wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział I - część 1

*Oczami Willow*
Niechęć na myśl, że dzisiaj rozpoczęcie roku wzbierała się we mnie już wczoraj. Leżałam owinięta w ciepły koc i ani myślałam wstawać na śniadanie a co gorsza pójść do szkoły. Postanowiłam leżeć i udawać, że śpię - w planach rozpatrywałam również udawanie gorączki, grypy i takich innych, ale nie chciałam w ten sposób okłamywać mamy więc poprzestałam na udawanym śnie. Minęło, może 10 minut i już słyszałam kroki dochodzące od strony korytarza, byłam pewna, że to mama idzie nas budzić i się wielce nie pomyliłam. Najpierw zajrzała do pokoju Seta, gdyż jemu dłużej zajmowało wstawanie z łóżka. Słyszałam jej ciepły i przyjemny ton głosu, który modulowała na specjalne okazje, takie jak pierwsza pobudka z wakacji do szkoły. Szeptała Setowi czułe słowa ukojenia i zachęty, ale kiedy żadne nie działały musiała użyć drastycznych metod - nie musiałam tego widzieć, żeby wiedzieć, że bierze pistolet na wodę i właśnie taką lodowatą wodą oblewa Setona, który piszczy jak zabawka dla dziecka do kąpieli. Odgłos jej śmiechu słychać było w całym domu, jednak na krótko, bo blondyn zrobił coś, co musiało zwalić ją z nóg. Z uśmiechniętą od ucha do ucha buzią weszła ukradkiem do mojego pokoju, tylko, że ja w przeciwieństwie do "brata" wiedziałam co ta szczwana bestia szykuje. Z korytarza słyszałam głos mojego barta mówiący do mnie " Uważaj na tą kobietę. ONA JEST NIEBEZPIECZNA!".  Nic więcej nie musiał mówić, wierzyłam mu na słowo. Kiedy mama zakradała się koło mojego łóżka wyciągnęłam naszykowany na tą  okazję pistolet na wodę i nie pozostając dłużną rzuciłam się na nią krzycząc jakbym była w jakimś dzikim szale. Mama nie spodziewając się mojego ataku spadła z łóżka i przyjęła pozycję obronną, żeby móc przeładować swój magazynek. Ruszyłam za nią i nie dając jej za wygraną wlewałam jej litry zimnej wody pod kołnierz. Zaczęła się piskliwe śmiać po czym rzuciła "broń" i uniosła ręce do góry na znak protestu. Była mistrzynią strategii, ale widocznie to nie był jej dzień. Z nieschodzącym uśmiechem na ustach stała i przyglądała się jak podnoszę jej karabin z podłogi. Kiedy wróciłam do pozycji pionowej i chciałam spojrzeć jej prosto w twarz stała z wyciągniętym balonem pełnym wody. Nawet nie zdążyłam powiedzieć - Nie! - kiedy rozbił się na mojej twarzy. Moja reakcja za zmianę temperatury była natychmiastowa. Szukałam czegoś, czym mogę się wytrzeć, ale ubiegła mnie i rzuciła na łóżko. Łaskotała mnie przez dobre 5 minut bez ustanku, kiedy do pokoju przyszedł tata i Set i spojrzeli się na nas, jak na dwie wariatki, które kochają z całych sił. Pokiwali głowami i poszli na dół oznajmiając nam, że będę tam na nas czekali. Zaraz po tym zaczęłyśmy się suszyć razem w łazience i zmusiłam mamę, żeby zdradziła mi gdzie schowała tego balona. Powiedziałam mi dopiero, kiedy byłyśmy na dole.
- Schowałam go w staniku. - dodała z niekrytym uśmiechem i pocałowała swojego "syna" i męża w czoło, po czym poszła zrobić nam kawę. 
- W cyckach? Serio? To się nie liczy! - dodałam oburzona opadając na krzesło obok taty. 
- Wszystko się liczy. Jak nie masz cycków to tak wychodzi! - skwitował Set, wystawiając głowę znad kubka gorącego kakao. 
- Słyszałaś to mamo? No on sobie chyba kpi? Jak nie mam cycków? Człowieku mam miseczkę B. Wiesz jaki to ciężar? 
- Lena ma C i się nie chwali. - dopowiedział i w jednej chwili wszystkie spojrzenia wylądował na nim. Zaczerwienił się pod wpływem chwili i szybko się wytłumaczył. - Przepraszam bardzo, kto musiał robić pranie za piękne panie, które opalały swój blady tyłek na słoneczku w ogrodzie? - Tak dobrze widzicie właśnie, ja. Więc kiedy roznosiłem uprane ubrania po pokojach musiałem porównać, który stanik jest czyj. To chyba jasne...
- Nigdy więcej nie rób prania. - dodałam kiwając głową a mama zdecydowania przyznała mi rację. 
Reszta śniadania minęłaby pięknie, ale kochająca rodzicielka musiała wspomnieć Setowi jak w szkole będzie wspaniale. No na pewno! Chłopak tak się tym przejął, że w drodze do szkoły zdałam sobie sprawę, że muszę mu uświadomić, że mama mijała się nieco z prawdą. Kiedy ubrałam się w czarne spodnie i wkasaną w nie białą koszulę zeszłam na dół założyć baletki, oczywiście Set już tam na mnie czekał z uśmiechem na ustach.
- Co tak cieszysz jape? Będę udawała, że Cię nie znam jak dojdziemy na miejsce. 
- Taa.. Będziesz piszczała jak wszystkie dziewczyny na mój widok. 
- Chyba w snach...
- Tych najgłębszych. - rzucił i zrobił dziwną minę, która miała mnie uwieść. Postanowiłam nie odzywać się lecz zostawić go z tą satysfakcją, że pierwszy raz mu się to udało. Kiedy wychodziliśmy z domu mama mnie zatrzymała i podała mi wypchaną torbę większą od mojego szkolnego plecaka. Spiorunowałam ją wzrokiem a ona dała mi tylko klapsa w tyłek i życzyła powodzenia. 
- Kocham Cię, mamo, ale chwilami mam ochotę Cię udusić.
....
Wszystko minęłoby szybko, ale coroczne gderanie dyrektorki, jakim jesteśmy szczęściem tej szkoły przyprawiało mnie o mdłości. Lubiłam ją, ale jej gadanina stawała się corocznym rytuałem, którego każdy miał dość nawet nasi nauczyciele. Wychwalanie każdego z nich zajęło może 30 minut później wychwalanie absolwentów kolejne 30 minut, następnie nadszedł czas na.... wychwalanie konserwatorów powierzchni płaskich, "Hagrida" - klucznika naszej szkoły i pana Benia - Niebieskiego Rangersa - ogrodnika. Czemu akurat Rangers? - Też chciałabym znać odpowiedź na to pytanie. Kiedy myśleliśmy, że już koniec tej całej szopki nasza ukochana pani dyrektor postanowiła, żeby przewodniczący naszej szkoły przemówił. Kobieta nie trafiła w odpowiednią chwilę, czas i miejsce, gdyż nazwisko jakie tkwiło na tablicy naszej szkoły to nadal - Catrine Sanders. Każdy uczeń po kolei spiorunował ją wzrokiem, ale mój był chyba najbardziej gromowładny. W jednej chwili lubiłam tą kobietę, ale w drugiej znienawidziłam ją. Miałam ochotę palnąć jej kolbą jakiegoś ciężkiego pistoletu w łeb o ile nie samym pistoletem - Tak raz a porządnie. Zapadła niezręczna cisza i jak to mówią, te ciche dni. Jako pierwszy na ratunek ruszył pan Nelson - mój ukochany nauczyciel - wujek Seta. 
- Piękne przemówienie i bardzo pouczające, szczególnie ten moment o spuszczaniu po sobie prezentów toalecie. Na pewno, każdy teraz po tej informacji będzie postępował poprawnie. - powiedział to po czym huknął do mikrofonu. - Dobra droga młodzieży, witamy was jeszcze raz bardzo serdecznie i mogę powiedzieć z całym przekonaniem iż.... rok 2014/2015 uważam za otwarty! Zapraszam do klas wyznaczonych przez wychowawców i życzę miłej nauki w tym roku.
Po tych słowach tłum rozwścieczonych zwierząt rzucił się w kierunku wyjścia z auli, widziałam tylko przestraszona minę Seta, kiedy wszyscy biegli prosto na niego. Zdążyłam złapać go za kołnierzyk i pociągnąć do siebie. Było dość ciasno, także przywarliśmy do siebie na dość długi czas czekając aż tłum wybiegnie na upragnioną wolność. Stojąc tak spojrzałam się w jego oczy i zobaczyłam w nim tej blask, który zawsze widziałam w Cat. Nie wiem ile musiałam się tak na niego gapić, ale chyba wystarczająco długo, żeby zapytał się:
- Will, wszystko gra?
Przytuliłam się do niego obejmując go rękami pod granatową marynarką którą założył i która idealnie pasowała do koloru jego oczu.
- Teraz tak.
Staliśmy tak wtuleni aż w końcu krzyki ustały i mogliśmy się  stamtąd  wydostać. Weszłam do klasy numer 217 i kiedy już chciałam usiąść w pierwszej wolnej ławce, usłyszałam niski głos Charliego.
- A księżniczka, ze mną nie raczy usiąść? - powiedział z czarującym, naprawdę czarującym uśmiechem na twarzy. Gdyby Cat się tak nie podobał to chętnie bym go zaadoptowała, ale z samej zasady, że chłopaka przyjaciółki się nie tyka. Ja zasad zamierzałam przestrzegać pomimo tego, że Cat już z nami nie było.
- Myślałam, że książę usiądzie z damami dworu.
- Każdy w tej klasie wie, że akurat to miejsce jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla Ciebie. I nie tylko to miejsce. - dodał po czym wskazał na swoje serce.
- Jesteś słodki, ale nie baw się w tanie podrywy, bo to mnie nie rusza.
- Jakie tanie? Z najwyżej półki. Nie znasz się skarbie na tym. Wszystkie na to lecą.
- Ogierze! Ile już poderwałeś?
- Jeszcze żadnej, ale spokojnie. Wszystkie będą piszczeć na mój widok.
- Jesteś taki sam jak Set. Powiedział mi to samo przed wejściem do szkoły.
- Set jest u nas w szkole? - powiedział nabierając powagi.
- Tak, wybrał mat-inf i jego wychowawcą jest jego wujek pan Nelson.
- Cieszę się. Super, wybrał. Też bym wziął mat- inf, ale jedno spojrzenie w twoje oczy i wymiękłem.
- Charlie....
- Żartowałem.. Tak wracając do tematu, to chętnie bym się z nim przywitał i pogadał. Spotykacie się po szkole?
- Tak idziemy do parku posiedzieć troszkę, przyjdziesz do nas?
- Z miłą chęcią.
Kiedy wszedł nasz nauczyciel rozmowy ucichły i w klasie zapanowała błoga i długo przeze mnie wyczekiwana cisza. Nie o to chodzi, że się boimy pana Rogers`a. Wprost przeciwnie, to jest najlepszy nauczyciel zaraz po wujku Nelsonie. Mamy do niego wielki szacunek i właśnie w ten sposób go okazujemy.
Poopowiadał nam,  jak to był na wakacjach w ciepłych krajach i kiedy opalali się na plaży jego żonę - panią Rogers ugryzło coś w tyłek. Profesor twierdził, że to był wąż i musiał na miejscu wyssać jad. Nie to, żeby sprawiało mu to jakąś przyjemność, ale tak sprawiało. Opowiedział nam to ze szczegółami i uprzedził nas, że porozmawiamy sobie o tym jeszcze na kolejnych lekcjach. Już nie mogłam się doczekać, kolejnych szczegółów z ssania czyjegoś tyłka - sama słodycz. Gdy wyszłam z klasy dałam znać Charliemu, że będziemy w parku o 14 i poszłam pod salę w której znajdowała się sala Seta. Czekając na niego spotkałam dziwną parę nastolatków i wyglądali jakby się zgubili. Miałam zapytać czy mogę jakoś pomóc, ale pomyślała, że nie jestem miłą osobą z natury, także nie pytałam.
Chłopak był wysoki około 1.90 m wzrostu i miał włosy w kolorze ciemnego blondu. Był przystojny, ale jakoś nie specjalnie w moim typie. Jednak jego ubiór powalał na kolana. Czarna marynarka idealnie dopasowana i ta czarno-szara muszka wywołały we mnie efekt - WoW! Dziewczynę, którą miał opartą na ramieniu i podtrzymywał za biodro również była jak na swój wiek wysoka, nie licząc 13 centymetrowych szpilek na jej nogach. Ubrana była w granatową sukienkę lekko przed kolano i srebrne dodatki. Wyglądała powalająco i muszę przyznać, że pasowali do siebie perfekcyjnie. W pewnym momencie tajemniczy chłopak przechwycił moje spojrzenie i zawołał, żebym podeszła. Niechętnie, naprawdę niechętnie ruszyłam mój wielki tyłek z siedzenia i podeszła do nich.
- Hej! Jestem Nate to moja niezdarna, nieogarnięta i nienadająca się na modelkę siostra Natalie.
- Miło was poznać. Mogę w czymś pomóc?
- Wiesz, że tak Na wstępie zostaw mi swój numer telefonu, bo bardzo chętnie zadzwonię, nawet jeszcze dzisiaj a po drugie nie wiemy, gdzie znajduje się sala numer 111 i 222.
Przemilczałam uwagę odnośnie numeru telefonu i puściłam ten wybryk daleko w niepamięć. Usłyszawszy numer 222 zaczęłam współczuć tej osobie, która tam wejdzie. Nie wiedząc czemu obstawiałam tego chłopaka. Dziewczyna wyglądała na zbyt wystraszoną, żeby podjąć się takiego wyzwania i wytrzymywania na lekcji historii bez zaśnięcia z panem Cook`iem. To było niewykonalne. W historii szkoły, jeszcze nikt nie dotrwał do samego końca lekcji. - Naprawdę, nie pytajcie dlaczego.
Wskazałam rodzeństwu, żeby poszli za mną. Przy okazji wysłuchałam jak brat skarży się na swoją siostrę, pytając - chyba mnie - jak można być tak głupim i założyć takie szpilki. Dziewczyna skręciła kostkę i nie mogła sama chodzić. Dlatego najpierw zaprowadziliśmy ją do 111 - czyli do klasy bio-chemicznej. Nate zapukał i z nonszalancją wszedł do klasy, przeprosił nauczycielkę i posadził swoją siostrę w przedostatniej ławce, przy której siedział nasz ciemny kolega - Ethan! Pomachał do mnie a ja puściłam mu oczko, po czym widziałam, jak zabiera się za rozmowę z nową towarzyszką. Wychodząc zamknęliśmy za sobą drzwi.
- Trafiła w dobre ręce. - rzuciłam na odczepnego.
- Dobry wychowawca?
- Pfff... Najlepszy kumpel z ławki jakiego miała. Zaopiekuje się nią tak, że już jutro będzie znała połowę szkoły. Wkręci ją w te kręgi i mechanizm.
- Ale on jest w pierwszej klasie skąd zna wszystkich?
- Wystarczy, że zna mnie.
- Czyli mówisz, że znajomość z tobą przynosi większe korzyści niż tylko nacieszenie oka. Jeśli będę grzeczny to mnie też zapoznasz z innymi wersjami Ciebie?
- Nie lece na tanie teksty.
- Ja Cię wcale nie podrywam - zaczął teatralnie ruszać rękami na znak protestu.
- I oby tak było. Tego się trzymajmy. - dodałam, bo nie chciałam dłużej drążyć tego tematu. Nie był w moim typie i to wszystko. Nie będę udawała, że jest inaczej. Nie mogę robić mu nadziei, dlatego muszę zdusić płonień który się  w nim tli. - Czemu podjąłeś się tej samobójczej misji? Dla jasności chodzi mi o wybranie klasy pana Cook`a. Klasy humanistycznej?
- Skąd wiesz? - Przyznam szczerze, że to pytanie troszkę mnie dotknęło. Co mu miałam powiedzieć? Że znam tą szkołę na wylot, bo przez ostatnie kilka miesięcy traktowałam ją jak własny dom. Wiem, gdzie są miejsca o których nawet nie wiedzą nauczyciele... - tego jednak mu zdecydowanie nie powiem. To moje miejsca i wara od nich.
- Powiedzmy, że za dużo czasu tu spędziłam.
- Nie zdałaś? Bo jeśli nawet tak jest to wiesz, lubię niegrzeczne dziewczynki. - I kolejne świdrujące mnie pytanie z tym przenikliwym spojrzeniem. - Pieprz się facet! Nie będziesz mi tu robił przesłuchania - pomyślałam.
- Jakby to wyjaśnić... Sprawdź pod nazwiskiem Evans może znajdziesz coś na mój temat i sam się dowiesz. W końcu nie jestem tutaj od tego żeby ułatwiać Ci życie.
- Przyjmę to do serca panno Evans. Dzięki za oprowadzenie mnie. Było miło Cię spotkać a jeszcze milej spędzić w twoim towarzystwie całe 7 minut.
- Fajnie, że Ci się podobało, więcej takich atrakcji nie przewiduję. - Kiedy odwróciłam się, żeby już iść, coś mnie tchnęło i jeszcze raz spojrzałam na chłopaka mówiąc.
- Tylko nie siadaj z Peterem, bo nie będziesz miał życia.
- Dzięki za ostrzeżenie, ale miałaś mi nie ułatwiać życia.
- Powiedzmy, że to była ostatnia miła rzecz jaką dzisiaj zrobiłam. - powiedziałam i poszłam. Co ja będę z nim gadać. Nie mam o czym. Nie znam frajera i jakoś nie wyglądał mi też na takiego z którym mogłam się przyjaźnić. Wróciłam do klasy Seta i akurat trafiłam na moment, kiedy wychodzili z klasy. Przywitałam się z wujkiem i zabrałam blondyna na piętro niżej.
- Ethan już jest widziałeś?
- Bez jaj! Już przyjechał! Cudownie. Dzisiaj musi do nas wpaść.
- No i gitarka. Już nie mogę się doczekać, kiedy go ogram w SRS.
- A ja już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jego minę kiedy go ogrywasz. - Uśmiechnęłam się, ale przypomniało mi się co miałam mu powiedzieć i jakoś uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Set, Charlie, chciał się z Tobą dzisiaj zobaczyć. Mówił, że chce z nami pogadać, chyba nie masz nic przeciwko, jak przyjdzie do nas do parku, nie?
- No pewnie, że nie, o ile nie będzie Cię podrywał. Mojej "siostry" się nie podrywa!
- Spokojnie umiem spławiać chłopaków, mam w tym wprawę.
- Mówisz...
- Dzisiaj już spławiłam Charliego a później jakiegoś Nata.
- Nata?
- Przypałętał się jakiś do mnie i chciał, żebym mu pomogła. Poleciały tanie teksty i się kończyło. Zanim się zaczęło.
Zaraz po tym z klasy wyparowali koledzy z klasy Ethan`a a on jako ostatni wyszedł podtrzymując towarzyszkę niedoli ze zwichniętą kostka. Set chciał się rzucić koledze na szyję, ale widząc, że kolega jest zajęty, zrezygnował. Podał mu rękę i poklepał po plecach. Eth przedstawił nam swoją dopiero co zapoznaną (którą miałam przyjemność spotkać) koleżankę i nie chcąc nic mówić, ale kiedy spojrzała znad swojej grzywki na Seta  widziałam co się kroi. Nie miałabym nic przeciwko w końcu to mój "brat" a to naprawdę ładna dziewczyna i do tego w jego typie - widać po tym jak łatwo przychodziła im rozmowa- ale wzrok Ethana był wyraźniejszy i wręcz krzyczał - Skup uwagę na mnie! To ja Ci pomagam! Też tu jestem! - ale to nic nie dawało. Zrobiło mi się go szkoda. Staliśmy tak może 10 a może 20 minut, nawet nie wiem. Nie wiem też o czym była rozmowa, bo kiedy padało moje imię tylko robiłam głupkowatą minę i udawałam, że się uśmiecham. Jakoś nie interesowało mnie o czym mówią. Moje myśli były bardziej odległe. Przemierzały morza i oceany, żeby szukać powodu dlaczego czuję pustkę w tym dniu otoczona przyjaciółmi. Nie musiałam daleko szukać, powód był jasny, nie było ze mną jej! Cat to była moją siła wsparcia i nikt nie zastąpi jej miejsca, choćby bardzo chciał. Zadałam sobie sprawę, że bez niej byłam żałosna. Stałam, na środku korytarza, udawałam, że uczestniczę w rozmowie na Bóg wie jaki temat, nawet nie zauważyłam jak minął mnie Shane, Charlie, Georgia i Cornelia, nie zauważyłam również tego, że przyszedł Nate i stanął koło mnie bacznie się we mnie wpatrując. W końcu wybudził mnie z transu i zapytał.
- O czym tak intensywnie myślałaś panno najlepsza we wszystkim Evans?
- Na pewno, nie o tobie. A tak wgl to skąd to "najlepsza we wszystkim"?
- Cook mi powiedział. Bardzo miły facet, wyrządził mi takie kazanie na twój temat jak to trzeba na ciebie uważać. Przeskrobałaś sobie u niego i to nieźle.
- Bo ja w przeciwieństwie do niektórych nie słucham tych głupot, które opowiada.
- O dziwo mówi bardzo interesujące rzeczy. Tyle się o tobie dowiedziałem, że niejednego detektywa musiałbym wynająć, żeby wszystko mi tak skrupulatnie opowiedział jak on sam.
- I po co Ci to do szczęście? Tylko zaśmiecasz sobie głowę nadmiarem niepotrzebnych informacji...
- Kto powiedział, że są niepotrzebne? Jeśli uważasz, że mówiąc takie rzeczy do mnie, mnie zniechęcisz, to się mylisz. Jeszcze bardziej mnie tym do siebie zachęcasz...
Kiedy to usłyszałam to już normalnie ręce mi chodziły, żeby temu debilowi, nie przyłożyć i może bym to zrobiła gdyby nie Set i jego wejście smoka.
- Skarbie, nie ma co się kłócić, musimy iść. Jest już 13:50 a na 14 mieliśmy spotkać się z Charliem. To my się zbieramy, fajnie, że mogliśmy pogadać. Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia piękna i drapieżna panno Evans.
- Przykro mi, że nie mogę pożegnać Cię z taką samą życzliwością....
....
Przynajmniej  czas spędzony w parku minął przyjemnie nie licząc tanich tekstów Cartera pod moim adresem, ale cóż już taki jest, trzeba nauczyć się z tym żyć. Jednak ten nowy, był dla mnie zagadką, którą postanowiłam rozwikłać. Toteż zaangażowałam chłopaków, żeby wyszukali jak najwięcej o nim informacji... Chciałam, żeby odczepił się ode mnie raz na zawsze, bo to nie był czas żebym poznała nową osobę, która, na chama wpieprzała się w moje życie. Gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach, ale nie w najgorszy dzień mojego nowego życia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz