje. Z korytarza słyszałam głos mojego barta mówiący do mnie " Uważaj na tą kobietę. ONA JEST NIEBEZPIECZNA!".  Nic więcej nie musiał mówić, wierzyłam mu na słowo. Kiedy mama zakradała się koło mojego łóżka wyciągnęłam naszykowany na tą  okazję pistolet na wodę i nie pozostając dłużną rzuciłam się na nią krzycząc jakbym była w jakimś dzikim szale. Mama nie spodziewając się mojego ataku spadła z łóżka i przyjęła pozycję obronną, żeby móc przeładować swój magazynek. Ruszyłam za nią i nie dając jej za wygraną wlewałam jej litry zimnej wody pod kołnierz. Zaczęła się piskliwe śmiać po czym rzuciła "broń" i uniosła ręce do góry na znak protestu. Była mistrzynią strategii, ale widocznie to nie był jej dzień. Z nieschodzącym uśmiechem na ustach stała i przyglądała się jak podnoszę jej karabin z podłogi. Kiedy wróciłam do pozycji pionowej i chciałam spojrzeć jej prosto w twarz stała z wyciągniętym balonem pełnym wody. Nawet nie zdążyłam powiedzieć - Nie! - kiedy rozbił się na mojej twarzy. Moja reakcja za zmianę temperatury była natychmiastowa. Szukałam czegoś, czym mogę się wytrzeć, ale ubiegła mnie i rzuciła na łóżko. Łaskotała mnie przez dobre 5 minut bez ustanku, kiedy do pokoju przyszedł tata i Set i spojrzeli się na nas, jak na dwie wariatki, które kochają z całych sił. Pokiwali głowami i poszli na dół oznajmiając nam, że będę tam na nas czekali. Zaraz po tym zaczęłyśmy się suszyć razem w łazience i zmusiłam mamę, żeby zdradziła mi gdzie schowała tego balona. Powiedziałam mi dopiero, kiedy byłyśmy na dole.
- Schowałam go w staniku. - dodała z niekrytym uśmiechem i pocałowała swojego "syna" i męża w czoło, po czym poszła zrobić nam kawę. 
- W cyckach? Serio? To się nie liczy! - dodałam oburzona opadając na krzesło obok taty. 
- Wszystko się liczy. Jak nie masz cycków to tak wychodzi! - skwitował Set, wystawiając głowę znad kubka gorącego kakao. 
- Słyszałaś to mamo? No on sobie chyba kpi? Jak nie mam cycków? Człowieku mam miseczkę B. Wiesz jaki to ciężar? 
- Lena ma C i się nie chwali. - dopowiedział i w jednej chwili wszystkie spojrzenia wylądował na nim. Zaczerwienił się pod wpływem chwili i szybko się wytłumaczył. - Przepraszam bardzo, kto musiał robić pranie za piękne panie, które opalały swój blady tyłek na słoneczku w ogrodzie? - Tak dobrze widzicie właśnie, ja. Więc kiedy roznosiłem uprane ubrania po pokojach musiałem porównać, który stanik jest czyj. To chyba jasne...
- Nigdy więcej nie rób prania. - dodałam kiwając głową a mama zdecydowania przyznała mi rację. 
Reszta śniadania minęłaby pięknie, ale kochająca rodzicielka musiała wspomnieć Setowi jak w szkole będzie wspaniale. No na pewno! Chłopak tak się tym przejął, że w drodze do szkoły zdałam sobie sprawę, że muszę mu uświadomić, że mama mijała się nieco z prawdą. Kiedy ubrałam się w czarne spodnie i wkasaną w nie białą koszulę zeszłam na dół założyć baletki, oczywiście Set już tam na mnie czekał z uśmiechem na ustach.
- Co tak cieszysz jape? Będę udawała, że Cię nie znam jak dojdziemy na miejsce. 
- Taa.. Będziesz piszczała jak wszystkie dziewczyny na mój widok. 
- Chyba w snach...
- Tych najgłębszych. - rzucił i zrobił dziwną minę, która miała mnie uwieść. Postanowiłam nie odzywać się lecz zostawić go z tą satysfakcją, że pierwszy raz mu się to udało. Kiedy wychodziliśmy z domu mama mnie zatrzymała i podała mi wypchaną torbę większą od mojego szkolnego plecaka. Spiorunowałam ją wzrokiem a ona dała mi tylko klapsa w tyłek i życzyła powodzenia. 
- Kocham Cię, mamo, ale chwilami mam ochotę Cię udusić.
....
Wszystko minęłoby szybko, ale coroczne gderanie dyrektorki, jakim jesteśmy szczęściem tej szkoły przyprawiało mnie o mdłości. Lubiłam ją, ale jej gadanina stawała się corocznym rytuałem, którego każdy miał dość nawet nasi nauczyciele. Wychwalanie każdego z nich zajęło może 30 minut później wychwalanie absolwentów kolejne 30 minut, następnie nadszedł czas na.... wychwalanie konserwatorów powierzchni płaskich, "Hagrida" - klucznika naszej szkoły i pana Benia - Niebieskiego Rangersa - ogrodnika. Czemu akurat Rangers? - Też chciałabym znać odpowiedź na to pytanie. Kiedy myśleliśmy, że już koniec tej całej szopki nasza ukochana pani dyrektor postanowiła, żeby przewodniczący naszej szkoły przemówił. Kobieta nie trafiła w odpowiednią chwilę, czas i miejsce, gdyż nazwisko jakie tkwiło na tablicy naszej szkoły to nadal - Catrine Sanders. Każdy uczeń po kolei spiorunował ją wzrokiem, ale mój był chyba najbardziej gromowładny. W jednej chwili lubiłam tą kobietę, ale w drugiej znienawidziłam ją. Miałam ochotę palnąć jej kolbą jakiegoś ciężkiego pistoletu w łeb o ile nie samym pistoletem - Tak raz a porządnie. Zapadła niezręczna cisza i jak to mówią, te ciche dni. Jako pierwszy na ratunek ruszył pan Nelson - mój ukochany nauczyciel - wujek Seta. 
- Piękne przemówienie i bardzo pouczające, szczególnie ten moment o spuszczaniu po sobie prezentów toalecie. Na pewno, każdy teraz po tej informacji będzie postępował poprawnie. - powiedział to po czym huknął do mikrofonu. - Dobra droga młodzieży, witamy was jeszcze raz bardzo serdecznie i mogę powiedzieć z całym przekonaniem iż.... rok 2014/2015 uważam za otwarty! Zapraszam do klas wyznaczonych przez wychowawców i życzę miłej nauki w tym roku.
Po tych słowach tłum rozwścieczonych zwierząt rzucił się w kierunku wyjścia z auli, widziałam tylko przestraszona minę Seta, kiedy wszyscy biegli prosto na niego. Zdążyłam złapać go za kołnierzyk i pociągnąć do siebie. Było dość ciasno, także przywarliśmy do siebie na dość długi czas czekając aż tłum wybiegnie na upragnioną wolność. Stojąc tak spojrzałam się w jego oczy i zobaczyłam w nim tej blask, który zawsze widziałam w Cat. Nie wiem ile musiałam się tak na niego gapić, ale chyba wystarczająco długo, żeby zapytał się:
- Will, wszystko gra?
Przytuliłam się do niego obejmując go rękami pod granatową marynarką którą założył i która idealnie pasowała do koloru jego oczu.
- Teraz tak.
Staliśmy tak wtuleni aż w końcu krzyki ustały i mogliśmy się  stamtąd  wydostać. Weszłam do klasy numer 217 i kiedy już chciałam usiąść w pierwszej wolnej ławce, usłyszałam niski głos Charliego.
- A księżniczka, ze mną nie raczy usiąść? - powiedział z czarującym, naprawdę czarującym uśmiechem na twarzy. Gdyby Cat się tak nie podobał to chętnie bym go zaadoptowała, ale z samej zasady, że chłopaka przyjaciółki się nie tyka. Ja zasad zamierzałam przestrzegać pomimo tego, że Cat już z nami nie było.
- Myślałam, że książę usiądzie z damami dworu.
- Każdy w tej klasie wie, że akurat to miejsce jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla Ciebie. I nie tylko to miejsce. - dodał po czym wskazał na swoje serce.
- Jesteś słodki, ale nie baw się w tanie podrywy, bo to mnie nie rusza.
- Jakie tanie? Z najwyżej półki. Nie znasz się skarbie na tym. Wszystkie na to lecą.
- Ogierze! Ile już poderwałeś?
- Jeszcze żadnej, ale spokojnie. Wszystkie będą piszczeć na mój widok.
- Jesteś taki sam jak Set. Powiedział mi to samo przed wejściem do szkoły.
- Set jest u nas w szkole? - powiedział nabierając powagi.
- Tak, wybrał mat-inf i jego wychowawcą jest jego wujek pan Nelson.
- Cieszę się. Super, wybrał. Też bym wziął mat- inf, ale jedno spojrzenie w twoje oczy i wymiękłem.
- Charlie....
- Żartowałem.. Tak wracając do tematu, to chętnie bym się z nim przywitał i pogadał. Spotykacie się po szkole?
- Tak idziemy do parku posiedzieć troszkę, przyjdziesz do nas?
- Z miłą chęcią.
Kiedy wszedł nasz nauczyciel rozmowy ucichły i w klasie zapanowała błoga i długo przeze mnie wyczekiwana cisza. Nie o to chodzi, że się boimy pana Rogers`a. Wprost przeciwnie, to jest najlepszy nauczyciel zaraz po wujku Nelsonie. Mamy do niego wielki szacunek i właśnie w ten sposób go okazujemy.
Poopowiadał nam,  jak to był na wakacjach w ciepłych krajach i kiedy opalali się na plaży jego żonę - panią Rogers ugryzło coś w tyłek. Profesor twierdził, że to był wąż i musiał na miejscu wyssać jad. Nie to, żeby sprawiało mu to jakąś przyjemność, ale tak sprawiało. Opowiedział nam to ze szczegółami i uprzedził nas, że porozmawiamy sobie o tym jeszcze na kolejnych lekcjach. Już nie mogłam się doczekać, kolejnych szczegółów z ssania czyjegoś tyłka - sama słodycz. Gdy wyszłam z klasy dałam znać Charliemu, że będziemy w parku o 14 i poszłam pod salę w której znajdowała się sala Seta. Czekając na niego spotkałam dziwną parę nastolatków i wyglądali jakby się zgubili. Miałam zapytać czy mogę jakoś pomóc, ale pomyślała, że nie jestem miłą osobą z natury, także nie pytałam.
Chłopak był wysoki około 1.90 m wzrostu i miał włosy w kolorze ciemnego blondu. Był przystojny, ale jakoś nie specjalnie w moim typie. Jednak jego ubiór powalał na kolana. Czarna marynarka idealnie dopasowana i ta czarno-szara muszka wywołały we mnie efekt - WoW! Dziewczynę, którą miał opartą na ramieniu i podtrzymywał za biodro również była jak na swój wiek wysoka, nie licząc 13 centymetrowych szpilek na jej nogach. Ubrana była w granatową sukienkę lekko przed kolano i srebrne dodatki. Wyglądała powalająco i muszę przyznać, że pasowali do siebie perfekcyjnie. W pewnym momencie tajemniczy chłopak przechwycił moje spojrzenie i zawołał, żebym podeszła. Niechętnie, naprawdę niechętnie ruszyłam mój wielki tyłek z siedzenia i podeszła do nich.
- Hej! Jestem Nate to moja niezdarna, nieogarnięta i nienadająca się na modelkę siostra Natalie.
- Miło was poznać. Mogę w czymś pomóc?
- Wiesz, że tak Na wstępie zostaw mi swój numer telefonu, bo bardzo chętnie zadzwonię, nawet jeszcze dzisiaj a po drugie nie wiemy, gdzie znajduje się sala numer 111 i 222.
Przemilczałam uwagę odnośnie numeru telefonu i puściłam ten wybryk daleko w niepamięć. Usłyszawszy numer 222 zaczęłam współczuć tej osobie, która tam wejdzie. Nie wiedząc czemu obstawiałam tego chłopaka. Dziewczyna wyglądała na zbyt wystraszoną, żeby podjąć się takiego wyzwania i wytrzymywania na lekcji historii bez zaśnięcia z panem Cook`iem. To było niewykonalne. W historii szkoły, jeszcze nikt nie dotrwał do samego końca lekcji. - Naprawdę, nie pytajcie dlaczego.
Wskazałam rodzeństwu, żeby poszli za mną. Przy okazji wysłuchałam jak brat skarży się na swoją siostrę, pytając - chyba mnie - jak można być tak głupim i założyć takie szpilki. Dziewczyna skręciła kostkę i nie mogła sama chodzić. Dlatego najpierw zaprowadziliśmy ją do 111 - czyli do klasy bio-chemicznej. Nate zapukał i z nonszalancją wszedł do klasy, przeprosił nauczycielkę i posadził swoją siostrę w przedostatniej ławce, przy której siedział nasz ciemny kolega - Ethan! Pomachał do mnie a ja puściłam mu oczko, po czym widziałam, jak zabiera się za rozmowę z nową towarzyszką. Wychodząc zamknęliśmy za sobą drzwi.
- Trafiła w dobre ręce. - rzuciłam na odczepnego.
- Dobry wychowawca?
- Pfff... Najlepszy kumpel z ławki jakiego miała. Zaopiekuje się nią tak, że już jutro będzie znała połowę szkoły. Wkręci ją w te kręgi i mechanizm.
- Ale on jest w pierwszej klasie skąd zna wszystkich?
- Wystarczy, że zna mnie.
- Czyli mówisz, że znajomość z tobą przynosi większe korzyści niż tylko nacieszenie oka. Jeśli będę grzeczny to mnie też zapoznasz z innymi wersjami Ciebie?
- Nie lece na tanie teksty.
- Ja Cię wcale nie podrywam - zaczął teatralnie ruszać rękami na znak protestu.
- I oby tak było. Tego się trzymajmy. - dodałam, bo nie chciałam dłużej drążyć tego tematu. Nie był w moim typie i to wszystko. Nie będę udawała, że jest inaczej. Nie mogę robić mu nadziei, dlatego muszę zdusić płonień który się  w nim tli. - Czemu podjąłeś się tej samobójczej misji? Dla jasności chodzi mi o wybranie klasy pana Cook`a. Klasy humanistycznej?
- Skąd wiesz? - Przyznam szczerze, że to pytanie troszkę mnie dotknęło. Co mu miałam powiedzieć? Że znam tą szkołę na wylot, bo przez ostatnie kilka miesięcy traktowałam ją jak własny dom. Wiem, gdzie są miejsca o których nawet nie wiedzą nauczyciele... - tego jednak mu zdecydowanie nie powiem. To moje miejsca i wara od nich.
- Powiedzmy, że za dużo czasu tu spędziłam.
- Nie zdałaś? Bo jeśli nawet tak jest to wiesz, lubię niegrzeczne dziewczynki. - I kolejne świdrujące mnie pytanie z tym przenikliwym spojrzeniem. - Pieprz się facet! Nie będziesz mi tu robił przesłuchania - pomyślałam.
- Jakby to wyjaśnić... Sprawdź pod nazwiskiem Evans może znajdziesz coś na mój temat i sam się dowiesz. W końcu nie jestem tutaj od tego żeby ułatwiać Ci życie.
- Przyjmę to do serca panno Evans. Dzięki za oprowadzenie mnie. Było miło Cię spotkać a jeszcze milej spędzić w twoim towarzystwie całe 7 minut.
- Fajnie, że Ci się podobało, więcej takich atrakcji nie przewiduję. - Kiedy odwróciłam się, żeby już iść, coś mnie tchnęło i jeszcze raz spojrzałam na chłopaka mówiąc.
- Tylko nie siadaj z Peterem, bo nie będziesz miał życia.
- Dzięki za ostrzeżenie, ale miałaś mi nie ułatwiać życia.
- Powiedzmy, że to była ostatnia miła rzecz jaką dzisiaj zrobiłam. - powiedziałam i poszłam. Co ja będę z nim gadać. Nie mam o czym. Nie znam frajera i jakoś nie wyglądał mi też na takiego z którym mogłam się przyjaźnić. Wróciłam do klasy Seta i akurat trafiłam na moment, kiedy wychodzili z klasy. Przywitałam się z wujkiem i zabrałam blondyna na piętro niżej.
- Ethan już jest widziałeś?
- Bez jaj! Już przyjechał! Cudownie. Dzisiaj musi do nas wpaść.
- No i gitarka. Już nie mogę się doczekać, kiedy go ogram w SRS.
- A ja już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jego minę kiedy go ogrywasz. - Uśmiechnęłam się, ale przypomniało mi się co miałam mu powiedzieć i jakoś uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Set, Charlie, chciał się z Tobą dzisiaj zobaczyć. Mówił, że chce z nami pogadać, chyba nie masz nic przeciwko, jak przyjdzie do nas do parku, nie?
- No pewnie, że nie, o ile nie będzie Cię podrywał. Mojej "siostry" się nie podrywa!
- Spokojnie umiem spławiać chłopaków, mam w tym wprawę.
- Mówisz...
- Dzisiaj już spławiłam Charliego a później jakiegoś Nata.
- Nata?
- Przypałętał się jakiś do mnie i chciał, żebym mu pomogła. Poleciały tanie teksty i się kończyło. Zanim się zaczęło.
Zaraz po tym z klasy wyparowali koledzy z klasy Ethan`a a on jako ostatni wyszedł podtrzymując towarzyszkę niedoli ze zwichniętą kostka. Set chciał się rzucić koledze na szyję, ale widząc, że kolega jest zajęty, zrezygnował. Podał mu rękę i poklepał po plecach. Eth przedstawił nam swoją dopiero co zapoznaną (którą miałam przyjemność spotkać) koleżankę i nie chcąc nic mówić, ale kiedy spojrzała znad swojej grzywki na Seta  widziałam co się kroi. Nie miałabym nic przeciwko w końcu to mój "brat" a to naprawdę ładna dziewczyna i do tego w jego typie - widać po tym jak łatwo przychodziła im rozmowa- ale wzrok Ethana był wyraźniejszy i wręcz krzyczał - Skup uwagę na mnie! To ja Ci pomagam! Też tu jestem! - ale to nic nie dawało. Zrobiło mi się go szkoda. Staliśmy tak może 10 a może 20 minut, nawet nie wiem. Nie wiem też o czym była rozmowa, bo kiedy padało moje imię tylko robiłam głupkowatą minę i udawałam, że się uśmiecham. Jakoś nie interesowało mnie o czym mówią. Moje myśli były bardziej odległe. Przemierzały morza i oceany, żeby szukać powodu dlaczego czuję pustkę w tym dniu otoczona przyjaciółmi. Nie musiałam daleko szukać, powód był jasny, nie było ze mną jej! Cat to była moją siła wsparcia i nikt nie zastąpi jej miejsca, choćby bardzo chciał. Zadałam sobie sprawę, że bez niej byłam żałosna. Stałam, na środku korytarza, udawałam, że uczestniczę w rozmowie na Bóg wie jaki temat, nawet nie zauważyłam jak minął mnie Shane, Charlie, Georgia i Cornelia, nie zauważyłam również tego, że przyszedł Nate i stanął koło mnie bacznie się we mnie wpatrując. W końcu wybudził mnie z transu i zapytał.
- O czym tak intensywnie myślałaś panno najlepsza we wszystkim Evans?
- Na pewno, nie o tobie. A tak wgl to skąd to "najlepsza we wszystkim"?
- Cook mi powiedział. Bardzo miły facet, wyrządził mi takie kazanie na twój temat jak to trzeba na ciebie uważać. Przeskrobałaś sobie u niego i to nieźle.
- Bo ja w przeciwieństwie do niektórych nie słucham tych głupot, które opowiada.
- O dziwo mówi bardzo interesujące rzeczy. Tyle się o tobie dowiedziałem, że niejednego detektywa musiałbym wynająć, żeby wszystko mi tak skrupulatnie opowiedział jak on sam.
- I po co Ci to do szczęście? Tylko zaśmiecasz sobie głowę nadmiarem niepotrzebnych informacji...
- Kto powiedział, że są niepotrzebne? Jeśli uważasz, że mówiąc takie rzeczy do mnie, mnie zniechęcisz, to się mylisz. Jeszcze bardziej mnie tym do siebie zachęcasz...
Kiedy to usłyszałam to już normalnie ręce mi chodziły, żeby temu debilowi, nie przyłożyć i może bym to zrobiła gdyby nie Set i jego wejście smoka.
- Skarbie, nie ma co się kłócić, musimy iść. Jest już 13:50 a na 14 mieliśmy spotkać się z Charliem. To my się zbieramy, fajnie, że mogliśmy pogadać. Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia piękna i drapieżna panno Evans.
- Przykro mi, że nie mogę pożegnać Cię z taką samą życzliwością....
....
Przynajmniej  czas spędzony w parku minął przyjemnie nie licząc tanich tekstów Cartera pod moim adresem, ale cóż już taki jest, trzeba nauczyć się z tym żyć. Jednak ten nowy, był dla mnie zagadką, którą postanowiłam rozwikłać. Toteż zaangażowałam chłopaków, żeby wyszukali jak najwięcej o nim informacji... Chciałam, żeby odczepił się ode mnie raz na zawsze, bo to nie był czas żebym poznała nową osobę, która, na chama wpieprzała się w moje życie. Gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach, ale nie w najgorszy dzień mojego nowego życia...

sobota, 27 czerwca 2015

Wprowadzenie

Nazywam się Willow Evans i jestem uczennicą znanego brytyjskiego liceum Myths and Legends. Skąd się wzięła taka nazwa? Szczerze nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że syn dyrektorki był zafascynowany grą w LOLa... o ile nie sama dyrektorka?! -  Pozostawiam to jednak bez komentarza.
Od kiedy tylko pamiętam moje życie przypominało bajkę. Wspaniali kochający rodzice, którzy zrobiliby dla mnie wszystko. Dziadkowie. Piękny domek w zaciszu. Własny skuter. Dwa samochody. Mnóstwo kasy. Czego od życia chcieć więcej? Nigdy również nie narzekałam na brak przyjaciół - od zawsze ich miałam. Jednak nie na zawsze...
Kiedy przeprowadziliśmy się z rodzicami na dość bogate osiedle, już pierwszego dnia poznałam masę gburów i debili. Pomimo tego, że miałam niespełna 7 lat to i tak umiałam ich szufladkować i przyczepić im etykiety - Idiota - Nie podchodź! Już jako mała dziewczyna byłam w tym dobra.
Właśnie w tym miejscu poznałam moją bratnią duszę, moją najlepszą przyjaciółkę i wiedziałam, ze pozostanie nią do końca mojego życia. Jej urody nie można było opisać jednym słowem. Miała piękne, gęste blond włosy, które na domiar układały się idealnie. Żaden nawet nie śmiał wystawać od reszty. Jasna, delikatna jak płatek śniegu cera dodawała jej niewinności i piękna. Jej oczy natomiast stanowiły zagadkę zarówno dla mnie jak i dla niej samej. Przybierały różne barwy, zależy kiedy i z której strony spojrzało się na nie. Za dnia miały odcień niebiesko-szary natomiast pod wieczór przeobrażały się z zielonkawego na ciemno brązowe. A tym wszystkim niesamowite było to, że pomimo tego, że miała wszystko urodę, bogactwo, przyjaciół to nie była jak inne dzieciaki - rozpieszczona. Wprost przeciwnie zachowywała dystans do swojego majątku i była nad wyraz skromna. Kiedy ujrzałam ją po raz pierwszy byłam jeszcze zagubiona i ciężko mi było zrozumieć realia tego miejsca, wtedy ona podeszła do mnie i wyciągnęła swoją małą, bladą dłoń i szeroko się do mnie uśmiechnęła.
- Jestem Catrine. Możesz mówić na mnie Cat, będzie prościej. A Ty jak masz na imię?
To były pierwsze wypowiedziane do mnie słowa, które po dziś dzień mam w głowie i które odtwarzam sobie w każdej wolnej chwili. W tym dniu poznałam swoją bratnią duszę, moją gwiazdę rozświetlającą wszystkie mroki mojego życia. Poznałam moją najlepszą przyjaciółkę. Pamiętam jak wyciągnęłam do niej rękę i dałam zaprowadzić się do jej domu. Od razu przedstawiła mnie swojej rodzinie i chcąc nie chcąc bardzo mnie polubili. Catrine miała młodszego brata. Miał na imię Set i pomimo samej zasady, że młodszego rodzeństwa się nienawidzi, bo myślą, że wszystko należy do niech to ona taka nie była. Codziennie patrzyłam z jaką miłością traktuje brata jak robi wszystko, żeby czuł się dobrze. Nie wiem czy ja też bym tak potrafiła. Ta mała dziewczyna miała w sobie tyle cierpliwości, że nie jedna osoba by jej tego pozazdrościła. Seton - jej dwa lata młodszy brat również był dobrym i kochanym dzieckiem. Tworzyli takie rodzeństwo o jakim możemy przeczytać w katalogach, albo niejednych gazetach. Nazywali swoją dwuosobową grupę - Drużyną Pierścienia a ich hasło brzmiało:" Będąc razem wygramy wszystko! " Szybko wpisali mnie na swoją tajną listę i od tamtej pory byłam członkiem potężnej i niezwyciężonej dziecięcej grupy i właśnie od tego czasu moje życie stało się prostsze. Pomagali mi kiedy tylko ich o to poprosiłam, z resztą co tu dużo mówić, nie musiałam nic mówić a oni i tak wyczuwali, że mam problem i już pędzili do mnie ze wsparciem. Kochałam ich jak moją rodzinę... Oni byli moją rodziną. Czułam się jakbym znała ich od zawsze. Zanim przyjechałam do tego miasteczka, Cat przyjaźniła się z Naomi jednak ich drogi nieco się rozeszły. "Blondi" jak nazywaliśmy Naomi była dość rozpieszczonym dzieckiem i zawsze musiała mieć to czego w danej chwili zachciała. Catrine, Setona i Naomi też łączyła pewna więź, do czasu kiedy nie pojawiłam się ja. Od tej chwili, kiedy moja przyjaciółka nie patrzyła, Georgia (Naomi) dawała mi nieźle popalić. Czasami dręczyła mnie do tego stopnia, że zamykałam się w domu i potrafiłam płakać kilka godzin. Mój tata zawsze do mnie przychodził i starał się mi pomóc, ale co miałam mu powiedzieć.. hmm, może..
- Hej tatuś! Dopiero co się tu wprowadziłam a już niektórzy mnie nie nawidzą, choć nawet z nimi nie rozmawiałam. Fajnie, nie? 
Super sprawa i z góry przegrana. Choćbym górę starała się dla niej przenosić (a nie miałam takiego zamiaru) to i tak by mnie męczyła. Taki niestety był mój los. Albo ktoś mnie kochał albo nie-na-widził. U niej przeważało to drugie uczucie. Oskarżała mnie, że zabrałam jej najlepszą przyjaciółkę i że pewnego dnia mnie zniszczy. Próbowała wiele razy, ale nawet kiedy zabrakło przy mnie Cat to zawsze miałam Seta, który nie odstąpiłby mnie nawet na krok.
Co do naszych rodziców, okazało się, że szczwane bestie znały się od wielu wielu lat, jednak żadne nam o sobie nie mówiło. Sami zaplanowali to całe mieszkanie i spotkanie nic nam (dzieciom) o tym nie mówiąc. Tata Cat i Seta znał się od dziecka z moją mamą. Ich przyjaźń trwała do samego końca... Kiedyś obiecali sobie, że jeśli nie znajdą sobie drugiej połówki do 30 roku życia to wezmą ślub. Jednak zarówno mama jak i pan Chuck Sanderds kiedy byli na studiach odnaleźli swoją brakującą połówkę serca. Ich ślub odbył się w tym samych dniu i kościele, jednak o innej godzinie. Najpierw mieli wziąć go moi rodzice, gdyż pan Sanders nie miał wtedy pełnego zaufania do mojego taty i chciał go przypilnować, żeby się przypadkiem nie wymigał. Koniec końców wyszło tak, że mama spóźniła się na swój ślub i pierwszy ożenił się tata Cat. Podobno cała sytuacja było komiczna, ale mama nigdy nie chce żebym poruszała temat jej spóźnienia, dlatego nie pytam.
W sumie tak wyglądało w skrócie moje całe dzieciństwo - w bardzo "skrótowym skrócie". Wtedy liczyła się tylko zabawa, czas z spędzony z moją drużyną i rodzina. 
Wspólny czas z Cat wyglądał mniej więcej tak, że przychodziłyśmy razem ze szkoły i cały dzień siedziałyśmy na przemian w moim i jej pokoju. Jednego dnia nocka była u mnie drugiego u niej. Rodzice nawet się nie martwili bo wiedzieli gdzie nas szukać. Jak byłyśmy małe to nasza sąsiadka pani Moore przynosiła nam własnoręcznie wypiekane ciasteczka i książki które pisał jej mąż dla swojego syna Petera. Uwielbiałyśmy jego powieści bo było w nich tyle pasji i tajemniczości. Każda kolejna była lepsza od poprzedniej. Pochłaniałyśmy je tomami, w którymś momencie miałam ich tak dużo, że regał się zawalił, ale nie przeszkodziło mi to w tym, żebym nadal kolekcjonowała dzieła jego autorstwa. Co do Petera, to był to typ mózgowca i nudziarza. Nie ukrywał tego że mnie nie lubi ale też nie dawał mi tego aż tak bardzo odczuwać. Kiedy spojrzałam jak ukradkiem zerka na Cat widziałam, że chłopak jest nieszczęśliwie zakochany. Biedactwo. Catrine od zawsze podkochiwała się w Charliem. To było widać na kilometr, jednak kiedy miała szansę do niego zagadać i spróbować swoich sił, to zrezygnowała pozwalając swojej koleżance podrywać go na jej oczach. Co tu dużo mówić - była osobą bardzo cierpliwą i w ogóle nie zazdrosną. Kiedy byłyśmy starsze i zapytałam się jej, czemu najpierw dba o innych a później myśli o sobie, to zawsze odpowiadała to samo:
-  Jeśli to było mi przeznaczone, to znaczy, że tak musiało się stać. 
Z jej rozumowania wynika, że jeśli byłoby jej przeznaczone być z Charliem to pomimo przeszkód byłaby z nim. To tylko kwestia czasu, żeby się dowiedzieć... Jednak jej tego czasu zabrakło. Zginęła 30 czerwca mając nie z pełna 17 lat....
 Od tego czasu moje życie nie przypominało życia. Był to jeden wielki chaos, którego nie sposób było ogarnąć. Płacz, nieprzespane noce, koszmary, wszędzie jej widok i jej rzeczy. Mój pokój przypominał grobowiec. Wszystkie rzeczy, które położyła w wybranym miejscu nie były ruszane przeze mnie nawet kiedy sprzątałam. Pozostały nietknięte. To ona je tam zostawiła i tam powinny zostać. To była zasada panująca w moim domu. Nie wiem czy nawet można opisać co czułam kiedy dowiedziałam się o wypadku, spowodowanym przez pijanego kierowcę pierwszego dnia naszych wakacji. Wakacji, które miałyśmy spędzić wspólnie kiedy tylko wróciłaby od babci. W samochodzie oprócz niej byli jej rodzice i brat, choć to prawie niemożliwe, bo auto przypominało harmonijkę to jedyną osobą jaką przeżyła był on. Słyszałam równe wersje tego wydarzenia, ale żadna mnie nie obchodziła. W tym momencie ważne było to, że przynajmniej on przeżył i los nie odebrał mi drugiej najważniejszej mi osoby. Seton miał wtedy 15 lat, więc był niepełnoletni. O opiekę nad nim starał się jego wujek brat jego mamy, z którym wspólnie pracowała w Ochotniczej Straży Pożarnej. Opieka jednak nie zgodziła przyzna mu opieki nad piętnastolatkiem ze względu na słabą wówczas psychikę pana Nelsona. Bez namysłu mama wniosła papiery, żeby móc sprawować nad nim opiekę. Sąd się zgodził, papiery zostały zatwierdzone i podpisane, kurator nie wyraził przeciwwskazań i w ten sposób Set został moim bratem. Po tragedii myślałam, że będzie na tyle zamknięty w sobie, że nawet mi nie będzie chciał nic mówić, jednak on widział we mnie coś, czego ja nie dostrzegałam. Nie mówił wprost o swoich uczuciach. Pierwsze pół roku dużo rysował oddając w ten sposób wszystko co gra mu w duszy później jednak kiedy na urodziny dostał od moich rodziców aparat jego pasja zmieniała się i robiąc mnóstwo zdjęć wracał do chłopaka jakiego wcześniej pamiętałam. Podziwiałam go. Dla mnie nie byłoby chyba możliwe przejście od tragedii do pogodzenia się z nią, ale on to potrafił to ja też musiałam. Zaczęłam zapisywać się na jak najwięcej zajęć tylko po to, żeby bardzo mało czasu spędzać w swoim pokoju, gdzie były jej zdjęcia i rzeczy. Odizolowywałam się od innych poprzez: chodzenie na lekcje gimnastyki artystycznej, kółko redakcyjne gazetki szkolnej,  kurs hiszpańskiego i polskiego, klub miłośników książek, stowarzyszenie obserwatorów nieba. Wszystkie ukończyłam z wysokim wynikiem wręcz ujmę to tak: z wynikiem ponad normę. Do samego wieczora spędzałam czas w bibliotece gdzie chowałam się w najciaśniejszym kącie pomieszczenie i czytałam książki pana Moora, tak, żeby i Cat mogła je usłyszeć. Znajdowałam również czas, dla mojego Seta, który rozumiał mnie bez słów. Nie przeszkadzał mi jego wiek, gdyż był nad wyraz dojrzały. Obiecaliśmy sobie, że przetrwamy razem to cholerne życie i nie opuścimy się nawet na krok. Po tej jakże zacnej przysiędze zaczął czynić kroki w tym kierunku. Wybrał to samo liceum co ja i był w nim moim aniołem stróżem dzięki któremu nie bałam się wkraczać na głębokie wody. 
Moje życie biegło dalej, powoli, spokojnie i choć nie zdawałam sobie z tego sprawy popadałam w poprzednią rutynę zawalając się dodatkowymi obowiązkami aż przyszedł taki czas, kiedy i to było dla mnie za dużo i sięgnęłam po drastyczniejsze metody radzenia sobie z bólem i smutkiem. Moja zasada to: "Jak już masz zrobić coś złego - To zrób to porządnie". Tak też zrobiłam na cierpienie odpowiedziałam cierpieniem. Wieczorami kiedy nikt nie mógł mnie zobaczyć podciągałam rękawki mojej koszuli nocnej i robiła lekkie niewidoczne cięcia. Każde z nich oznaczało inne uczucie, które towarzyszyło mi po jej stracie. Moje metody nie trwały długo, gdyż przyłapał mnie na tym mój "brat" i wściekł się. Zaczął rzucać czym popadnie w podłogę i wydzierać się na mnie po czym siadał u podnóżek łóżka i łkał cicho przy moim ramieniu. Doskonale mnie rozumiał a ja rozumiałam jego. Pustka wypełniała nas od środka i rozsadzała nasze wnętrzności. Czułam w ustach gorzki smak przegranej z własną samotnością, kiedy wstał, pociągnął mnie za ręce i mocno przytulił do siebie. Poczułam znajome ciepło i ostry zapach jego ulubionych perfum. Było mi tak dobrze, bezpiecznie, że mogłabym tak trwać bez przerwy do końca moich dni.  Wtedy lekko odsunął mnie od siebie, pocałował w czoło i miejsca gdzie miałam przeciętą skórę i obiecał, że nikomu nie powie. Wtedy byłam już pewna, że zrobi wszystko, żeby mnie z tego wyprowadzić. Nie robiąc problemów i nie protestując pozwalałam, żeby pociągnął mnie w górę i uratował z potwornego świata w którym się zatracałam. Tego właśnie dnia przysiągł mi, że po raz ostatni widzę go płaczącego. Powiedział, że jeśli ma być moją opoką i wsparcie nigdy więcej nie uniesie się płaczem, choćby nie wiem co... 
I choć teraz nie ma ze mną Cat, wiem, że mnie widzi i dopinguje mnie z całego serca. Ona by nie chciała, żebym przegrała walkę o własne życie, dlatego nie mogę tego zrobić. Wszystkie moje działania podobnie jak Seta były skierowane dla niej! Dla naszej wspaniałej gwiazdki, której światło na tym świecie zgasło 30 czerwca...

wtorek, 7 kwietnia 2015

Bohaterowie

Willow Evans
Szalona, nieogarnięta i nieprzewidywalna dziewczyna, która po tragicznym wypadku, w którym zginęła jej najlepsza przyjaciółka staje się zamkniętą na wszystkie nowości dziewiętnastolatką. Mieszka razem z rodzicami i dwa lata młodszym bratem swojej zmarłej przyjaciółki Setem. Od czasu utraty swojej bratniej duszy chłopak zostaje jej bratem i najbliższą jej życiu osobą. Na co dzień dziewczyna ukrywa przed światem swoją prawdziwą naturę jednak przychodząc do domu jest w pełni sobą i nie wstydzi się okazywać swoich uczuć nawet publicznie. Dba o swoją rodzinę i zawsze kiedy może biegnie aby jej pomóc. Jest wspaniałą uczennicą uwielbianą przez nauczycieli. Jest w klasie maturalnej na profilu lingwistycznym (nauka języków obcych - angielski, hiszpański, rosyjski). Zakochana w Grecji, USA, Hiszpanii, Brazylii, Peru, Meksyku i oczywiście w Wielkiej Brytanii, planuje w przyszłości podróżować po całym świecie i zebrać z każdego państwa jedną pamiątkę, żeby móc uzupełnić swoją mapę (podróży), którą ma na ścianie w pokoju.  Ma wiele zainteresować m.in. astronomię, mitologię (grecką i egipską), anime, rysowanie, książki. Ma bardzo dziwne poczucie humoru...


Set Sanders
W wieku 15 lat stracił swoją siostrę i rodziców. Z pozoru zabawny, pełen życia chłopak jednak w środku przeżywający swoją własną katastrofę. Kocha Willow jak swoją zmarłą siostrę Catrine i jest ona jego jedynym oparciem po tragicznych wydarzeniach jakie go spotkały. Wie, że jedyną osobą jaka może go zrozumieć to właśnie Evans, bo też straciła w tym wypadku najbliższą jej osobę. Jest lubiany przez nauczycieli, jednak nazywany jest przez nich klasowym myślicielem. Przy wyborze kierunku w liceum waha się pomiędzy matematyczno -informatycznym a biologiczno-chemicznym, gdyż ma słabość do eksperymentów. Jednak swoje hobby postanawia odstawić na boczny tor i pomyśleć o przyszłości, dlatego wybiera mat-inf. Zawsze mówi to co myśli i nie wija w bawełnę jeśli mu coś nie odpowiada. W trudnych dla kogoś sytuacjach potrafi pocieszyć i utrzymać powierzony mu sekret w tajemnicy. Ma "dziwne" poczucie humoru, które tylko potrafi zrozumieć Willow. Szkolny przystojniak i obiekt westchnień nawet starszych od niego dziewczyn. Ma dwa główne zainteresowania: fotografia i rysowanie. 

Ethan North
Najlepszy przyjaciel Seta od podstawówki. Wie o nim dosłownie wszystko. Na początku uważany przez całą szkołę za wyrzutka (przez kolor skóry) dzięki Setowi staje się jedynym z najbardziej lubianych osób w szkole. Należy do szkolnej drużyny piłkarskiej i planuje w przyszłości grać w reprezentacji kraju. Jest bardzo wysportowany i ambitny. Ma wspaniałych kochających rodziców i stara się za wszelką cenę zrozumieć dziwactwa swojego przyjaciela, choć z marnym skutkiem. Zawsze uśmiechnięty i lubiący nawiązywać do swojego miejsca pochodzenia. Od zawsze zakochany w Catrine (siostrze Seta) przeżywa wielką stratę po wypadku. W gimnazjum wybiera to samo liceum do którego idzie Set i w którym jest Willow. Ukierunkowuje się na profil biologiczno - chemiczny, gdyż jego hobby do różnych eksperymentów zwycięża.


Nate Price
Uczeń klasy maturalnej przenosi się do tego samego liceum co Willow (nowy uczeń w szkole) jednak wybiera profil humanistyczny. W przyszłości planuje zostań dziennikarzem, więc jest bardzo otwarty na ludzi. Już pierwszego dnia szkoły zwraca uwagę właśnie na Evans, jednak ona nie wyraża większego zainteresowania chłopakiem, co jego bardziej motywuje do jej poderwania. Chłopak szybko staje się obiektem westchnień w szkole i zaczyna się nim interesować Cornelia Bell. Lubi pisać różne opowiadania, jednak jego hobby to prowadzenie bloga i redagowanie różnych artykułów w internecie. Od razu zapisuje się do gazetki szkolnej i poznaje znajomych. Wybiera akurat to liceum bo jest najbardziej prestiżowe w Londynie i znajduje się najbliżej jego nowego domu. Ma dwa lata młodszą siostrę Natalie, która trafia do klasy Ethan`a. Przez to, że we wczesnym wieku stracili matkę chłopak dba o nią i nikomu nie pozwoliłby jej skrzywdzić.


Natalie Price
Dwa lata młodsza siostra Nate`a. Rodzeństwo, lubi spędzać czas ze sobą w szczególności na świeżym powietrzu. Obydwoje mieszkają z ojcem, gdyż ich mama zmarła kiedy mieli 5 lat. Dziewczynka dorastała w towarzystwie brata, więc doskonale umie porozumiewać się z chłopakami i to właśnie z nimi łatwiej przychodzi jej nawiązać przyjaźń niż z dziewczynami. Trafia do klasy z Ethan`em i już pierwszego dnia siada z nim w ławce. Jest bardzo utalentowana muzycznie. Gra na skrzypcach i pięknie śpiewa. W przyszłości w tym kierunku planuje podążać. Dzięki Ethanowi poznaje Seta, z którym świetnie się dogaduje. W trójkę stworzą super grupę. Jest bardzo przywiązana do Nate`a. W wolnym czasie uwielbia biegać i jeździć na rowerze i rolkach słuchając muzyki. Kocha wypady do teatru i opery.


Georgia - Naomi Anderson 
Jest największym wrogiem Willow, gdyż kiedyś była przyjaciółką Catrine, jednak przez Evans straciły już tak dobry kontakt. Dziewczyna jest zaborcza, wredna i piekielnie zazdrosna. Przeżyła wypadek w którym zginęła rodzina Sandersów, gdyż pomimo tego, że nie miała tak dobrego kontaktu z Catrine to nadal ją kochała. Za wszystko zło tego świata obwinia Willow. Lubi Seta, ale próbuje go za wszelką cenę odsunąć od Will. Zdolna, jednak przez swoje intrygi spadła na rangę piękności szkolnej. Ukrywa swoje zdolności i nie pokazuje na światło dzienne swoich zainteresowań. Ukrywa się za maską modnisi a w duszy jest wspaniałą osobą. W tajemnicy przed wszystkimi jest wolontariuszką w domu opieki i w stowarzyszeniu zwolenników ochrony środowiska.  Jest wierna i kocha swojego chłopaka Shane`a. Uczennica klasy biologiczno- chemicznej. Kiedy ktoś ją zapyta czemu wybrała taki profil tłumaczy się, że chce w przyszłości produkować własne perfumy jednak tak naprawdę jest zagorzałą fanką ochrony przyrody.


Cornelia Bell
Najlepsza przyjaciółka Georgi, zafiksowana światem mody i urody. Jej rodzice mają sieć salonów odnowy. Jest najbogatszą uczennicą w tej szkole i wcale tego nie ukrywa. Ma swojego szofera do szkoły. Koleguje się tylko z pięknymi dziewczynami, ale muszą być one "brzydsze" od niej, żeby nie stanowiły konkurencji. Nie wie praktycznie nic o Naomi jednak twierdzi co innego. Widzi tylko to co chce widzieć i inna prawda ją nie interesuje. Pierwszego dnia szkoły widzi Nate`a i stawia sobie za cel rozkochanie go w sobie do końca roku szkolnego. Udaje głupią ale wie więcej niż się innym wydaje. Egoistyczna, ale w tym egoizmie śmieszna. Klasa - bio-chem.


Shane Carter
Zakochany w Georgi, nie tylko ze względu na wygląd. Widzi w niej nie tylko obiekt pożądania, ale również wspaniałą kochającą dziewczynę jaka się przy nim staje. W drugiej klasie nakrył ją jak pomagała starszym w domu spokojnej starości o od tej chwili patrzy na nią inaczej. Śmieszy go Cornelia, jednak przyzwyczaił się do jej szaleństw dotyczących mody. Nie może jednak zrozumieć konfliktu Georia - Willow, dlatego się w to nie miesza. Lubi Evans i nic do niej nie ma, ale zawsze staje po stronie Naomi. Uwielbia piłkę nożną i szybko nawiązuje znajomość z nowym zawodnikiem Ethanem. Nic nie ma do jego koloru skóry w przeciwieństwie do jego kolegów z drużyny. Kochany chłopak i wspaniały przyjaciel z którym zawsze można porozmawiać. W wolnym czasie uwielbia biegać, grać w kosza i spędzać czas ze swoim bratem bliźniakiem. Klasa mat-inf.


Charlie Carter
Najlepszy przyjaciel Shana i brat jego bliźniak. Odmieniec w rodzinie, gdyż jako jedyny postanowił kształcić się w innej dziedzinie niż sport. Woli rozwijać się w kierunku humanistycznym i językowym, dlatego wybrał klasę lingwistyczną jednak z rozszerzonym: niemieckim, portugalskim, angielskim i dodatkowym polskim. Jest bardzo ambitny i jest wszechstronnie wykształcony. Bardzo lubi Willow, gdyż uważa, że są do siebie podobni (lubi jak przyjaciółkę nic więcej). Jest bardzo zżyty z bratem i nie wstydzi się okazywać mu uczuć nawet w szkole. Podziwia go i chętnie przychodzi na mecze i mu kibicuje.Jest bardzo wrażliwy i nie lubi sztuczności wśród ludzi. Lubi Naomi natomiast Cornelia to dla niego za duże wyzwanie, dlatego nawet nie próbuje jej zrozumieć. 

Lena Evans
Mama Willow, za zabój zakochana w swoim mężu Jack`u. Jest z zawodu archeologiem i podróżnikiem. Na większość swoich wypraw zabierała Willow, jednak z czasem stawało się to coraz niemożliwe ze względu na zbliżającą się maturę córki. Po wypadku bez wahania razem z mężem złożyli papiery o adopcję Seta. Obydwoje kocha jak swoje własne dzieci i nie wywyższa nikogo. Kochająca, wyluzowana i szalona mama i żona, która jest zdolna do wymyślenia najróżniejszych rzeczy. Jej najlepszym przyjacielem był Chuck czyli ojciec Seta gdyż znali się od dzieciństwa i była świadkiem na jego ślubie. Bardzo przeżyła wypadek jednak dla dobra dzieci nie płakała przy nich ani nie poruszała tego tematu. Absolwentka Harwardu i była modelka.


Jack Evans
Ojciec Willow i ojciec zastępczy Seta. Jest strasznie zazdrosny o swoją żonę. Z zawodu jest prawnikiem i ma własną kancelarię. Poznał Lene na studiach i tam jej się oświadczył po pół roku znajomości. Określa to mianem miłości od pierwszego wrażenia. Od zawsze zazdrosny o Chucka o którym żona tak wiele mówiła, jednak gdy poznaje go osobiście uspokaja się trochę, gdyż uważa go za fajnego "gościa". Willow jest córeczką tatusia, dlatego mężczyzna robi praktycznie wszystko o co go poprosi. W wolnej chwili uwielbiają oglądać filmy przygodowe, horrory i komedie. Czytają te same książki i w przyszłości planują mieć wspaniałą bibliotekę. Ich ulubiony film to seria filmów o piracie Jacku Sparrowie - "Piraci z Karaibów".


Anthony Rogers 
Nauczyciel angielskiego i hiszpańskiego. Pracuje w tym samym liceum co jego żona - nauczycielka wf. Zazdrosny o swoją żonę, która jest uważana za piękność, nie tylko wśród nauczycieli ale i uczniów. Szczególnie pilnuje jej przez Cook`iem. Szkolny dowcipniś niekoniecznie chcący z tego wyrosnąć.
Wychowawca Willow i Charlie`go.


Nell Rogers 
Nauczycielka WF i edukacji dla bezpieczeństwa. Uwielbia udzielać się jako wolontariuszka i zachęca młodzież do tego samego. Wynagrodzona nagrodą od honorowego krwiodawstwa. Wspaniała kobieta, chętnie pomagająca uczniom. Jest wychowawcą Shane`a.


Ryan Cook 
Najbardziej surowy nauczyciel w całym liceum. Zagorzały historyk i znawca sztuki. Szczególnie cięty na humanistów i lingwistów, gdyż historia to ich kierunek. Ma słabość do mamy Willow i pani Rogers. Straszny nudziarz i zrzęda. Wychowawca Nate`a i Petera.


Harry Nelson
Nauczyciel biologi i chemii a także matematyki, fizyki i informatyki. Najlepszy przyjaciel Anthony`ego.  Uwielbiają robić sobie żarty z Ryan`a Cook`a a później zrzucać winę na uczniów. Pozytywnie walnięty i najlepszy nauczyciel w tej szkole. A także strażak w ochotniczej straży pożarnej. Samanta Sanders była jego siostrą cioteczną, ale dogadywali się wspaniale i jako dzieci spędzali razem każdą wolną chwilę. Razem przynależeli do tej samej straży i pracowali w tym samym wozie - 17. Chciał zaadoptować Seta, jednak nie miał warunków do mieszkania z chłopakiem dlatego sąd przyznał opiekę Evansom.  Jest bardzo zadowolony, gdyż zna ich osobiście i uważa ich za wspaniałych i uporządkowanych ludzi. Praktycznie codziennie w szkole rozmawia z Setem i jest jego wychowawcą.


Stephany Baker
Dyrektor szkoły i wybitnie wykształcona osoba. Uczy rosyjskiego, niemieckiego, portugalskiego a także angielskiego i polskiego. Gdyż wychowawczyni klasy biochemicznej poszła na urlop wzięła odpowiedzialność za nich. Jest "wychowawczynią" Georgi i Corneli. Szczególnie ceni pana Nelsona i za każdym razem wychwala go za jego zaangażowanie w sprawy szkolne, uczniowskie a także charytatywne. Wolny czas w szkole spędza z Nell Rogers.


Josh Moore
Sąsiad Evansów, który w wolne chwile spędza w teatrze lub oprze. Nie lubi towarzystwa innych. Jest typem samotnika zamykającego się w swoim gabinecie. Mieszka razem z żoną i synem. Jest z zawodu pisarzem i nie lubi mówić o swoich dziełach, których wielkimi fanami jest Jack i Willow Evans. Pisze książki przygodowe a także fantasy.

Znalezione obrazy dla zapytania James Marsden

Sally Moore 
Żona Josh`a i matka Petera. W przeciwieństwie do męża uwielbia być otoczona ludźmi. Co niedziela zaprasza siostrę Josh`a na obiad - Stephany Baker. Jest wspaniałą ciepłą osobą, która potrafi sprawić, że każdy poranek staje się piękniejszy. Jest bardzo rodzinną sobą, dlatego dba i spełnia każde zachcianki swoich chłopców. Kocha astronomię dlatego często odwiedza państwa Evansów i wspólnie z Willow oglądają nocne niebo przez teleskop. Uwielbia książki swojego męża i czyta je w tajemnicy przed nim. Jest wspaniałą kucharką, która wygrała krajowe mistrzostwa. Prowadzi własną restaurację - "Tam i z powrotem". Jest fotomodelką.


Peter Moore
Jest zagorzałym fanem historii dlatego uwielbia lekcje pana Cook`a. Uważa go za autorytet i w przyszłości chce być taki jak on. Typ samotnika w szkole, gdyż jest uważany za kujona. Kiedyś zakochany w Catrine dlatego teraz unika Seta. Jest zły na mamę, że jest fotomodelką, gdyż chłopaki w szkole nie dają mu spokoju i mówią różne rzeczy na jej temat. W wolnej chwili uwielbia pogłębiać swoją wiedzę i jeździć na różne obozy naukowe. Typowy erudyta. Klasa humanistyczna.


*Catrine Sanders*
Zginęła w wieku 17 lat. Najlepsza przyjaciółka Willow i Seta. Zawsze pogodna, otwarta i wiecznie uśmiechnięta. Miała takie samo poczucie humoru jak W. i S. Kochała czytać książki Moor`a i to ona pierwsza odkryła to, że był pisarzem. Była szalona i trudna do zrozumienia przez zwykłą osobę. Była zdecydowanie ulubioną uczennicą nauczycieli, gdyż potrafiła sprawić, że nawet nudna z pozoru lekcja stawała się najlepszą godziną w życiu każdego ucznia i nauczyciela. Przewodnicząca klasy, potrafiąca uspokoić swoje stado jednym machnięciem ręką. Znana w całej szkole ze swoich wygłupów, dlatego jej śmierć przeżyło tak wielu uczniów. W podstawówce przyjaźniła się z Georgią, gdyż była jej sąsiadką, jednak gdy poznała Will wiedziała, że to jest jej bratnia dusza. Jednak nie zostawiła Naomi i nadal utrzymywała z nią dobry kontakt. Była na profilu humanistycznym i uwielbiała razem ze swoim wujkiem dokuczać panu Cook`owi. Dobrze dogadywała się z Peterem, jednak nie potrafiła zrozumieć jak można w dni wolne od szkoły uczyć się. Kochała swoją rodzinę najbardziej na świecie i im poświęcała swój czas. Nie dyskryminowała brata wprost przeciwnie byli nierozłączni. Z Willow natomiast łączyła je nierozerwalna więź. Nigdy się nie pokłóciły, gdyż Catrine była osobą która potrafiła ustąpić. Nigdy w życiu się nie popłakała, chyba że ze śmiechu. Uwielbiała kuchnię pani Moore.


*Samanta Sanders*
Zginęła w wieku 37 lat. Bardzo domowa i rodzinna osoba. Uwielbiała spędzać czas z mężem i dziećmi. Miłość swojego życia zna od podstawówki. Wzięli ślub w wieku 19 lat. Samanta była psychologiem i pedagogiem szkolnym między innymi w liceum swojej córki. Traktowała Willow jak swoją drugą córkę i cieszyła się, że Catrine ma taką przyjaciółkę. Uwielbiała kolor: niebieski, zielony i żółty gdyż widziała w nich nie tylko barwy ale i wspaniałą symbolikę. Pełna nadziei i wiary na lepszą przyszłość. Była bardzo religijna. Przestrzegała wszystkich zasad. Jej największym sukcesem było zagranie w serialu Chicago Fire. Była strażakiem w ochotniczej straży pożarnej wraz ze swoim bratem ciotecznym Harrym. W wolnej chwili chętnie całą rodziną odwiedzali Evansów oraz Sally Moore.


*Chuck Sanders*
Zginął w wieku 39 lat. Uwielbiał swoją rodzinę i wszystkie jej dziwactwa. Jego najczęstszym zajęciem poza pracą było dokuczanie swojej żonie, w której podkochiwał się od podstawówki. Jego najlepszą przyjaciółką była Lena Evans. Znali się od dziecka. Był zazdrosny o Harry`ego bo Sam potrafiła więcej czasu spędzać z nim niż ze swoim mężem. Podziwił swoją żonę za odwagę i pracę w straży. Uwielbiał jeść obiady w restauracji "Tam i z powrotem" i rozmawiać z Sally. Każdą niedzielę spędzali w domu Evansów. Był dumny ze swoich dzieci i chciał dla nich jak najlepiej. Był z zawodu lekarzem i ratownikiem medycznym. Umiał świetnie pływać i w wolnym czasie zabierał swoją rodzinę na basem. Kochający ojciec i jeszcze wspanialszy mąż bardzo zazdrosny o swoją piękną żonę. Od zawsze prawdziwy romantyk pamiętający o każdej rocznicy.